W sierpniu zeszłego roku postanowiłem wyjść na ulicę Krakowa z pokazami żonglerki kontaktowej. Było bardzo dobrze, dużo się nauczyłem i czerpałem z występowania w moim rodzinnym mieście dużo satysfakcji.
W zimie ćwiczyłem, aby na wiosnę wypaść jeszcze lepiej. Sprowadziłem nowe kule, pozmieniałem wygląd rekwizytów, kupiłem wytwornice baniek. Stworzyłem nową play-listę, do której żongluję. Poważnie potraktowałem występy w pięknym, historycznym mieście. Potem przyszła pora na wyrabianie pozwolenia. Stawiłem się na komisję artystyczną, która zgodę wydała mi od ręki.
Powiedziałem, że chcę pozwolenie na występy na Rynku Głównym i na ul. Floriańskiej. Zostałem poinstruowany, by przyjść do ZIKIT i wszystko będzie w porządku. Złożyłem tam wniosek.
W późniejszym piśmie dostałem listę dokumentów, które muszę jeszcze dostarczyć, aby móc występować na rynku: rysunek lub szkic stoiska, mapę w skali 1:500 z zaznaczonym stoiskiem, opinię głównego konserwatora zabytków, głównego plastyka miasta oraz głównego architekta miasta. Pismo przyszło do mnie 3 dni przed planowanym wyjściem, więc nie robiłem nic w tej sprawie i postanowiłem podczas weekendu występować na rynku.
Po wyjściu na Rynek okazało się, że wszystkie ciekawe miejsca są zajęte. Na placu Mariackim stał mim, który nie miał pozwolenia i nikt nie miał zamiaru go spisać. Dotyczy to też tancerzy, którzy w ogóle nic sobie ze swojego głośnego zachowania i braku pozwolenia nie robią. (...)
Zostaje mi tylko być dobrej myśli, że w końcu będę mógł pokazać mieszkańcom Krakowa moją sztukę i ktoś w Krakowie wreszcie przejrzy na oczy i poukłada sprawy tak, jak należy.
Mikołaj K., krakowianin
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?