Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbol amerykański. Cała Polska już wie, że w Krakowie jest mistrz

Rozmawiał Artur Bogacki
Filip Mościcki to rozgrywający
Filip Mościcki to rozgrywający Fot. Artur Bogacki
Rozmowa. FILIP MOŚCICKI, kapitan Kraków Kings, mistrza I ligi futbolu amerykańskiego, podsumowuje rozgrywki.

– W finale I ligi pokonaliście na wyjeździe Seahawks Sopot 36:26 i zdobyliście tytuł mistrzowski. Głowa nie bolała po świętowaniu sukcesu?

– Głowa nie. Problemem był zdarty głos, bo w drodze powrotnej wykrzyczeliśmy się za wszystkie czasy. Wracaliśmy do Krakowa pociągiem, teraz chyba już cała Polska wie, że zdobyliśmy to mistrzostwo (śmiech).

– Wygraliście, ale długo niewiele wskazywało, że tak się stanie. To gospodarze prowadzili.

– Przygotowaliśmy się na ten mecz w bardzo konkretny sposób. Zależało nam, aby w pierwszej połowie (dwie kwarty – przyp.) zagrać dokładnie to, co przez cały sezon. Pokazać tę twarz, której rywali się spodziewali. Widać było, że na to są dobrze przygotowani. Na drugą połowę mieliśmy inny scenariusz, który trenowaliśmy przez trzy miesiące, specjalnie pod finał. W defensywie pokazaliśmy nowe rzeczy, a przeciwnicy nie do końca wiedzieli, jak sobie z tym poradzić.

– O co chodzi?

– Cały sezon graliśmy tzw. man coverage, czyli krycie każdy swego, a w drugiej połowie finału zagraliśmy strefą. W ten sposób łatwiej przeszkodzić rywalom w akcjach podaniowych, bo rozgrywający musi podejmować decyzję szybciej, już w trakcie posiadania piłki. W tym przypadku jest dużo wariantów, jeśli ktoś nie jest przygotowany na taką grę, to może mieć problemy.

– Czym jest dla was ten sukces?

– Dla mnie to wielkie szczęście. Gram w futbol od 9 lat, wcześniej dwa razy walczyłem w finale o tytuł mistrzowski, w niższej lidze i Toplidze, a nie udawało mi się wygrać. Jeśli chodzi o drużynę, to jest to taki kamień węgielny pod budowę przyszłości, podstawa do rozwoju.

– Przeskok między pierwszą ligą i Topligą jest pewnie duży.

– Tak, różnica jest spora, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość dawaną przez graczy zagranicznych. Wykonują kawał dobrej roboty. Co do Kings, to według mnie to taka organizacja, która, jeśli jeszcze nie w przyszłym roku, to za kilka lat będzie mogła rywalizować z najlepszymi w Polsce.

– Potrzebni są w Krakowie zagraniczni zawodnicy?

– My podchodzimy do tego inaczej. Bardzo dużo zespołów próbuje dzięki ich umiejętnościom „kupić” wygraną. My natomiast inwestujemy dużo więcej w sztab trenerski, w młodych polskich zawodników. Zależy nam na tym, by rozwijać futbol od podstaw. Czterech naszych trenerów jedzie szkolić się do Stanów Zjednoczonych, nabywać nowe umiejętności.

– „Polskie” podejście wystarczy, by liczyć się w kraju?

– Trudno powiedzieć. Są drużyny, które pokazały, że można sobie poradzić bez „importowanych” graczy, na przykład Kraków Tigers w 2011 roku. Przykładem może być też nasz finał pierwszej ligi. Pokonaliśmy drużynę, która miała zakontraktowanego zawodnika z USA oraz dwóch graczy z doświadczeniem z zagranicznych lig i Topligi. Okazało się, że można wygrać z takim zespołem, jeśli skrupulatnie przygotuje się do sezonu i meczu finałowego.

– Dzięki temu sukcesowi futbol w Krakowie się rozwinie?

– Życzę mistrzostwa także Kraków Tigers (grają w II lidze – przyp.), bo sukcesy niesamowicie pozytywnie wpływają nie tylko na środowisko futbolowe. Ludzie się o nas dowiadują, dużo łatwiej wtedy nam rozmawiać z inwestorami. Inaczej jest, gdy drużyna dopiero aspiruje do mistrzostwa, a inaczej, gdy już je zdobyła. Nam udało się osiągnąć ten cel. Teraz będziemy dążyć do tego, by się rozwijać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski