Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Futbolowe multi-kulti. 19-latek z Nowego Targu w kadrze Iraku

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Al-Ani gra w III-ligowych rezerwach Wisły
Al-Ani gra w III-ligowych rezerwach Wisły Fot. Wojciech Matusik
Urodził się i wychował w Polsce, marzył o grze w reprezentacji Biało-Czerwonych, ale teraz ma szansę pojechać na mistrzostwa świata jako bramkarz drużyny Iraku. Jednocześnie Kais Al-Ani zaczyna odkrywać swoje arabskie korzenie i lepiej poznaje kulturę kraju ojca.

- Jak to wyglądało? Dzwoni telefon, odbiera Pan i słyszy: „Halo, dzwonimy z Iraku, może zagrałby Pan w naszej reprezentacji”?

- Mniej filmowo. Najpierw kontakt przez Facebooka nawiązał ze mną skaut reprezentacji Iraku, który stara się wyszukiwać na całym świecie zawodników mających arabskie korzenie. Po prostu pewnego dnia wyskoczyła wiadomość, otworzyłem i…

- ...szok?

- Oczywiście. Chociaż na początku nie zwracałem na to uwagi, można powiedzieć, że to zignorowałem. Powiedziałem tylko mamie, jako ciekawostkę, że ktoś do mnie napisał z Iraku, i tyle. Uznaliśmy, że kontaktowanie się w takiej sprawie przez Facebooka jest trochę dziwne i tak to zostawiliśmy.

- Irakijczycy mieli kiedyś zabawny przypadek, że też znaleźli piłkarza na Facebooku, w Manchesterze City, wysłali mu powołanie i okazało się, że to było fikcyjne konto.

- O tym nie słyszałem. W moim przypadku byli lepiej zorientowani, znaleźli nagrania moich występów w internecie. Ten skaut był w każdym razie bardzo uparty. Pisał, pisał, ja nie odpowiadałem, potem zaczął też kontaktować się w internecie z moim rodzeństwem, a nawet dotarł do rodziny w Iraku. Widać było, że bardzo mu na tym zależy. W końcu postanowiliśmy się do niego odezwać, już telefonicznie.

- I co Pan od niego usłyszał?

- Że oglądali moje mecze, że spodobałem się trenerom z kadry i czy bym nie rozważył gry dla ich reprezentacji. Na początku zaproponowali mi dołączenie do kadry młodzieżowej, ale na to nie chciałem się zgodzić. Gdy jednak pojawiła się opcja, żeby pojechać na zgrupowanie pierwszej reprezentacji, to postanowiłem spróbować. Oczywiście po dłuższym zastanowieniu.

- Porozmawiajmy o tych rozterkach.

- Wiadomo, Irak to nie jest bezpieczny kraj. Tata nie był zachwycony tym pomysłem, tym bardziej że jego rodzina w Bagdadzie przeżyła kilka nieprzyjemnych incydentów.

- Jakich?

- Mieliśmy na przykład porwanie w rodzinie. To był ten najważniejszy argument, który powodował, że tata nie chciał mnie tam puścić. Potem jednak sam zaczął rozmawiać z ludźmi z irackiej federacji, odezwał się do niego między innymi dyrektor kadry. Krok po kroku sam zaczął się nakręcać i przekonywać do tego pomysłu.

- Teraz ma satysfakcję, że syn będzie miał ściślejsze związki z jego ojczyzną?

- Tak, teraz jest bardzo dumny i cieszy się, że będę mógł reprezentować jego kraj.

- Skoro jednak na początku był sceptyczny, to musieli go przekonać, że będzie Pan tam bezpieczny.

- Sam na początku powiedziałem, że nie ma mowy, abym pojechał na zgrupowanie do Iraku. Inna sprawa jest z oficjalnymi meczami międzynarodowymi, bo ze względów bezpieczeństwa muszą je rozgrywać na neutralnym terenie. Zaczęli mi i ojcu jednak tłumaczyć, że Irbil, w którym drużyna miała się spotkać, jest bezpiecznym miejscem. I rzeczywiście: będąc tam, nie miałem wrażenia, że jestem w tak niebezpiecznym regionie. W Iraku sytuacja jest bardzo nieprzyjemna, a tam dziwiłem się, że to wszystko wygląda tak… normalnie.

- Leciał Pan tam bez cienia obaw?

- Były momenty, że się cieszyłem, ale były też chwile zwątpienia, że to jednak jest zagrożenie. Takie jednak nastały niespokojne czasy. W drodze powrotnej przesiadałem się w Stambule. Cztery dni później na tym lotnisku był zamach. Potem znowu okropne rzeczy działy się w Bagdadzie.

- Ze względu na ojca wcześniej interesował się Pan tym, co dzieje się w Iraku?

- Troszeczkę, ale teraz przywiązuję do tego większą wagę. Wcześniej nie byłem w Iraku, nie widziałem na własne oczy rodziny, którą mamy w Bagdadzie. Chociaż tata cały czas utrzymywał z nią kontakt.

- Może teraz będzie okazja się spotkać?

