Dom, w którym Chopin mieszkał w Wiedniu
Część V – pierwsze miesiące po wyjeździe z Warszawy
O nadanie odpowiedniej oprawy temu wydarzeniu zadbał jego dawny nauczyciel Józef Elsner, tworząc specjalnie na tę okazję kantatę (utwór wokalno-instrumentalny) na głosy męskie i gitarę do słów Ludwika Adama Dmuszewskiego, którą wykonali uczniowie Szkoły Głównej Muzyki na rogatkach wolskich otaczając niespodziewanie dyliżans wiozący Chopina.
Zrodzony w Polskiej krainie
niech Twój talent wszędzie słynie.
A gdy będziesz nad Dunajem,
Spreją, Tybrem lub Sekwaną
Niechaj polskim obyczajem
ogłaszanymi zostaną
Przez twe zajmujące tony;
Co umila nasze strony
Mazur i Krakowiak luby.
Stąd szukaj zaszczytu, chluby,
Nagrody talentu, trudów,
Że głosząc pieśń naszych Ludów
Jako ich współziomek prawy
Przydasz wieniec do ich sławy.
Choć opuszczasz nasze kraje,
Lecz serce twoje w pośród nas zostaje;
Pamięć twego talentu istnieć u nas będzie,
Życzymy ci serdecznie pomyślności wszędzie.
Fryderyk Chopin cieszył się już wtedy na ziemiach polskich sławą wybitnego pianisty i kompozytora. Za granicę (w pierwszej kolejności do Wiednia) wyjeżdżał wówczas na dłuższy pobyt aby poznać więcej świata i jednocześnie rozsławiać Polskę na forum międzynarodowym. Nikt jednak wówczas nie przypuszczał, że wyjedzie on na zawsze.
Droga do Wiednia wiodła przez Kalisz, Wrocław, Drezno i Pragę. W Kaliszu do Chopina dołączył Tytus Wojciechowski, jego przyjaciel jeszcze z czasów licealnych, z którym odtąd wspólnie odbywał podróż. Dyliżans zatrzymał się następnie we Wrocławiu, gdzie Chopin z Wojciechowskim spędzili parę dni, bawiąc m.in. w operze. W mieście nad Odrą Fryderyk Chopin dał także koncert w Resursie (klub towarzyski), gdzie zagrał dwie części z Koncertu fortepianowego e-moll (cz. II Romans i cz. III Rondo) oraz jak to było w zwyczaju, improwizował na temat modnej wówczas opery „La muette de Portici” („Niema z Portici”) Daniela Françoisa Aubera (prapremiera – Paryż 1828 r.). Ponieważ poza terytorium ziem polskich Chopin nie był jeszcze znanym kompozytorem, to snobistyczne elity wrocławskie nie wiedziały jak się odnieść do występu młodego muzyka. W swoim liście do rodziców doskonale skomentował to słowami: „żaden z Niemców nie wiedział, co robić. Tytus [Tytus Wojciechowski] miał uciechę patrząc na nich. Ponieważ ja jeszcze nie miałem ustalonej reputacji, więc dziwiono się i bano dziwić; nie wiedzieli, czy kompozycja dobra, czy też im się tak tylko wydaje. Jeden z tutejszych znawców przybliżył się do mnie i chwalił nowość formy, mówiąc, że mu się nic jeszcze w tej formie nie zdarzyło słyszeć, nie wiem, kto to był, ale ten mię może najlepiej zrozumiał”.
Jakże wymownie brzmią i dziś te słowa, bowiem nadal do dobrego tonu należy bywanie na koncertach, ale już tylko niewielka część słuchaczy zadaje sobie trud, żeby wniknąć głębiej w istotę muzyki poprzez poznawanie jej również poza sporadycznie słuchanymi koncertami (np. we własnym domu).
Samo przyjecie, zorganizowane po koncercie, Chopinowi nie do końca przypadło do gustu, o czym w tym samym liście pisał: „Straszne tu Niemcy, przynajmniej wczorajsze towarzystwo; nasz pan Schraff jest wyjątkiem”. Wspomniany Scharff był poznanym przypadkiem wrocławskim kupcem, który oprowadzał Chopina i Wojciechowskiego po mieście.
Kolejnymi miastami, odwiedzonymi przez Chopina, były Drezno i Praga. Chopin będąc w Dreźnie na wieczorze muzycznym w domu prywatnym, zadziwił się nową niemiecką modą, zastawszy w salonie dużą liczbę dam, które słuchając muzyki jednocześnie szydełkowały na drutach. W kręgu kultury niemieckiej należało bowiem wówczas do dobrego tonu szydełkowanie w czasie domowych koncertów, pokazujące w ten sposób (właściwy dla kultury niemieckiej) połączenie zmysłu praktycznego z artystycznym. Chopin z przekąsem relacjonował swoje wrażenia rodzicom: w sali „w której po obu stronach ośmiu ogromnych stołów mnóstwo siedzących dam spostrzegłem. Nie tyle brylanty, jakie je zdobiły, ile druty w oczach mi się migały. Bez żartów, liczba dam i drutów była tak wielką, że można się było obawiać jakiegoś przeciwko mężczyznom powstania, które chyba okularami i łysinami przyszłoby zwalczyć: szkieł bowiem mnóstwo, a coraz to goła skóra”.
Wielkim zainteresowaniem Chopina cieszyła się także drezdeńska galeria obrazów, którą Chopin znał już z wcześniejszego pobytu w Dreźnie (w 1829 r.) i na jej temat pisał „Gdybym tu mieszkał, chodziłbym tam co tydzień, gdyż istnieją obrazy, na których widok zdaje się, że słyszę muzykę”. Także najprawdopodobniej właśnie podczas pobytu w Dreźnie w 1830 r., w domu Komarów, Chopin poznał Delfinę Potocką z domu Komarównę, z którą później utrzymywał ożywiony kontakt.
Ostatecznie Chopin do Wiednia dotarł 23 listopada 1830 r., gdzie pozostał przez 8 miesięcy. W Warszawie 6 dni później, w nocy z 29 na 30 listopada wybuchło powstanie, pod przewodnictwem Piotra Wysockiego, rozpoczęte marszem na Belweder. Było ono początkowo wymierzone przede wszystkim przeciwko wielkiemu księciu Konstantemu – wodza naczelnego wojsk Królestwa Polskiego (wchodzącego w skład Cesarstwa Rosyjskiego), brata cara Mikołaja I. Fryderyk Chopin na wieść o powstaniu chciał wrócić do Warszawy, lecz od pomysłu tego odwiódł go Tytus Wojciechowski, który sam jednak ostatecznie tam wyruszył. W liście do rodziny Chopin pisał: „Mama kontenta, że mnie [w Warszawie] nie ma, ale ja niekontent jestem”.
Fryderyk Chopin, rysunek Elizy Radziwiłłówny z 1829 r.
W grudniu 1830 r. Chopin włączył się w aktywne uczestnictwo w życiu muzycznym Wiednia, początkowo bez świadomości, co się działo w Warszawie. Odnowił także kontakty z poprzedniego pobytu w mieście (w 1829 r.) m.in. z Karlem Czernym i Janem Nepomukiem Hummlem (znanym pianistą i kompozytorem). W Wiedniu Chopina odwiedził również bawiący tam wówczas August Freyer – znany warszawski organista kościoła ewangelicko-augsburskiego. Kompozytor samotnie spędził Święta Bożego Narodzenia. Wiedząc już o wybuchu powstania, w liście do swego przyjaciela Jana Matuszyńskiego, który aktywnie uczestniczył w Powstaniu Listopadowym, Chopin wyraził swój nastrój: „Mój Boże, i ona [ Konstancja] i siostry, choć szarpiami [materiał do opatrywania skaleczeń] mogą się przysłużyć, a ja… Gdyby nie to, że ojcu może ciężar, natychmiast bym powrócił. Przeklinam chwilę wyjazdu i przyznaję, znając moje stosunki, że po odjeździe Tytusa, za wiele razem na głowę mi spadło. […] W salonie udaję spokojnego, a wróciwszy do domu, piorunuję na fortepianie”.
W styczniu 1831 r. doszło w Warszawie do detronizacji cara Mikołaja I, któremu przewodziło Towarzystwo Patriotyczne, kierowane przez Joachima Lelewela. Chopin w Wiedniu żył w dalszym niepokoju, o czym dał znać w liście do swojego dawnego nauczyciela Józefa Elsnera. „Od dnia jednak, w którym się dowiedziałem o wypadkach 29 listop., aż do tej chwili nie doczekałem się niczego, prócz niepokojącej obawy i tęsknoty”. W dalszej części listu Chopin usprawiedliwiał się, że do tej pory nie myślał o własnym koncercie, bowiem zbyt mocno targały nim niepokoje związane z wydarzeniami w Warszawie. Dopiero 4 kwietnia 1831 r. Chopin wystąpił grając Koncert fortepianowy e-moll op. 11.
Będąc na jednym z koncertów, słyszał grę Henriego Herza, wiedeńskiego pianistę i kompozytora. Jednak nie wypowiedział się zbyt pochlebnie na temat jego „Wariacji na tematy polskie” pisząc: „Biedne polskie motywa! Ani się spodziewacie, jakimi majufesami was naszpikują, nazywając to dla przywabienia publiczności polską muzyką”. 11 czerwca 1831 r. Chopin dał w Wiedniu koncert publiczny, wykonując ponownie Koncert fortepianowy e-moll. Nad Dunajem powstały także niektóre pieśni do słów Stefana Witwickiego, które autor otrzymawszy chwalił w liście do kompozytora.
W Wiedniu Chopin borykał się także z problemami paszportowymi, jako obywatel Cesarstwa Rosyjskiego, o czym relacjonował rodzinie „Paszport co dzień mi obiecują i co dzień od Annasza do Kajfasza drepczę dla odebrania tego, com w depozycie policji zostawił. Dziś jeszcze nowej dowiedziałem się rzeczy: że mój paszport tak gdzieś zarzucono, że go nie tylko nie odszukają, ale potrzeba, ażebym podał prośbę o wydanie mi nowego. Dziwne nas wszystkich spotykają koleje: chociaż jestem gotów wyjechać, przecież nie mogę…” Jakże współcześnie mogą brzmieć te słowa… Ostatecznie Chopin, pomimo uzyskania wizy do Londynu, nie otrzymał pozwolenia na wyjazd w rosyjskiej ambasadzie w Wiedniu, dlatego przez Monachium udał się do Paryża.
Jeszcze z Wiednia Chopin pisał do rodziny: „Ale ja się niczego tutaj nie uczę, co jest wiedeńskie z natury. […] Walca, na przykład, żadnego należycie tańczyć nie umiem, to już dosyć. Mój fortepian nie słyszał, tylko mazury”. W Wiedniu skomponował kilka mazurków (stylizacje polskiego tańca narodowego), 4 nokturny (liryczne utwory o śpiewnej linii melodycznej), etiudy oraz pieśni. 20 lipca 1831 r. Fryderyk Chopin opuścił Wiedeń, udając się przez Linz, Salzburg, Monachium i Stuttgart do Paryża.
Michał Piekarski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?