Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie prawie nie istnieje. Teraz ma prowadzić politykę historyczną

Włodzimierz Knap
Archiwa fundacji pełne są unikatowych dokumentów
Archiwa fundacji pełne są unikatowych dokumentów fot. archiwum fundacji
Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie (FPNP) ma się bardzo marnie. - W ubiegłym roku mieliśmy składać wniosek o jej likwidację, bo nie było już pieniędzy na działalność - przyznaje Rafał Plichta, jedna z pięciu osób, które nadal w niej pracują.

Rząd Beaty Szydło uznał jednak, że FPNP powinna pozostać. - Na tym stanęło i stoi, bo nadal nie wiemy, co władze zamierzają zrobić z fundacją. My jednak na posterunku nie tylko stoimy, lecz aktywnie działamy w ramach skromnych możliwości - mówi Plichta.

Bez zarządu

Fundacja działa od 1991 r. Na koncie ma m.in. pośredniczenie w wypłatach przez Niemcy odszkodowań dla około dwóch milionów Polaków, którzy byli ofiarami Niemiec, a ściślej pracowali przymusowo na terytorium III Rzeszy w czasie wojny.

FPNP nie ma jednak dziś zarządu, choć z jej strony internetowej można się dowiedzieć, że prezesem jest Dariusz Pawłoś. Przed kilkoma tygodniami porzucił on jednak kierowanie fundacją na rzecz pracy rzecznika prasowego ambasady RP w Niemczech (ambasadorem w Berlinie jest prof. Andrzej Przyłębski). Przemysław Sypniewski, drugi i ostatni członek zarządu FPNP, od ponad roku stoi natomiast na czele Poczty Polskiej.

Zmarły ciągle w radzie

Wśród członków Rady FPNP na jej stronie internetowej umieszczeni są ludzie, którzy nie żyją, jak Stefan Kozłowski, więzień obozu koncentracyjnego Stutthof (zmarł 2,5 roku temu) albo tacy, którzy - jak Bogusław Sonik, poseł PO - nie kryją, że o tym, czym się zajmuje obecnie fundacja nie mają pojęcia.

- Ale w przyszłym tygodniu pójdę do jej siedziby i zorientuję się, co słychać - deklaruje Sonik. - Moim zdaniem FPNP mogłaby obecnie pełnić np. rolę mediatora w relacjach między Warszawą a Berlinem. Taka instytucja, oczywiście sprawnie funkcjonująca, jest niewątpliwie potrzebna.

Bajeczna przyszłość?

- Fundacja działa, a działać nie tylko będzie, ale zrobimy wszystko, aby odgrywała wielką rolę, bo takie ma możliwości - mówi z kolei prof. Krzysztof Miszczak, dziś radca generalny w kancelarii premiera i członek Rady FPNP, a w przeszłości także szef Rady i dyrektor fundacji.

Jego zdaniem FPNP powinna pełnić rolę kluczowej placówki, która miałaby decydujący wpływ na kształt polskiej polityki historycznej. Prof. Miszczak informuje nas przy tym, że obecne władze Polski chcą, aby fundacja w przyszłości pełniła rolę „naukowego centrum narracyjnego wobec Zachodu i Wschodu”.

Największe archiwum

- Aby polityka historyczna była skuteczna, musi opierać się mocno i wyłącznie na historii nieprzekłamanej, umocowanej w rzetelnych ustaleniach jej badaczy oraz w źródłach. Inaczej jest skazana na porażkę - twierdzi prof. Tomasz Gąsowski, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Prof. Miszczak podziela taki punkt widzenia. Podkreśla przy tym, że żadna instytucja nie posiada tak dużych zbiorów archiwaliów dotyczących Niemiec czy Austrii jak FPNP. Liczą one aż 25 km dokumentów, w tym wiele o dużej i ogromnej wartości.

Były dyrektor FPNP zwraca też uwagę, mocno przy tym utyskując, że kolejne polskie rządy nie zadbały o to, by policzyć możliwie najdokładniej straty osobowe i materialne Polski w czasie II wojny światowej.

- I nie chodzi o to, by inni uznali naszą wersję historii, ale powinniśmy ją mieć i ją promować, być „uzbrojeni” w rzetelną wiedzę, udokumentowaną źródłowo - mówi prof. Miszczak. - To np., że w Niemczech mało kto pamięta, że II wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 roku nie jest tyle winą społeczeństwa niemieckiego, co zaniechania wszystkich ekip rządzących Polską, które co najwyżej mizernie próbowały przekuć tę wiedzę do świadomości naszych zachodnich sąsiadów.

Plany, planami, a...

Na razie rzeczywistość FPNP mocno skrzeczy. Rafał Plichta twierdzi, że pięcioro ludzi, którzy pozostali w fundacji, czeka na ruch ze strony Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, sprawującego nadzór nad nią, w tym na powołanie nowego prezesa. - Mamy teraz okres „bezkrólewia” - mówi Plichta. - Resort ma wiedzę o naszej sytuacji, ale nie wiemy, co zrobi.

O plany wobec fundacji zapytaliśmy ministerstwo. W ubiegły piątek resort kultury nie zdążył nam odpowiedzieć, ale zrobił to prof. Miszczak: - Za dwa, trzy tygodnie fundacja będzie miała nowe władze - zapewnił nas. Wszystko ma być nowe: Rada Fundacji, zarząd, statut, a w nim na nowo zdefiniowane cele.

Do czasu aż ziszczą się plany, których gorącym orędownikiem jest prof. Miszczak, FPNP pozostanie jednak małą, pozarządową organizacją (nadzorowaną przez resort kultury, który powołuje i odwołuje jej władze). - By móc działać, sami musimy zabiegać o pieniądze. Uzyskujemy je w postaci wywalczonych grantów - twierdzi Plichta.

Za zdobyte w ten sposób pieniądze fundacja m.in. opracowuje bazę obywateli polskich poszkodowanych w czasie okupacji niemieckiej. W tej bazie znajduje się obecnie prawie pięć milionów nazwisk (dotrzeć do niej można, otwierając stronę www.straty.pl). Po zlikwidowaniu w 2016 r. Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa FPNP przejęła po niej tworzenie listy polskich grobów w Niemczech.

Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie

Około 2 mln Polaków, którzy byli ofiarami Niemiec, otrzymało pomoc za pośrednictwem Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Skorzystać z niej mogły tylko te osoby (lub ich spadkobiercy), które zostały przymusowo wywiezione z Polski na terytorium III Rzeszy, m.in. do obozów koncentracyjnych, gett, ciężkich więzień, do pracy niewolniczej lub innej wykonywanej na rzecz Niemiec w okresie II wojny światowej.

Najwyższe wypłaty otrzymali więźniowie obozów koncentracyjnych i gett - po ok. 30 tys. zł. Ale już bardzo liczna grupa osób, która była zmuszona do pracy w rolnictwie, musiała się zadowolić około 4200 zł, nieraz za pięć lat harówki po kilkanaście godzin dzienne. Osoby, które musiały pracować na rzecz przemysłu niemieckiego, za swoją ciężką pracę dostały po około 9 000 zł.

Od 1992 do 2006 roku FPNP wypłaciła świadczenia dla ofiar z Polski na łączną sumę 732 mln zł.

WIDEO: "PiS będzie chciał wmówić społeczeństwu, że konflikt z Unią powstał z powodu reparacji"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski