Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gareth Bale po meczu z Legią Warszawa: Nie mamy żadnego usprawiedliwienia

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Pierwszy z szatni wyszedł Ronaldo i przemknął obok nas bez słowa, niemal niezauważalnie. Czyli dokładnie tak samo, jak snuł się po boisku podczas środowego meczu z Legią Warszawa (3:3). Potem w jego ślady poszła plejada gwiazd: Benzema, Morata, Kroos, Navas… Tylko Bale i Varane mieli chęć i odwagę przyznać, że to był najsłabszy mecz Realu, od kiedy drużynę przejął trener Zinedine Zidane. I przede wszystkim – że trudne warunki klubowym mistrzom Europy postawiła Legia.

– Dostaliśmy srogą lekcję. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak do tego doszło, ale na pewno musimy zrozumieć, że kiedy brakuje zaangażowania w grze, to w Lidze Mistrzów od razu się za to płaci. I nieważne jest wtedy, że grasz w Realu i prowadzisz dwoma golami – mówił Walijczyk Gareth Bale, najbardziej aktywny ze wszystkich czterech napastników z Madrytu i autor wyjątkowego gola już w pierwszej akcji meczu.

Co ciekawe, ultraofensywne ustawienie „Królewskich” (Benzema, Bale, Ronaldo i Morata zagrali pierwszy raz wspólnie od początku meczu!) wprowadziło tylko zamęt i dezorganizację, którą Zidane nie za bardzo wiedział jak opanować. Gareth Bale starał się jednak bronić decyzji trenera, twierdząc, że nawet jeśli goście stracili kontrolę nad wydarzeniami na boisku, to ustawienie nie ma nic do tego.

– Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia. Ktokolwiek byłby na murawie, takie mecze trzeba po prostu wygrać. Popełniliśmy zbyt dużo błędów, tym bardziej, że Legia wcale nas nie zaskoczyła. Po pierwszym meczu, mimo wysokiego wyniku, zdawaliśmy sobie sprawę, że w rewanżu będzie trudno – przyznał Bale.

Raphael Varane też nie szukał wymówek. – Niezależnie od tego, przeciwko komu gramy, nie możemy tak odpuszczać, musimy być bardziej skoncentrowani. Inna sprawa, że Legia sprawiła nam dużo problemów – powiedział Francuz.

Na końcu najbardziej zadziwiająca jest jednak inna konstatacja. Oto Ronaldo, walczący na wszelkie sposoby o indywidualne rekordy i zbliżający się do granicy 100 goli w Lidze Mistrzów, nie trafił do siatki Legii ani razu. Real strzelił w dwumeczu 8 bramek, a pewny kandydat do Złotej Piłki mógł tylko bezradnie walić ręką w murawę albo odbijać się od Michała Pazdana.

Być może dlatego chciał jak najszybciej uciec z Łazienkowskiej. Ale nawet to mu się nie udało, bo zanim Varane z Zidane’em jako ostatni opuścili szatnię, Cristiano musiał niemal godzinę czekać w autokarze. Idealne dopełnienie wieczoru.

A Zidane, który akurat w Warszawie miał świętować 100. mecz na ławce Realu (w rezerwach i w pierwszej drużynie) nie będzie dobrze wspominał tego wyjazdu z jeszcze jednego powodu. W młodzieżowej Lidze Mistrzów jego syn Luca, broniący bramki „Królewskich”, strzelił tak kuriozalnego samobója, że polskie koszmary będą wracać w rodzinnych rozmowach jeszcze nie raz.

Michał Pazdan: Szkoda, że nie gramy z Realem co tydzień

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski