Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Garnki i petardy

Krzysztof Kawa
Dylemat z gatunku „grać czy nie grać?” staje się codziennością organizatorów piłkarskich imprez. W minionym tygodniu aż trzy mecze w Europie powinny zostać odwołane. Jeden przełożono o dzień, drugi o godzinę, trzeci został przerwany w przerwie i już go nie dokończono. Wszystkie z udziałem francuskich drużyn - Monaco, Lyonu i Bastii.

W ojczyźnie odchodzącego na prezydencką emeryturę Francoisa Hollande’a już w najbliższą niedzielę czekają nas wybory i nawet jeśli zbieżność zamachu bombowego w Dortmundzie z zadymami w Lyonie i na Korsyce jest przypadkowa, to i tak ta kumulacja przemocy odegra swoją rolę w kampanii. Marine Le Pen obiecuje, że zrobi porządek, a jej słowa padają na podatny grunt. Nikt nie przysłuży się jej bardziej niż uchodźcy i stadionowi chuligani. Ci drudzy stają się coraz zuchwalsi, bo opinia publiczna zajęła się ściganiem terrorystów.

Bandyci z Bastii zaatakowali piłkarzy już w trakcie rozgrzewki. Bywało, że leciały kamienie w kierunku wypełnionych zawodnikami autokarów, w trakcie meczów padały przedmioty na murawę, a nawet trafiały w samych graczy (nie trzeba daleko szukać - na stadionie przy Reymonta „butterfly” rzucony z trybun przez Pawła Michalskiego zranił w głowę Dino Baggio), ale wydawało się, że istnieje niepisana zasada, w myśl której tym, którzy wyjdą na plac gry, rękoczyny nie grożą.

Owszem, zdarzały się napaści po meczach, gdy nabuzowani fani wyrażali frustrację z powodu porażki swojej drużyny i takie emocje można od biedy zrozumieć, skoro są nawet jednostki zdolne z powodu wyniku meczu popełniać samobójstwa. Gdy jednak atak następuje na zimno, przed rozpoczęciem gry, a biorą w nim udział nawet porządkowi, można to zinterpretować tylko w jeden sposób - w Wielkanoc padła ostatnia świętość futbolu.

Tego samego dnia w Turcji odbyło się referendum zwiększające i tak już olbrzymią władzę Recepa Tayyipa Erdogana. Największe poparcie zyskał wśród Turków mieszkających w Belgii, bardzo duże w Austrii, Niemczech, Holandii i Francji. I to oni właśnie przechylili szalę na korzyść obozu prezydenckiego, z oddali decydując o losie rodaków. Mieszkańcom Turcji na znak sprzeciwu pozostało walenie w garnki i patelnie. Z czołgami w ten sposób nie wygrają.

Pierwszym meczem w nowej rzeczywistości z udziałem europejskiej drużyny będzie rewanż Besiktasu z Lyonem. Na trybuny we Francji kibice tureckiej drużyny przyszli z setką petard. Jeśli UEFA ulegnie Erdoganowi i nie zamknie stadionu dla kibiców podczas rewanżu w Stambule, miejscowi będą uzbrojeni znacznie lepiej, zdolni zgotować gościom spektakularny festiwal nienawiści. Festiwal, który przysporzy nowych wyborców „Madame Frexit”, przywódczyni Frontu Narodowego, która wyścig do fotela prezydenckiego rozpoczęła na początku lutego w Lyonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski