Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galaktyka Lewandowskiego

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Jak bardzo tęskniliśmy za tym, co nieuchronnie nadeszło: nowy sezon na sprzedawanie Roberta Lewandowskiego uważam za otwarty.

Minęło raptem półtora roku od momentu, gdy polski napastnik założył koszulkę Bayernu Monachium. Podpisał kontrakt na pięć lat, ale we współczesnym futbolu czasu nie odmierzają zegary, tylko menedżerowie. Dziś Cezary Kucharski, nareszcie wolny od obowiązków sejmowych, jest już w ogniu walki o nową umowę, nowe zarobki, nową prowizję. Albo o nowy transfer.

Gdy dwa lata temu Luis Suarez połakomił się na ofertę Arsenalu, Steven Gerrard miał dla niego tylko jedną radę. Zostań w Liverpoolu rok dłużej, pokaż, że jesteś jednym z najlepszych napastników świata, a potem odejdź: do Realu Madryt lub Barcelony. Bo tylko w jednym z tych klubów jest miejsce dla największych. Urugwajczyk posłuchał kapitana The Reds i nie pożałował.

Wiadomo, że jeśli „Królewscy” i Barca ustawiają się w kolejce do zawodnika, to owa kolejka gwałtownie się kurczy, bo reszta odpada w przedbiegach. Prezes Florentino Perez ustawił się frontem do Lewandowskiego w czasach, gdy był jeszcze graczem Borussii. I Polak miał ogromny ból głowy, czy przyjąć bajeczną ofertę Bayernu, z którym niemal wszystko było ustalone, czy skusić się na propozycję, która mogła nigdy więcej się nie powtórzyć.

Dzisiaj można powiedzieć, że wybrał mądrze. W Bawarii osiągnął status, jaki pozwala mu przenieść się do Madrytu w roli gwiazdy, a nie piłkarza na dorobku, który mógłby ugiąć się pod ciężarem oczekiwań i nigdy nie posmakować stałego miejsca w pierwszym składzie. Przejście do Realu po przyszłorocznym Euro odbyłoby się na zupełnie innych warunkach. „Lewy” stał się napastnikiem w pełni ukształtowanym, dojrzałym do występów w gronie galaktycznych. W czym zawiera się także gotowość do brylowania w świecie zarządzanym przez speców od wizerunku, do czego przecież wielkiej smykałki nie miał.

Teraz kibicujemy mu, licząc na wydanie przez Real niebotycznej kwoty. Tak, tak, chcemy, by ktoś wreszcie wyraził obecną wartość Polaka w konkretnych liczbach. Nie wirtualną, nie poprzez portal transfermarkt.de, ale rzeczywistą, gdy pieniądze przelewane są z konta jednego klubu na konto drugiego z adnotacją „transfer Lewandowskiego”. Pozbawiono nas tej narodowej satysfakcji, gdy odchodził z Dortmundu, a przecież chcemy wreszcie, na równych prawach z Portugalczykami i Brytyjczykami móc żonglować magicznymi kwotami zbliżonymi do poziomu stu milionów euro. Chcemy umieścić Lewandowskiego gdzieś między Ronaldo a Beckhamem, tudzież Bale’em a Figo, stawiając pieczątkę na jego klasie, sławie i naszej próżności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski