Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotograf to rzemieślnik, który opowiada historie. W teatrze jest intruzem

Edyta Mikołajewicz
Kinga Gizicka, Kinga Gołąb, Kasia Kucia.
O trudach fotografii scenicznej, dojrzewaniu z aparatem w ręku i jubileuszowej wystawie “Zoom na scenę”, a nawet rozdartych podczas pracy spodniach opowiada Andrzej Rams, sądecki fotografik.

Kim jest fotograf: artystą, czy raczej rzemieślnikiem? Kim Ty się czujesz?
Z pewnością rzemieślnikiem jak również obserwatorem, który posiadł możliwość pokazania rzeczywistości w sposób subiektywny. Czy fotograf jest artystą? Powiedziałbym raczej, że fotografia bywa czasem narzędziem w ręku artysty. W moim odczuciu w dzisiejszych czasach zbyt łatwo szafuje się mianem artysty. To określenie się zdewaluowało.

Skąd fotografia w Twoim życiu? Opowiedz proszę o początkach.
Fotografia w pewien sposób towarzyszy wszystkim nam od dziecka. Do mnie po prostu przykleił się aparat i tak już pozostało. Swój pierwszy aparat fotograficzny marki Smiena dostałem w drugiej klasie szkoły podstawowej. Niedługo potem utopiłem go na swym pierwszym poważnym plenerze fotograficznym w Jeziorze Rożnowskim. Pokochałem fotografię i zacząłem kształcić się w tej dziedzinie. Czasem odkryłem niewyobrażalne możliwości kreowania obrazu. Miałem to szczęście że na swojej drodze spotkałem mistrzów od których wiele się nauczyłem,

Pamiętasz swoje pierwsze poważne zlecenie? Takie które kosztowało Cię sporo nerwów?
Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem. Zawsze towarzyszy mi lekki stres i podwyższony poziom adrenaliny, zwłaszcza podczas spektakli teatralnych. Łatwiej jest podczas koncertu muzyki rozrywkowej. Wtedy daję się całkowicie ponieść emocjom, bo wiem że nikomu nie przeszkadzam. W efekcie zdarza się że potem niespodziewanie znajduje się na fotografiach w sieci, uchwycony w przeróżnych pozycjach w czasie pracy. Wracając do stresujących początków przywołam pierwsze spotkanie z Krzysztofem Zanussim. Z wrażenia nie mogłem ustawić ostrości na swej manualnej wtedy Praktice LTL3. Stres był jeszcze większy gdy zostałem zaproszony na spotkanie z Jerzym Wójcikiem, wybitnym operatorem pochodzącym z Nowego Sącza. Ja chłopak ze Starego Sącza miałem fotografować mistrza kamery. Co z tego że mogłem pochwalić się wymarzonym Nikonem skoro posiadałem do niego tylko standardowy obiektyw, bardzo się wstydziłem podejść wystarczająco blisko.

“Zoom na Scenę” to wystawa, która dokumentuje dwie dekady Twojej pracy. Przez ten czas zmieniła się technologia i twoje zdjęcia. A jak zmieniłeś się Ty sam, jako fotograf?
Zmieniam się ja, ale i teatr, co ma wielki wpływ na pracę. Zmieniają się środki scenicznego wyrazu, sama gramatyka teatru, na scenę wkraczają nowe technologie. Osoba dokumentująca ten świat musi dostosowywać do nowej rzeczywistości.

Czego scena uczy fotografa, poza samą techniką pracy?
Nabrałem wielkiego szacunku do ludzi pracujących w teatrze.Potrafię się wycofać kiedy trzeba. Spektakl jest samoistnym dziełem składającym się z wielu części. Nie ma tam miejsca dla fotografa. Jestem intruzem - muszę to sobie często przypominać. Przez te lata dojrzałem, wiem co chcę pokazać odbiorcy. Mój sposób fotografowania ewaluował od “dzikiego” łapania sytuacji na scenie do metafizycznej chęci zajrzenia aktorowi pod skórę. Chcę wydobyć jego zmagania z rolą oraz pokazać efekt tej walki.To mnie najbardziej fascynuje.

Specjalizujesz się w fotografii scenicznej. Świadomie wybrałeś tę drogę, czy zdecydował przypadek?
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pani Marta Jakubowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, z pytaniem czy mógłbym się spotkać z Wojtkiem Chmurą który właśnie przygotowuje spektakl, “Emigranci” Mrożka ze Stasiem Choczewskim oraz Mietkiem Filipczykiem w rolach głównych. Kompletnie nie zdawałem sobie sprawy jak wygląda praca na scenie. Po pierwszym dniu pacy usłyszałem: Andrzej. Musisz przychodzić i robić nam zdjęcia. Od tej pory związałem się z Teatrem Robotniczym i ze sceną MOK. Człowiekiem, który powiedział te magiczne, znaczące dla mnie, słowa był wspomniany Stasiu Choczewski.

