Firma Renoma, która wygrała 4-letni przetarg na kontrolę biletów, ma w miesiącu wykonać 15 tys. kontroli i wystawić 6 tys. mandatów. - Po jego wyrobieniu pracownicy zatrudnieni na umowach śmieciowych zostają w domach - usłyszeliśmy od byłego kontrolera biletów z 14-letnim stażem, który chce zachować anonimowość.
Potwierdzają to statystyki, przedstawione przez Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. W pierwszej połowie lutego i marca liczba wypisanych gapowiczom mandatów wynosiła średnio 300. Potem te statystyki spadły aż o połowę.
Wynika to z faktu, że kontrolerzy wyrabiają limit w dwa tygodnie. - Dlatego później wysyłają w miasto znacznie mniej ekip - ujawnia nasz rozmówca.
Renoma odpiera zarzuty kierowane pod jej adresem przez byłego kontrolera. - Nałożony przez umowę limit mandatów jest realizowany dopiero w ostatnich dniach miesiąca - wyjaśnia pełnomocnik firmy Łukasz Syldatk.
Tłumaczy również, dlaczego mandatów było więcej w pierwszej połowie miesiąca. Na początku lutego (to był pierwszy miesiąc działania Renomy w pojazdach MPK) do pracy w autobusach i tramwajach zostali skierowani najbardziej doświadczeni kontrolerzy z innych oddziałów firmy, dlatego mieli bardzo dużą wykrywalność.
Natomiast zwiększenie kontroli na początku marca wynikało z faktu, że pracownicy spodziewali się mniejszej liczby gapowiczów w okresie świąt wielkanocnych, dlatego postarali się wyrobić limit wcześniej.
Podsumowując - Renomie nie opłaca się wykorzystać wszystkich swoich możliwości, bo miasto i tak zapłaci tylko za zawarte w umowie limity. A przecież wpływy z zapłaconych mandatów trafiają do miejskiego budżetu. Od 1 lutego do 19 kwietnia była to kwota ponad 800 tys. zł.
Pełnomocnik Renomy podkreśla, że kontrolerzy starają się jak najszybciej wyrobić limit, ponieważ boją się, że nie będą w stanie tego zrobić. Teraz jest to trudniejsze z tego powodu, że są umundurowani. W taki sposób w Krakowie pracuje połowa załogi firmy.
- Taki model kontroli nie sprzyja wykrywaniu większej liczby gapowiczów niż w latach poprzednich - nie kryje Łukasz Syldatk.
Urzędników te wątpliwości nie martwią. Podkreślają, że ich celem nie jest uzyskiwanie jak największych przychodów czy urządzanie polowań w autobusach i tramwajach.
- Efektem prowadzenia kontroli biletowych ma być przede wszystkim wyrabianie u pasażerów nawyku kasowania biletów - tłumaczy Piotr Hamarnik z ZIKiT-u. Dodaje, że wysokość limitów została ustalona na nieco niższym poziomie, niż wynika z doświadczeń z lat poprzednich. Wcześniej kontrolą biletów zajmowało się Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, które to zadanie zlecało firmom zewnętrznym. Ich pracownicy nie byli obłożeni limitami kontroli i wypisanych mandatów, jak jest obecnie. - W całym zeszłym roku wypisano ponad 90 tys. wezwań do zapłaty - informuje Piotr Hamarnik. Teraz ta liczba pod koniec grudnia ma wynieść 66 tys.
Od byłego pracownika Renomy usłyszeliśmy również o kulisach funkcjonowania firmy. - Teraz nowi kontrolerzy przed rozpoczęciem pracy praktycznie nie przechodzą szkoleń, co wcześniej było nie do pomyślenia. Poza tym dwuosobowe kontrole w bardzo długim pojeździe, jakim jest Krakowiak, nie przynoszą spodziewanego efektu - ujawnia nasz rozmówca.
Jego zdaniem nagminne są wciąż problemy techniczne z terminalami. Urządzenia, które mają rejestrować każdego skontrolowanego pasażera, nadal często nie czytają kart miejskich wydawanych na okaziciela. - Oprócz tego większość kontrolerów wciąż jest zatrudniona na umowach śmieciowych, co przecież miało się zmienić z początkiem lutego - krytykuje Renomę były kontroler.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?