Frankowicze nie wiedzą, ile płacić

Bank BPH na swojej stronie internetowej 30 stycznia zapowiedział obniżenie spreadu walutowego. Jest to różnica między kupnem a sprzedażą waluty przez bank, a więc jego dodatkowy zysk na sprzedaży waluty.

Bank obiecywał, że od 1 lutego spread nie będzie już wynosił 5,2 proc., ale maksymalnie 4 proc. – Dla mnie to oznaczałoby przynajmniej 100 zł oszczędności na jednej racie. Dla większości spłacających kredyt to naprawdę duża kwota – mówi nasz Czytelnik.

Z cennika walut publikowanego na stronie banku wynika jednak, że spread nie tylko nie został obniżony, ale jeszcze wzrósł – do 5,3 proc. – Już raz nas oszukali, wciskając taki kredyt. Teraz też oszukują obiecując, że nam pomogą – mówi rozgoryczona pani Wiesława.

Klienci Banku PPH są zdezorientowani, bo nie wiedzą, czy mają płacić spread na poziomie 4 proc. czy 5,3 proc. – Zadzwoniłem na infolinię. Konsultant sam nie bardzo wiedział, ale w końcu stwierdził, że skoro jest publikowany cennik walut, to należy się go trzymać. Na razie nie będę jednak płacił, może coś się ostatecznie wyjaśni – mówi Czytelnik „DP”.

W ciągu ostatnich dni odebraliśmy w tej sprawie kilka podobnych sygnałów. Pomimo zapewnień, przedstawiciele Banku BPH nie wyjaśnili jednak wątpliwości.

Zdaniem Piotra Jaroszyń­skiego, analityka finansów osobistych, jest mało prawdopodobne, by Bank BPH próbował oszukać klientów. – Zwłaszcza że minister finansów pogroził palcem, że jak banki będą kombinować, to się nimi zajmie w odpowiedni sposób. Nie mniej jednak nie ulega wątpliwości, że klienci nie są odpowiednio informowani – ocenia Piotr Jaro­szyński.

To na razie pierwszy tego typu przypadek w Polsce. Na razie wszystkie banki, które zadeklarowały obniżenie sprea­dów, rzeczywiście to zrobiły. Przykładowo, ING Bank Śląski przelicza ratę po korzystnym kursie Narodowego Banku Polskiego, a PKO BP spread ustaliło na poziomie zaledwie 1 pro­centa.