-Myślę, że ten moment nadejdzie. Gdy byłem w Irbil, rozmawiałem z nimi przez telefon. Przepraszali, że nie dojadą, ale nie byli w stanie. Z Bagdadu to mniej więcej taka odległość jak z Krakowa do Warszawy, ale wiadomo, jaka jest tam sytuacja.

- Jaka jest historia Pańskiego ojca?

- Ha, to nawet dość zabawne. Tata przyjechał do Warszawy z dwoma kolegami, na wakacje. Pojechali na wycieczkę na Podhale i wszyscy znaleźli tutaj żony. Tata potem pracował w ambasadzie Iraku.

- Żyliście blisko z kulturą jego kraju?

- Tata dużo opowiadał o rodzinie, Iraku, próbował nas uczyć arabskiego. Jest muzułmaninem, ale mamie zostawił wolną rękę w światopoglądowych kwestiach i wychowywaliśmy się w religii chrześcijańskiej. Dla mnie więc ten wyjazd to też był skok w inny świat, w inną kulturę. Trzeba było uważać, jak się zachować, poobserwować, dostosować. Aczkolwiek w każdej szatni atmosfera jest podobna; żarty, wygłupy. No i też nie byłem rodzynkiem, bo z Europy było nas pięciu: poza mną dwóch chłopaków ze Szwecji, po jednym z Anglii i Irlandii. A samo zgrupowanie wyglądało całkiem jak w Polsce. Tylko ze względu na upał treningi były później. Nawet o 22, a kolację jedliśmy o 1.30. Nocne życie, można powiedzieć.

- Nazwiska kolegów z kadry musiał Pan wcześniej sprawdzać?

- Musiałem. Prawdę mówiąc, niewiele wiedziałem o piłce nożnej w Iraku. Nawet tata, który jest kibicem i zawsze do mnie dzwoni, że w telewizji jest jakiś mecz i czy go oglądam, niespecjalnie się nią wcześniej interesował. Dopiero teraz zaczął.

- Czyli ten Irak to już definitywnie postanowiony?

- Byłem na jednym zgrupowaniu, nie zagrałem żadnego oficjalnego meczu, więc teoretycznie sprawa jest otwarta. Ale teraz załatwiane są sprawy papierkowe, obywatelstwo i tak dalej. Były małe opóźnienia przez ramadan, ale zapewniają mnie, że nie ma się czym martwić. Przede mną są takie perspektywy: gra w eliminacjach mistrzostw świata, są też igrzyska w Rio de Janeiro, na których mógłbym zagrać z kadrą U-23. To kusi.

- W Polsce takich marzeń nie udałoby się zrealizować?

- Moim marzeniem było grać w reprezentacji Polski, niemniej na mojej pozycji jest duża konkurencja. Choćby teraz w kadrze grają Boruc, Fabiański, Szczęsny. Mogę więc zrezygnować z Iraku, ale nigdy nie zagrać w reprezentacji Polski. Takie ryzyko.

- A może też zdarzyć się tak, że Polska zagra z Irakiem na mistrzostwach świata w 2018 roku.

- Myślałem już o tym. Marzenia.

- Znajomi wspierają Pana w tej decyzji?

- W szatni żarty były i są cały czas, jak zawsze. Przyjmuję to z uśmiechem na klatę. Generalnie jednak ludzie wspierają mnie, bo wiedzą, że to może być dla mnie wielka szansa, krok do przodu. Ci mniej zorientowani w świecie futbolu też mnie nie zniechęcają. Pytają tylko, czy się nie boję.

- I co Pan odpowiada?

- Że nie. Ja tam od razu dobrze się poczułem, od razu się zaaklimatyzowałem. Na treningi przychodziło po tysiąc kibiców, na pierwszym krzyczeli „Welcome, welcome, Kais Al-Ani!”. Śledzę irackie fora piłkarskie, Instagram, Facebook, co tam piszą o mnie i innych zawodnikach. Jedna telewizja prosiła o wywiad, ale, niestety, chcieli go zrobić po arabsku.

- Teraz szlifuje Pan język?

- Staram się uczyć. Trochę sam, trochę tata mi pomaga.

- Jedno jest pewne: dzięki temu Irakowi zrobił się wokół Pana mały szum.

- Traktuję to jak dużą szansę. Perspektywy są, ale najpierw trzeba potwierdzić swoją wartość na boisku. W tym wypadku nasz futbol nie różni się niczym od irackiego.

***

Kais Al-Ani urodził się 29 marca 1997 r. w Nowym Targu. Jest wychowankiem piłkarskiej szkółki Górale Nowy Targ, w której wiceprezesem jest jego mama - Danuta Al-Ani. W Wiśle Kais występuje od 2012 roku, w tej chwili jest zawodnikiem III-ligowych rezerw krakowskiego klubu.
Ma troje rodzeństwa. Jego brat Ali jest wokalistą w zespole Oktan Band, swego czasu brał udział w programach X-Factor i Szansa na Sukces. Siostra jest modelką, a drugi brat prowadzi portal społecznościowy spontanwypad.pl, na którym ludzie mogą się umawiać na wspólne - jak sama nazwa wskazuje - wypady.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski