Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fryzjerzy z brzytwą na gardle. Większość nie przetrwa maja bez klientów. Kto nas ostrzyże? Kiedy otwarcie? Sasin: Nie ma rekomendacji 9.05.

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
28 proc. zakładów fryzjerskich nie ma już żadnych pieniędzy na kontynuację działalności, a 37 proc. kolejnych przetrwa bez klientów najwyżej do końca maja – wynika z ankiety przeprowadzonej wśród 215 właścicieli salonów przez ekspertów spółki Polwell - Fale Loki Koki, działającej w branży od 30 lat. Nic dziwnego, że fryzjerzy z coraz większą niecierpliwością czekają na ogłoszenie przez rząd daty, w której będą mogli wrócić do pracy.

FLESZ - Jak będziemy wracać do normalności?

– Otworzymy, kiedy będą warunki i kiedy będzie rekomendacja ministra zdrowia. W trudnych czasach musimy kogoś słuchać. On nas przeprowadził przez najtrudniejszy okres. Podchodzi racjonalnie do tego, co się dzieje. Na tyle szybko zareagował, że przebieg epidemii jest łagodniejszy niż w wielu innych krajach – tak minister Jacek Sasin odpowiedział w czwartek na pytanie, kiedy salony fryzjerskie zostaną odblokowane.

Zgodnie z rządowym planem odmrażania gospodarki, fryzjerzy mają wrócić do pracy dopiero w przedostatniej, trzeciej fazie. Część polityków PiS sugerowała ostatnio, że może się to stać już 18 maja, inni zaprzeczają.

Tymczasem, jak wynika ze wspomnianych badań - i co potwierdzają nam także właściciele salonów w Krakowie - pieniądze na przetrwanie bez klientów dłużej niż do końca maja ma niespełna jedna trzecia firm, z czego większość przetrzyma co najwyżej czerwiec. Potem branża ulegnie niemal całkowitej zagładzie.

Z ostatniej chwili:

- Branża beauty zapewnia w Polsce ok. 300 tysięcy miejsc pracy. Salony fryzjerskie to małe firmy, ale w skali kraju stanowią ważny segment pracodawców. Właściciele salonów jasno sygnalizują, że jeżeli obecny stan będzie się przedłużał, to nie będą w stanie zapewnić środków finansowych na kontynuowanie pracy w swoim zakładzie: będą zmuszeni ograniczać etaty i pensje lub zamykać firmy – opisuje Waldemar Kotecki, właściciel Fale Loki Koki.

Najciekawsze w tym tygodniu, przeczytaj!:

Fryzjerzy to najliczniejsza grupa w sektorze usług wymagających bliskiego bezpośredniego kontaktu z klientami. Świadczenie tego typu usług zostało przez rząd zabronione z początkiem kwietnia, jednak wyraźny ubytek klientów było widać już od połowy marca, gdy wprowadzono pierwsze administracyjne zakazy i obostrzenia (zamknięcie granic, zawieszenie połączeń lotniczych, zamknięcie szkół i przedszkoli).

Część właścicieli salonów zdecydowało się zawiesić działalność jeszcze wcześniej, po pierwszych doniesieniach o zwiększającej się liczbie zachorowań w Polsce. Chodziło o bezpieczeństwo klientów oraz personelu.

- Praktycznie od połowy marca nie zarabiam, a każdy dzień, w którym moje miejsce pracy jest zamknięte, generuje kolejne straty. Do tego muszę opłacić zatrudnionych pracowników, ponieważ bez ich wsparcia i pracy nie wyobrażam sobie dalszego funkcjonowania zakładu. Dla wielu z nas maj może okazać się miesiącem decydującym, czy przetrwamy i będziemy mogli prowadzić dalej swoją działalność – opisuje dyrektor artystyczny marki Artego, Wojtek Zieliński.

Ograniczenie etatów lub obniżka pensji dla pracowników

We wspomnianej ankiecie aż 44 proc. właścicieli salonów fryzjerskich stwierdziło, że jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie w maju - czyli rząd nie zdecyduje się na szybkie uruchomienie kolejnego etapu odmrażania gospodarki, w którym przewidziane jest otwarcie zakładów fryzjerskich i kosmetycznych (oraz restauracji) - zmuszeni będą podjąć działania w kierunku redukcji zatrudnionego personelu.

Ponad połowa właścicieli skłania się ku czasowej obniżce wynagrodzeń, by utrzymać wszystkich pracowników, nieco mniej nie kryje, że będzie musiało się rozstać z częścią załogi. Co ósmy salon zapowiada, że jeśli w maju nie wznowi działalności i nie zacznie zarabiać, to z końcem miesiąca ogłosi upadłość. Wtedy pracę i źródło dochodów stracą wszyscy – właściciele i zatrudnieni.

Zdecydowana większość właścicieli salonów fryzjerskich i kosmetycznych już wcześniej ścięło do minimum wszelkie pozostałe koszty – ograniczając zakupy produktów i wydatki administracyjne czy księgowe,

Samopomoc i zbyt skąpa tarcza

Obecna sytuacja wymaga od fryzjerów i firm, z którymi współpracują, nadzwyczajnych działań, które pomogą przetrwać czas pandemii. Dobrym przykładem jest akcja #FryzjerzyFighterzy, która zakłada przekazanie salonom 100 000 farb do koloryzacji; ma to pozwolić na spokojniejszy powrót fryzjerów do w miarę normalnej pracy.

Koronawirus w Krakowie: 10 głównych ofiar epidemii. Profesje...

- Od początku pandemii postawiliśmy sobie za cel wsparcie naszych klientów. Udostępniliśmy sprzedaż produktów i bonów online bez żadnej prowizji, a także bezpłatne szkolenia i konsultacje na temat rozwoju biznesu i bezpiecznego powrotu do pracy. Z naszych rozwiązań skorzystały tysiące właścicieli salonów, którzy m.in. w ciągu czterech tygodni sprzedali vouchery o wartości ponad 2,5 mln zł. - mówi Sebastian Maśka, prezes Versum.

57 proc. właścicieli salonów fryzjerskich uważa, że rozwiązania zaproponowane przez rząd w tarczach antykryzysowych są generalnie dobre, ale na pewno niewystarczające, by uratować firmy i pracowników. Dla 35 proc. właścicieli rządowa pomoc jest rozczarowaniem (w tej grupie najwięcej jest tych, którzy deklarują likwidację działalności). Naprawdę zadowolonych jest tylko 7 proc. badanych.

- Warto zaznaczyć, że jesteśmy branżą, której przychody w związku z zaistniałą sytuacją zmalały praktycznie do zera. A jest to często dla wielu osób jedynie źródło dochodów. Im dłużej obecny stan będzie się utrzymywał, tym w coraz trudniejszej sytuacji finansowej będziemy. Jesteśmy już dzisiaj przygotowani do tego, aby otworzyć swoje miejsca pracy z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa i mamy nadzieję na szybkie decyzje rządu w tej kwestii - mówi Leszek Ligęza, właściciel salonu fryzjerskiego w Gdańsku.

Na pytanie, jakie działania ze strony administracji rządowej są lub byłyby najbardziej pomocne w ratowaniu firm, najwięcej osób wskazało zwolnienie ze składek ZUS (90 proc.). Kolejne miejsce zajęły dopłaty wynagrodzeń lub postojowego do pracowników (59 proc.) oraz zawieszenia opłat za wynajem lokalu (55 proc.). Ankietowani fryzjerzy zwrócili również uwagę na pożyczkę rządową (21 proc.), przyspieszenie zwrotu podatków (11 proc.) oraz uruchomienie łatwo dostępnych linii kredytowych (9 proc.).

Kraków: fryzjerzy i ich klienci nie mogą się doczekać otwarcia salonów

Strzyżenie znajduje się od kilku tygodni na pierwszym miejscu listy najpilniejszych potrzeb Polaków, a zwłaszcza Polek. - Nic dziwnego: wszyscy siedzą w domach zarośnięci lub z odrostami. A my jesteśmy gotowi. Wrócilibyśmy do pracy już dziś, oczywiście z zachowaniem wymogów bezpieczeństwa – mówi Ewa Kurczab, właścicielka popularnego krakowskiego salonu fryzjerskiego Eric Stipa, ulokowanego w centrum handlowym M1.

Szesnaścioro jej fryzjerek i fryzjerów siedzi w domach i coraz bardziej frustruje się bezczynnością. A klientki i klienci nie kryją desperacji.

– Ludzie bardzo chcą się zapisać na wizyty. Zwłaszcza ci, którym z powodu zakazu przepadły terminy – mówi Kinga Kaczmarzyk, żona Szymona, właściciela innego popularnego w Krakowie salonu fryzjerskiego.

Większość krakowskich fryzjerów uważa, że „rozsądne otwarcie biznesu” mogłoby nastąpić już dziś. Coraz trudniej utrzymać firmy bez przychodów, tym bardziej, że pomoc państwa (z tarczy antykryzysowej) do zdecydowanej większości jeszcze nie dotarła. Kolejne tygodnie bezczynności wymuszą na wielu zakładach zwolnienia pracowników.

- Prawie cała moja ekipa chce wrócić do pracy choćby dziś – mówi Ewa Kurczab. Przyznaje, że trudno jej sobie wyobrazić zachowanie dwumetrowego dystansu, albo strzyżenie, farbowanie, mycie czy modelowanie włosów klientek noszących maseczki, ale…

Najciekawsze w tym tygodniu, przeczytaj!:

- Wszystkie trudności da się jakoś przezwyciężyć. Właściwe procedury, dezynfekcja, maseczki, rękawice, przyłbice dla personelu, limit osób przebywających w salonie… To jak najbardziej możliwe – przekonuje pani Ewa. Dodaje, że zanim rząd zamknął zakłady fryzjerskie, w tym jej salon, stosowała wraz całym personelem bardzo restrykcyjne zasady i procedury, więc pracownicy potrafią się dostosować.

- Chcemy jak najszybciej wrócić do pracy, ale z drugiej strony rozumiemy, że trzeba tu zachować zdrowy rozsądek i może faktycznie warto poczekać tydzień, by się przekonać, czy nie ma wzrostu zachorowań po świętach – mówi z kolei Kinga Kaczmarzyk. Zastrzega jednak, że ponowne otwarcie nie może być odwlekane przez kolejne tygodnie, bo nie wytrzymają tego zarówno fryzjerzy, jak i ich klienci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski