Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galway Wenecja Irlandii

Redakcja
Michał Dzierża



jeśli wierzyć w reinkarnację... Wiem z pewnością, że moją ojczyzną w poprzednim wcieleniu musiała być Irlandia. A domem mogł być tylko Blarney Castle - położony niedaleko Corku zamek. Warto go odwiedzić choćby po to, by wysłuchać mrożących krew w żyłach opowieści o pewnej wiedźmie i właścicielu całej posiadłości.
     
     Do Blarney można się wybrać podczas pobytu w jednej z najbardziej atrakcyjnych turystycznie krain Zielonej Wyspy - w położonym na zachodnim wybrzeżu hrabstwie (i mieście) Galway. Albo wyskoczyć na jeden dzień z Dublina.
     Miasto Galway łączy w sobie mistycyzm Blarney oraz spontaniczność, ruch i koloryt stolicy. Od Dublina jest jednak nie tylko mniejsze, ale i bardziej przytulne, przyjazne. Tutaj też więcej ludzi posługuje się dwoma językami: angielskim i irlandzkim. Galway City (albo Gaillimh) jest bowiem jednym z najważniejszych ośrodków tzw. Gaeltachtu, czyli tej części kraju, gdzie szczególnie pielęgnuje się znajomość irlandzkiego. Wszystkie sklepowe szyldy, uliczne tablice, a nawet artykuły prasowe, pisane są w tym języku a tylko jakby przy okazji także i po angielsku. Wiele miejscowych organizacji, stowarzyszeń, teatrów, posługuje się wyłącznie językiem irlandzkim.
     Do Galway - stolicy drugiego co do wielkości hrabstwa całej wyspy - najlepiej dojechać z Dublina autobusem sieci Bus Eireann. Wydatek na bilet nie jest zbyt wielki, choć podróż może potrwać nawet do sześciu godzin. Ale Irlandczycy mają bardzo specyficzne podejście do czasu i zazwyczaj nigdzie im się nie spieszy. Trzeba ze stoickim spokojem przyjmować godzinne spóźnienie Irlandczyka na umówione spotkanie i jego późniejsze zdziwienie: Czyżbym się spóźnił?
     Dojeżdżając do miasta zobaczymy górującą nad nim kopułę katedry, która, mimo średnich rozmiarów, jest najwyższym budynkiem w okolicy. Wszystkie autobusy kończą jazdę w rejonie Eyre Square - głównego placu Galway.
     Charakter tego kilkudziesięciotysięcznego miasta tworzą w dużym stopniu studenci. To właśnie oni rozdają przybyszom wysiadającym z autobusów ulotki reklamujące tanie noclegi. Jedna noc w hostelu może kosztować około dziesięciu funtów, a poza sezonem nawet około pięciu. Na nieco bardziej zamożnych czekają liczne hoteliki typu "bed and breakfast", gdzie oprócz wyżywienia i noclegu w dwu - trzyosobowych pokojach, można także liczyć na uprzejmą obsługę i ciepłą, rodzinną atmosferę.
     Można zatrzymać się w samym centrum miasta, które tętni życiem w ciągu dnia i wieczorem, lub też w oddalonej nieco od centrum nowoczesnej dzielnicy Salthill, przyciągającej spragnionych życia nocnego. W ciągu dnia Salthill to przede wszystkim plaża, promenada i cała seria kiczowatych pseudoatrakcji turystycznych - charakterystycznych dla tego typu nadmorskich kurortów.
     Tak czy inaczej, najbardziej atrakcyjne jest serce miasta, przez które przepływa czysta i pełna łososi rzeka Corrib. Tam też można zobaczyć sporo historycznych budynków i innych śladów bogatej przeszłości Galway.
     Wzmianki o jego pierwszej budowli pochodzą z XII wieku. Dwie z największych bitew stoczonych w Irlandii miały miejsce właśnie w okolicach Galway. Z nim też kojarzy się nazwiska takich twórców jak W. B. Yeats, James Joyce, czy Padraic O’Conaire, który był największym twórcą literatury irlandzkojęzycznej.
     Pamiątki związane z wydarzeniami, czy postaciami historycznymi są dobrze zachowane, a informacje o nich można znaleźć w publikacji "The Tourist Trail of Old Galway, sprzedawanej w biurze turystycznym na Aras Failte (tuż obok Eyre Square). Korzystając z tej książeczki i z informacji na ustawionych w mieście tablicach - znakach można łatwo obejść Galway wąskimi, krętymi uliczkami, na których historia miesza się ze współczesnością. W odróżnieniu od wielu innych miejsc tego typu nie jest jednak przez nią przyćmiona. Najlepszym tego świadectwem jest centrum handlowe - Eyre Square Centre. Zostało ono tak zaprojektowane, by w jego wnętrzu można było wyeksponować pozostałości średniowiecznych murów obronnych. Zwiedzając nie miejmy oporów przed nawiązywaniem bezpośrednich kontaktów z mieszkańcami i właścicielami sklepików. Chętnie pomogą, opowiedzą, podzielą się własnymi przeżyciami.
     Pomiędzy centrum Galway, a Salthill znajduje się historyczna dzielnica Claddagh. Niegdyś była to wioska rybacka z ponad dwustu krytymi strzechą chatami. Miała swego króla, specjalny pierścień ("the Claddagh Ring") oraz całą flotę łodzi rybackich. Uważano ją za największą i najstarszą tego typu wioskę w Irlandii. Niestety, w 1934 roku została zniszczona.
     Dziś jest jedną z dzielnic mieszkaniowych, z domami, otaczającymi miejscowy kościół. Jednak związki z morzem są nadal widoczne. Miasto leży przecież nad malowniczą Zatoką Galway. Co roku organizuje się tu regaty, a także przeróżne festiwale, w tym Międzynarodowy Festiwal Ostryg. Z bogatego kalendarza imprez (najwięcej jest ich pomiędzy czerwcem, a wrześniem) warte polecenia są m.in.: Tydzień Wyścigów Konnych, Festiwal Sztuki, Festiwale Twórczości Irlandzkiej.
     Z Wenecji Irlandii (tak często mówi się o Galway) łatwo się dostać na południe - do surowego, skalistego hrabstwa Clare i dalej do Kerry, czy też na północ i zachód do innych zakątków rozległego hrabstwa Galway. Warto jednak wcześniej poznać rozkład jazdy autobusów. W niektórych rejonach pojawiają się one, niestety, z częstotliwością komety Halleya. Nie można też liczyć na tzw. okazję.
     Osobiście radzę wybrać się do Connemara - regionu, położonego pomiędzy jeziorem Lough Corrib, a morzem, z dominującym w krajobrazie majestatycznym pasmem górskim Twelve. Tu, w sercu Gealtachtu, nadal używa się do ogrzewania domów torfu, wydobywanego przez samych mieszkańców. Skalistą, niezbyt żyzną ziemię nawożą oni wodorostami, ręcznie strzygą owce, łowią ryby z własnoręcznie zrobionych łodzi. W Connemarze natchnienia (i wytchnienia) szukają malarze, pisarze, a także turyści i studenci, którzy przyjeżdżają tu, by doskonalić swój irlandzki.
     Polecam też odwiedzenie, mogących zauroczyć każdego przybysza, trzech magicznych wysp: Inishmore, Inishmaan i Inisheer. Znajdują się one 30 mil na zachód od wybrzeża Galway. Tu też większość mieszkańców mówi po irlandzku. Przetrwało wiele dawnych zwyczajów.
     Na Arany można dolecieć samolotem albo dopłynąć promem z Galway, czy Carraroe. Taka wyprawa kosztuje jedynie kilkanaście funtów, do czego należy doliczyć parę funtów za wypożyczenie już na miejscu roweru. Jest on, obok kilku dosłownie samochodów, praktycznie jedynym środkiem lokomocji. Przydaje się szczególnie w czasie zwiedzania Inishmore - najdłuższej wysepki archipelagu (ok. 8 mil długości).
     Na każdej z wysp można odnaleźć pozostałości starych domostw i kościołów, a także potężnych przedchrześcijańskich fortów. Żyjący na skalistych wysepkach ludzie prawie nie znają widoku drzew ale za to co wieczór, przy bezchmurnym niebie, mogą podziwać nawet najmniejsze gwiazdy. Z dużym szacunkiem traktują morze, choć od wieków chronią przed jego nieobliczalną siłą strome klify.

\\\*

     Macie potrzebę odkrywania tajemnic świata, pociąga was magia i mistyka? Wybierzcie się koniecznie w okolice Galway. Z pewnością ulegniecie czarowi tego magicznego regionu Irlandii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski