Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Furtka dla oszustów w Kodeksie pracy

Zbigniew Bartuś
Fot. Archiwum
Prawo. Mamy nową epidemię: wpada kontrola do firmy, a tu cała załoga twierdzi, że jest „pierwszy dzień w pracy”. I tylko dlatego pracuje bez umów i ubezpieczeń.

„Zginął w pierwszym dniu pracy”, „Straciła rękę w pierwszym dniu pracy”– Państwowa Inspekcja Pracy coraz częściej informuje o takich przypadkach. Inspektorzy kontrolujący miejsca zdarzeń podejrzewają, że ofiary wcale nie pracowały „pierwszy dzień”, tylko od wielu tygodni – na czarno.

"Patologicznie pierwszy dzień w pracy" - przeczytaj komentarz autora >>

PIP alarmuje, że zjawisko stało się powszechne, bo sprzyja mu przestarzały Kodeks pracy. – Furtką do nadużyć jest zwłaszcza artykuł 29, który pozwala zawrzeć pisemną umowę z pracownikiem w dniu podjęcia przez niego pracy, a nie przed. Pracodawca nie musi też od razu zgłaszać go do ZUS – ma na to 7 dni. Każdy może więc rozpocząć pracę bez umowy i ubezpieczenia – tłumaczy Anna Majerek, rzeczniczka Okręgowej Inspekcji Pracy w Krakowie.

Adam Lach, wiceszef małopolskiej „Solidarności” mówi, że po wejściu kontroli PIP do firm, zwłaszcza do sklepów czy na budowy, nagminnie zdarza się, że „pół załogi, a nawet cała załoga jest pierwszy dzień w pracy”. – Ludzie pracują bez pisemnych umów, bez przeszkolenia ani minimum bhp. A kiedy inspektorzy pytają o papiery, pracodawca stwierdza, że „pracownik jest pierwszy dzień w pracy i umowa będzie zawarta pod koniec dnia” – opisuje Adam Lach. Dodaje, że w wielu firmach ludzie pracują na takiej zasadzie całymi tygodniami!

Anna Majerek wylicza, że w pierwszym półroczu małopolscy inspektorzy 770 razy badali legalność zatrudnienia i wykryli aż 108 przypadków pracy bez odpowiednich umów i ubezpieczeń; część pracodawców stwierdziła, że „ludzie są pierwszy dzień w pracy” i zawarła stosowne umowy jeszcze w czasie kontroli. A gdyby nie było nalotu PIP?

Kontrolerzy opowiadają o recydywistach, którzy potrafią zwolnić zatrudnionego podczas inspekcji pracownika po kilkunastu dniach i zatrudnić go z powrotem na czarno – aż do kolejnej kontroli, w czasie której znów twierdzą, że „dopiero zaczął pracę”.

– Mówimy tu o zmowie obu stron, przy czym pracownik bywa do niej często przymuszony – wyjaśnia Anna Majerek. Jak twierdzi, takie przypadki są ujawniane przeważnie wtedy, gdy pracownik nie dostanie zapłaty i poprosi o pomoc Państwową Inspekcję Pracy.

W wystąpieniach pokontrolnych inspekcja wielokrotnie apelowała do polityków o zmianę zapisów Kodeksu pracy. W większości krajów zachodnich pracodawca ma obowiązek wręczenia pracownikowi pisemnej umowy oraz ubezpieczenia go przed dopuszczeniem do pracy.

– Na Słowacji, gdzie skala patologii była podobna, taka zmiana rozwiązała problem – podkreśla Anna Majerek.

Jeremi Mordasewicz ze zrzeszającej pracodawców Konfederacji Lewiatan zastrzega, że nie jest zwolennikiem walki z patologią przy pomocy uchwalania nowych przepisów. – Ale skoro PIP alarmuje, że w obecnym stanie prawnym nie daje rady, zmiany wydają się konieczne – mówi. Dodaje, że firmy zatrudniające ludzi na czarno stanowią nieuczciwą konkurencję dla pozostałych, a jednocześnie zmniejszają wpływy do ZUS i budżetu państwa.

Pogląd ten podziela Andrzej Tuta­jewski, szef Małopolskiego Porozumienia Organizacji Gospodarczych. Jego zdaniem proponowana przez PIP zmiana przepisów nie utrudni nadmiernie życia przedsiębiorcom, a jednocześnie może uzdrowić gospodarkę i rynek pracy, hamując rozrost szarej strefy.

Zbieżne z postulatami PIP zmiany prawa proponuje PiS. Zapytaliśmy o opinię na ten temat Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, ale do wczoraj nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Napisz do autora
zbigniew.bartuś@dziennik.krakow.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski