Aby przeciąć wszelkie domysły, nazajutrz po walce Gargula opublikował wyniki badań laboratoryjnych, przeprowadzonych w środę w szpitalu w Krynicy-Zdroju. Z dokumentu jasno wynika, że 41-letni pięściarz nie wymyślił sobie choroby, tylko przystąpił do pojedynku w zaawansowanym stadium anemii. Co sprawiło, że wbrew zaleceniom lekarza, rutynowany sportowiec zdecydował się zaryzykować nie tylko zdrowiem, ale i życiem?
- Doskonale wiedziałem, że niemal na sto procent przegram ten pojedynek, ale nie mogłem zrezygnować z walki. Dzisiaj, po wyjściu z więzienia, jestem człowiekiem prawym, który zarabia pieniądze na utrzymanie rodziny tylko w sposób uczciwy poprzez boks - mówi „Tomera”.
Nic to, że do nawrotu choroby sądeczanina przyczyniła się walka na gali w Międzyzdrojach, stoczona miesiąc temu z Sebastianem Skrzypczyńskim. Gargula w żadnym razie nie żałuje lojalnej postawy wobec organizatora Tomasza Babilońskiego. - Dla mnie tego typu wartości, świadczące o postawie wobec innych ludzi, są dużo istotniejsze od przegranej w __sporcie. Najważniejsze, że wreszcie jestem takim człowiekiem, jakim zawsze chciałem być - podkreśla sądeczanin.
Tylko początek pierwszej rundy układał się po myśli Garguli, który umiejętnie kontrował Miszkinia, ale przeciwnik bardzo szybko przejął kontrolę nad wydarzeniami w ringu. W narożniku dwoił się i troił trener Jerzy Galara, udzielając „Tomerze” celnych podpowiedzi, lecz jego podopieczny nie był w stanie realizować wskazówek. Koniec pojedynku nastąpił w 4. rundzie, gdy przyparty do lin zawodnik grupy Tymex Boxing Promotion zainkasował kilka celnych ciosów. Wówczas do akcji wkroczył sędzia ringowy Dariusz Zwoliński, który wyliczył Gargulę i przerwał walkę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?