Zagraj Franku tak, jak tylko ty potrafisz Fot. (WCH)
NOWY SĄCZ. Finałowy koncert "Święta Dzieci Gór"
Poproszono go o występ, bo to wspaniały skrzypek i jednocześnie człowiek wielkiego formatu. Żywy przykład i uosobienie dobra, jak o nim powiedział prowadzący niedzielny wieczór Józef Broda. Franciszek Kurzeja pozostał na scenie, gdy festiwalowi goście obdarowywali dzieci z zespołów prezentami. Tradycyjne wełniane baranki, pamiątkowe zespołowe fotografie i kosze słodyczy wręczali wicemarszałek Witold Latusek, były wicemarszałek Leszek Zegzda, wiceprezydent Bożena Jawor i członkowie Rady Artystycznej.
- Dziewiętnaście lat temu na pierwszy festiwal przyszedłem z córką - powiedział Leszek Zegzda. - W tym roku mam obok siebie wnuczkę. To jest wyrazisty symbol historii tego święta.
Dla "Dziennika Polskiego" dodał już schodząc ze sceny, że na jubileuszowym Świecie Dzieci Gór, w przyszłym roku, pojawi się z czwórką wnucząt. A przygotowania do dwudziestego festiwalu już się rozpoczęły, bo kostur Józefa Brody, symbol władzy i ciągłości imprezy przejął zespół "Małe Rożnowioki" z Rożnowa, istniejący zaledwie rok. Po obecnych gospodarzach, "Dolinie Słomki", to właśnie oni przejmą za rok tę rolę. Zadanie zaszczytne. Można sobie wyobrazić, jak ich to zmobilizuje do pracy na repertuarem.
W oficjalnej części na scenie nie mogło zabraknąć dyrektora festiwalu Antoniego Malczaka, dziękującego za kolejne wspaniałe spotkanie dzieci gór, ich radość i kamractwo, którym się nawzajem obdarowywali. Franciszek Kurzeja, oby żył wiecznie, jak "Święto Dzieci Gór", zagrał na skrzypkach z wnuczką swego brata Moniką Kurzeją, pełniącą rolę asystentki Józefa Brody, po czym odprowadzany przez wszystkie zespoły burzą oklasków zasiadł w pierwszym rzędzie na widowni.
Korowód taneczny na zakończenie festiwalu rozpoczął gość specjalny, zespół z Tajwanu ze swoim nieodłącznym smokiem, a po nim kolejno wirowały kamrackie pary tańcząc także razem, bo wiele się od siebie przez ten tydzień nauczyły. Wspólny śpiew na koniec okraszono gęstymi łzami. Nie ma łatwych rozstań na "Święcie Dzieci Gór".
Wojciech Chmura
Wiatraczek
Jan Michał Ruchała, opiekun pamięci sądeckiego generała Józefa Kustronia, nawiązał kontakt z jednym z członków grupy z Wenezueli. Jak się okazało Dawid De Luca Terrini pochodzi z Meridy, miasta, w którym osiedliła się wnuczka generała, Ewa Kustroń de Ramos. Świat jest mały, powtarzał uradowany Jan Ruchała. (WCH)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?