Przygotowując jubileuszową wystawę musiałeś przejrzeć pewnie tysiące plików, zaglądnąć do “zakurzonych” archiwów.

Wystawa jest tylko migawką z dwudziestu lat. Przez ten czas zebrało się dziesiątki tysięcy zdjęć. Przygotowując ją skupiłem się na pewnej podróży sentymentalnej. Patrzę na te zdjęcia i widzę ilu już nie ma w śród nas. Jak czas niesamowicie szybko płynie. Niedawno biegałem nieśmiało przy pani Danucie Szaflarskiej, czy Zbigniewie Zapasiewiczu. Oni już odeszli, pozostawili niezwykłe wspomnienia. Fotografia ma moc przywoływania wspomnień.

Zdarzyła Ci się jakaś zabawna, a może przeciwnie mrożąca krew w żyłach sytuacja podczas fotografowania artystów?
Przyznam ze wstydem, że kilkanaście lat temu miałem taką sytuację. Jeden ze znanych aktorów podczas monologu zwrócił się do mnie słowami: “Proszę nie robić zdjęć!”. Zapamiętam to do końca życia. Chciałbym stanowczo powtórzyć: fotograf w teatrze jest intruzem. Mam na koncie wiele stresujących sytuacji: nieprzyjemny upadek ze sceny. Zdarzyło się, że rozbiłem obiektyw. Ostatnio fotografując spektakl “Dziady” biegałem z rozerwanymi spodniami dosłownie w dwóch częściach. Zauważyłem to dopiero wsiadając do samochodu. Wszystko przez te moje dziwne figury fotograficzne (śmiech).

Dziś niemal każdy fotografuje, codziennie zalewa nas masa zdjęć. Co sprawia, że spośród tysięcy właśnie to jedno przyciągnie uwagę. W czym tkwi magia fotografii?
Diabeł tkwi w szczegółach. Znakomita większość ludzi nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to zdjęcie podoba mi się bardziej. Fotografia prócz tego że powinno sprostać wymaganiom estetyki, musi również zawierać w sobie pewną historię. Ona musi pochłonąć odbiorcę.

Przygotowujesz się do pracy przed spektaklem, czy po prostu idziesz na żywioł?
Bardzo nie lubię pracy na żywioł, rzadko moje zdjęcia pojawiają się jako newsy w mediach. Nie interesuje mnie bylejakość i sensacja. Tyko w bardzo wyjątkowych sytuacjach przychodzę nieprzygotowany, kiedy naprawdę nie mogę się niczego wcześniej dowiedzieć. Ale nawet wtedy staram się zamienić choćby słowo z dyrektorem czy producentem oraz kierownikiem oświetlenia. Reżyser na krótko przed spektaklem nie ma już czasu, generalnie jest w swoim świecie.

Jutro w Starym Sączu odbędzie się finisaż Twojej wystawy “Zoom na scenę”. Zdradź proszę kilka szczegółów tego wydarzenia.
Bardzo lubię komunikować się z ludźmi za pośrednictwem fotografii.Wymarzyłem sobie więc spotkanie wśród tych, którzy pewnie w ten czy inny sposób się znają i znają również mnie. Jeśli nie są bohaterami zdjęć to są ich odbiorcami. Spotkanie odbędzie się w miejscu szczególnie dla mnie ważnym. W Galeria Pod Piątką w Starym Sączu po raz pierwszy pokazałem publicznie swoje zdjęcia. Tutaj także po raz pierwszy dostałem poważne zlecenie od Staszka Welanyka na obsługę fotograficzną Festiwalu Muzyki Dawnej. A z Bogdanem Kiwakiem oraz Andrzejem Naściszewskim wpadliśmy na szalony pomysł zrobienia Festiwalu Fotografii WidziSię. Wielką niespodzianką sobotniego finisażu będzie obecność Michała Salamona, świetnego krakowskiego jazzmana. To niezwykle zdolny muzyk, z którym się zaprzyjaźniłem. Zapraszam wszystkich miłośników fotografii w najbliższą sobotę, o godz. 17 do Galerii pod Piątką.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 9. Co oznacza słowo "ducka?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fotograf to rzemieślnik, który opowiada historie. W teatrze jest intruzem - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski