Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja Aktywnej Rehabilitacji pomaga niepełnosprawnym wrócić do życia

Anna Agaciak
Instruktorzy Fundacji Aktywnej Rehabilitacji zajmują się dziećmi na wózkach od trzeciego roku życia
Instruktorzy Fundacji Aktywnej Rehabilitacji zajmują się dziećmi na wózkach od trzeciego roku życia Archiwum FAR
Pomoc. Niepełnosprawnym, którzy trafiają do krakowskiego oddziału Fundacji Aktywnej Rehabilitacji, nikt z pracowników ani wolontariuszy fundacji nie obiecuje cudów. Nie wstaną z wózków i nie będą chodzić. Ale ich życie na pewno się zmieni

O Fundacji Aktywnej Rehabilitacji (FAR) wieści rozchodzą się najczęściej „pocztą pantoflową”. Niepełnosprawni albo ich rodzice dowiadują się o tym, czym fundacja się zajmuje, z rozłożonych w szpitalach i poradniach ulotek albo z opowieści osób, które z FAR miały do czynienia. Nie zawsze chcą jednak skorzystać z oferowanej pomocy.

Niepełnosprawni bardzo często uważają się za ludzi drugiej kategorii, są biernymi obserwatorami toczącego się wokół nich życia. Przecież są skazani na wózek. Nie wierzą, że coś się może zmienić. Czasami zwlekają z nawiązaniem kontaktu z FAR miesiącami lub latami. A ten kontakt pomógłby im uwierzyć w siebie.

Autorytet na wózku
Marcin Starowicz miał 18 lat, gdy po skoku na główkę do wody, został niepełnosprawny. Lekarz po obejrzeniu zdjęć rentgenowskich nie miał żadnych wątpliwości. Chłopakowi mógł zaproponować jedynie ćwiczenia rehabilitacyjne i wózek inwalidzki.

- Przez dwa lata ćwiczyłem mięśnie, byłem więc silny, ale nic na wózku nie potrafiłem zrobić - opowiada. - I wtedy, podczas ćwiczeń, zauważył mnie instruktor fundacji. Zaproponował mi wyjazd na obóz usprawniający. Tam dowiedziałem się, jak żyć z moją niepełnospraw-nością, jak ją pokonać.

Na obozach FAR instruktorzy, fizjoterapeuci, psycholodzy uczą samoobsługi. Dla pełnosprawnych zapięcie koszuli lub założenie skarpetki może wydawać się banalną czynnością. Dla osoby częściowo sparaliżowanej to często marzenie życia...

Na obozach instruktorzy pokazują swym podopiecznym, jak mają się ubierać, myć, samodzielnie jeść, ale nade wszystko, jaki wózek jest dla nich odpowiedni i jak należy na nim jeździć. Uczą, jak pokonywać przeszkody, jak radzić sobie w mieszkaniu i w mieście. To jednak dopiero początek drogi.

Marcin na wózku jeździ już od 16 lat. Młody mężczyzna poznał dziewczynę z Krakowa, tutaj się przeprowadził i związał z FAR. Został instruktorem aktywnej rehabilitacji. Jest absolutnie wiarygodny dla swych podopiecznych. Pracuje, jeździ samochodem, jest aktywny i wesoły.

--Nasze dzieciaki są w niego wpatrzone jak w obraz - śmieje się Katarzyna Kowalczyk, instruktorka FAR. - Chcą być takie jak on, a to sprawia cuda.

Instruktorów na wózkach w krakowskim FAR jest aż 30. Pracują tak samo ciężko jak ich pełnosprawni koledzy. Wspomaga ich prawie stu wolontariuszy. Jedną z nich jest Maya De Faveri. Jest uczennicą Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących. Chciała się tu nauczyć grafiki komputerowej. - Zaczęłam pomagać w biurze. Szukam też niepełnosprawnych dzieci w internecie, zachęcam je, aby tu trafiły - opowiada z przejęciem.

Uwierzyć w siebie
Fundacja zajmuje się dziećmi i dorosłymi. Instruktorzy i wolontariusze FAR szukają ludzi potrzebujących pomocy w szpitalach, poradniach i w internecie. Czasami dostają telefon ze szpitala, że trafił tam ktoś, komu mogą pomóc.

- Nasze projekty są skierowane do osób z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz z urazami kręgosłupa, ostatnio zaczęliśmy zajmować się także niepełnosprawnymi z mózgowym porażeniem dziecięcym, potrafiącymi się komunikować - wylicza Kasia Kowalczyk.

Fundacja swą pomoc proponuje dzieciom nawet od 3. roku życia i ich rodzicom. Bo nie tylko dzieciom trzeba pomóc. - Naszą rolą jest też przekonanie rodziców, że ich pociech nie trzeba we wszystkim wyręczać - mówi Marta Antoniak, instruktorka FAR. Dziś dzieci w wieku od 3. do 16. roku życia mają aż 60.

- Zaczynamy od zaproponowania wyjazdowego 10-dniowego obozu usprawniającego - wyjaśnia Iwona Opalińska, szefowa krakowskiej fundacji. - Często to szok dla rodziców, ponieważ muszą się rozstać z dziećmi, a bywa, że nigdy tego nie robili. Zapraszamy ich dopiero na końcówkę obozu.

Dla niepełnosprawnych dzieci właśnie to rozstanie z - często nadopiekuńczymi - rodzicami jest przełomowe. Na obozie, choć mają zapewnione wsparcie wolontariuszy, nikt ich nie wyręcza. Muszą ciężko pracować. - To jest praca od podstaw - śmieje się Marcin. - Pokazujemy i uczymy każdego indywidualnie, jak wstawać z łóżka, przesiadać się na wózek, jak z ich dysfunkcjami ubrać skarpetkę czy sweter, jak zapiąć guzik od koszuli. Każdy uczy się więc trochę czego innego.

Po dziewięciu dniach takiej pracy na obóz przyjeżdżają rodzice i... nie mogą uwierzyć w to, co widzą. Ich dzieci dumnie prezentują nabyte umiejętności i okazuje się, że wcale nie są takie niepełnosprawne, jak sądzili. Ba, dzieci przy wielu czynnościach już nie oczekują ich pomocy. Są łzy, ogromne wzruszenie.

- Oni najczęściej nawet nie wiedzą, do czego ich dzieci są zdolne - stwierdza Marta Antoniak. A to przecież dopiero początek trudnej, ale satysfakcjonującej pracy. Przed nimi kolejne obozy i weekendowe zajęcia z instruktorami FAR. Tym razem w salach gimnastycznych, na basenach, ulicach.

Duma z podopiecznych
Nie tylko rodzice i najbliżsi są dumni z postępów niepełnosprawnych. Wzruszenie dopada czasami także instruktorów i wolontariuszy.

- Mamy pod naszą opieką 22-latka z okolic Tarnowa, który znalazł nas w internecie - opowiada Katarzyna. - Zapytał, czy takiemu jak on, od urodzenia na wózku, także moglibyśmy jakoś pomóc. Czy nie jest za późno. Nie było, ale był problem. Jego przewrażliwieni rodzice.

Do domu Tomka z misją pojechała Iwona Opalińska. - I od razu zaliczyłam wpadkę - śmieje się. - Właściwie od drzwi skrytykowałam wózek Tomka. Za ciężki, za masywny. Rodzice chyba mnie nie polubili. Udało się jednak jakimś cudem namówić ich na udział syna w zajęciach naszej fundacji.

Katarzyna dodaje, że chłopak był kompletnie niesamodzielny. Wcześniej we wszystkim wyręczali go rodzice. - Musieliśmy stoczyć batalię, aby pozwolili nam działać. Bali się każdego ruchu syna. Mieli uraz. Chłopak kiedyś spadł z łóżka i złamał nogę - opowiada instruktorka. - Podczas zajęć w FAR Tomek dowiedział się, jak wiele czynności może wykonać bez pomocy. Nawet toaletę. Gdy widzieliśmy, jak ciężko pracuje i jakie robi postępy, serca nam rosły.

Dziś Tomasz pracuje nad rodzicami i myśli o szukaniu dla siebie zatrudnienia. A jeszcze nie tak dawno czuł się... rośliną.

Podobna zmiana nastąpiła w 60-latku na wózku, którego od zawsze wspierała ukochana żona. Nic nie musiał robić. Gdy umarła, był w szoku. Jak ma teraz żyć? Prawdopodobnie z ulotek dowiedział się o FAR. To tutaj nauczył się wszystkiego. - Po naszych obozach jego świat całkiem się zmienił - mówi Iwona Opalińska. - Dziś to jeden z naszych najaktywniejszych podopiecznych. Zaczął jeździć w góry, uwielbia pływać kajakiem.

Aktywizacja zawodowa
Fundacja usprawnia nie tylko fizycznie i psychicznie. Pomaga też znaleźć się na rynku pracy.

Jolanta Dusza-Przychodzeń zajmuje się w FAR aktywizacją zawodową niepełnosprawnych. Pomaga nie tylko tym jeżdżącym na wózkach, ale także niedosłyszącym i niedowidzącym. - U nas takie osoby dostaną nie tylko wsparcie doradcy zawodowego - opowiada. - Możemy ich także wysłać na bezpłatne kursy zawodowe, ale także szukamy dla nich stażu. Indywidualnie dobieramy dla nich miejsca pracy.

Bywa, że podopieczni FAR pierwszy raz przygotowują CV i list motywacyjny, a także podejmują pierwszą pracę zarobkową w życiu. - Nasz projekt okazał się strzałem w dziesiątkę - opowiada Jola. - W 2015 roku zakładaliśmy, że będziemy pracować z ok. 40 osobami. Tymczasem zgłosiło się aż 80, a pracę podjęło 20 osób.

Wzór z Kanady
W 1976 roku na Igrzyskach Paraolimpijskich w Kanadzie niepełnosprawni sportowcy ze Szwecji zauważyli, że ich koledzy ze Stanów Zjednoczonych, z tymi samymi dysfunkcjami, są sprawniejsi i bardziej samodzielni od nich, dzięki specjalnym treningom sportowym. Postanowili wprowadzić takie treningi w swoim kraju. Zaczęli organizować obozy - pierwszy odbył się w 1978 roku. W 1981 powstała formalna organizacja pozarządowa - grupa rekrutująca do aktywnej rehabilitacji.

Do Polski idea usamodzielniania niepełnosprawnych dotarła pod koniec lat 80. Szwedzi przekazali nam swoje metody i pomogli we wprowadzaniu ich w życie. W sierpniu 1988 roku odbył się pierwszy w Polsce obóz wprowadzający. Prowadziło go 12 instruktorów szwedzkich oraz 18 instruktorów polskich. Uczestniczyło w nim 30 Polaków, dobranych tak, by w przyszłości sami mogli zostać instruktorami. Osoby obecne na obozie były inicjatorami utworzenia Grupy Aktywnej Rehabilitacji w Polsce. W tym samym roku powstała FAR.

W Krakowie FAR działa w XXX LO na osiedlu Dywizjonu 303, blok 66, p. 25, 32, tel./fax: 12 356 57 91, tel.kom.: 501 489 008. Wystarczy zadzwonić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski