Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gaz łupkowy umarł, niech żyje geotermia?

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Fot. Paweł Nowak
Kontrowersje. Ciepło z wnętrza ziemi ma być drugim po węglu źródłem energii w Polsce. Tak wynika z działań rządu oraz planów Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość NFOŚiGW wstrzymał finansowanie kluczowych zdaniem poprzedników programów poprawy jakości powietrza, czego ofiarą padła m.in. Małopolska. „Zaoszczędzone” środki, nawet 700 mln zł, zamierza przeznaczyć na odwierty i wspieranie budowy ciepłowni geotermalnych. Część pieniędzy może być wykorzystana do zaadaptowania odwiertów porzuconych przez firmy poszukujące w ostatnich latach gazu łupkowego, który zdaniem poprzedniego rządu miał dać Polsce energetyczną niezależność. Po wycofaniu się zachodnich potentatów łupkowy entuzjazm opadł, teraz sposobem na niezależność ma być geotermia.

Największymi jej promotorami są od lat krakowscy naukowcy - Jacek Zimny z Akademii Górniczo-Hutniczej i Ryszard Kozłowski z Politechniki Krakowskiej. Emerytowani profesorowie, choć żaden nie jest geologiem, nawiązują do spuścizny zmarłego 12 lat temu prof. Juliana Sokołowskiego. Jako szef zespołu Polskiej Akademii Nauk w Krakowie stworzył on pierwszą mapę zasobów energii geotermicznej i koncepcję ich wykorzystania w 500 gminach.

- Polska może się całkowicie uniezależnić od obcych surowców energetycznych. Wystarczy, że wykorzysta odnawialne zasoby i źródła energii, w tym przede wszystkim ciepło ziemi - podkreśla Jacek Zimny. Jako szef Polskiej Geotermalnej Asocjacji doradza lub doradzał osobom zainteresowanym inwestycjami geotermalnymi, m.in. ojcu Tadeuszowi Rydzykowi w ambitnym przedsięwzięciu w Toruniu.

Na AGH czuł się ostatnio szykanowany. Miał do części kolegów żal o to, że zablokowali przyznanie mu tytułu profesora zwyczajnego. Odżył, gdy w lutym br. prezydent Andrzej Duda powołał go w skład Narodowej Rady Rozwoju. W czerwcu był już jednym z głównych mówców na zorganizowanej przez NFOŚiGW konferencji o geotermii. Powtórzył tam tezy o samowystarczalności energetycznej Polski opartej na obfitych zasobach geotermalnych.

- Ładowanie setek milionów złotych w geotermię to marnotrawstwo publicznych środków - komentuje dr Michał Wilczyński, były główny geolog kraju, a potem wiceprezes EkoFunduszu, który finansował instalacje geotermalne w Szaflarach, Pyrzycach, Mszczonowie i Stargardzie Szczecińskim. Mówi, że tylko w paru miejscach w Polsce wody z odwiertów mają wystarczającą temperaturę (powyżej 60 st. C), ciśnienie i skład chemiczny, by je wykorzystać w ciepłownictwie.

- Ale nawet tam nie da się zbudować ciepłowni bez publicznych dotacji, bo jeden odwiert kosztuje nawet ponad 30 mln zł. Późniejsza eksploatacja jest też przeważnie kosztowna, bo woda spod ziemi jest zwykle silnie zasolona, niszczy rury i urządzenia, zatyka otwory - opisuje dr Michał Wilczyński.

W geotermalnych ciepłowniach powstaje zaledwie promil energii wytwarzanej w świecie, choć w niektórych krajach, jak Islandia, leżących na gejzerach i wulkanach, udział ten bywa kilkudziesięcioprocentowy. Zwolennicy wykorzystania ciepła skał i wód podkreślają, że Polska ma wyjątkowo bogate zasoby, pozwalające po tysiąckroć zaspokoić potrzeby energetyczne kraju. Wystarczy zainwestować w ich pozyskanie, a będziemy samowystarczalni na stulecia.

- To nieprawda - studzi entuzjazm dr Michał Wilczyński, geolog, znany ekspert ds. zasobów energetycznych, który jako wiceszef EkoFunduszu uczestniczył w realizacji ważnych projektów geotermalnych w Polsce i wizytował instalacje zagraniczne, np. na Islandii.

Trzy geotermie

Wilczyński wyjaśnia, że tak naprawdę można mówić o trzech geotermiach. Pierwsza, tzw. HDR, wykorzystuje wysoką temperaturę - od ok. 150 do 200 st. C - gorących skał, np. granitów i bazaltów zalegających do 6 km pod ziemią. Służy ona do wytwarzania energii cieplnej, a w dobrych warunkach także elektrycznej. W Polsce jest to możliwe jedynie w paru miejscach, głównie w pasie od Kalisza do Szczecina (z Poznaniem) oraz na pograniczu z Czechami. Zespół prof. Andrzeja Gąsiewicza z Państwowego Instytutu Geologicznego rekomenduje budowę pilotażowych elektrowni w Dębnie i Karkonoszach (Czerwony Potok).

O wiele większe szanse rozwoju w Polsce, z uwagi na warunki geologiczne, ma geotermia średniotemperaturowa, wykorzystująca wody do 100 st. C, pozyskiwane z naturalnych zbiorników leżących do 3 km pod ziemią. W oparciu o takie wody uruchamiane są z powodzeniem ośrodki uzdrowiskowe (balneoterapia) i rekreacyjne - np. na Podhalu. W sprzyjających warunkach można też tworzyć ciepłownie, dostarczające mieszkańcom ciepłą wodę do kranów i kaloryferów. Jak wyjaśnia dr Piotr Długosz, szef Geothermal Energy Resources, tryskająca z odwiertu woda musi mieć ponad 60 st. C i dużą wydajność: powinno jej płynąć nie mniej niż 200 m sześć. na godzinę. - W praktyce w Polsce jest to rzadkie. Woda jest zbyt chłodna, wydajność za mała, zasolenie duże. Nawet w sprzyjających warunkach bez publicznych dotacji nie da się wybudować ciepłowni - mówi dr Wilczyński.

Miliony na Podhalu

Zdaniem eksperta, bez dotacji, głównie z NFOŚiGW (który przejął ponad 90 proc. udziałów spółki) i środków unijnych, dawno upadłaby największa i najdłużej działająca w Polsce Geotermia Podhalańska. Dzięki niej udało się zlikwidować wiele ciepłowni węglowych i wyraźnie poprawić jakość powietrza w najważniejszym rejonie wypoczynkowym Małopolski. Dziś spółka radzi sobie przyzwoicie, koszt produkcji ciepła jest w niej podobny jak w przypadku kotłów gazowych, ale najpierw trzeba było zainwestować dziesiątki milionów euro. Podhale jest przy tym w o tyle dobrej sytuacji, że tamtejsze wody są naprawdę gorące i wydajne, a zarazem można je wykorzystać do wielu celów - w tym rekreacji i lecznictwa. W większości miast rzadko występuje splot tak korzystnych okoliczności.

Pierwszy etap - rozpoznania złóż i odwiertów - najbardziej zniechęca potencjalnych inwestorów. Drugą barierą jest ryzyko. Za przestrogę służy historia ciepłowni w Stargardzie Szczecińskim, gdzie temperatura wody i wydajność niedługo po uruchomieniu instalacji dramatycznie zmalały i uzyskana moc okazała się przeszło trzy razy niższa od planowanej. Spowodowało to olbrzymie straty i bankructwo.

Pompy pieniędzy

Andrzej Guła, szef Krakowskiego Alarmu Smogowego, podkreśla, że sama geotermia nie rozwiąże problemu zanieczyszczenia powietrza, bo na większości obszaru Polski i Małopolski nie da się z niej korzystać.

- Ona ma sens tylko w wybranych miejscowościach, może być świetnie rozwijana np. na Podhalu, ale przecież w smogu toną też inne rejony. Myślenice, Wadowice, Bochnia, Miechów nic nie zyskają na geotermii, potrzebują w walce z niską emisją całkiem innych rozwiązań - mówi Guła. Wciąż ma nadzieję, że politycy spojrzą na problem całościowo i pieniądze na owe inne rozwiązania proekologiczne się znajdą.

Dr Wilczyński przekonuje, że zamiast pakować setki milionów w ryzykowne odwierty i instalacje, państwo powinno - jak to zrobiono z sukcesem w Szwecji i Niemczech - wesprzeć tzw. płytką geotermię, czyli budowę małych instalacji opartych na pompach ciepła - przy szkołach, przedszkolach, urzędach, szpitalach, ale też - domkach jednorodzinnych.

- Koszty początkowe takiej inwestycji dziś wielu odstraszają, bo są dwa razy wyższe niż dla konwencjonalnych kotłowni, ale sama eksploatacja wychodzi kilka razy taniej w porównaniu do paliw konwencjonalnych i niektórych rodzajów odnawialnych źródeł energii - tłumaczy ekspert.

***

Miliony na niezależność i... aquapark

Po wyborczym zwycięstwie PiS zwolennicy geotermii nabrali wiatru w żagle. Sprzyjają im wyraźnie nowe władze Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska oraz ministerstwo środowiska z Janem Szyszko na czele. Inwestycje geotermalne pochłoną największe środki w historii.

Na „rozpoznanie możliwości wykorzystania zasobów geotermalnych” Fundusz chce wydać 200 mln zł (w formie dotacji od 70 do 100 proc. wydatków), a na budowę lub rozbudowę ciepłowni - 500 mln zł (dotacje od 75 do 85 proc. nakładów).

27 mln zł dotacji, przyznanej w 2007 r. w ostatnich dniach rządów PiS, cofniętej przez ekipę PO-PSL, a teraz przywróconej (z odsetkami), pójdzie na budowę instalacji geotermalnej w Toruniu. Ma ona zasilić w ciepłą wodę i ogrzewać tworzone przez fundację ojca Tadeusza Rydzyka centrum Polonia in Tertio Milenio, z kościołem, uczelnią, aquaparkiem, hotelem i spa.

Woda z odwiertu w Toruniu ma 61 st. C. O. Rydzyk chciał, by tamtejszy MPEC wykorzystał tę wodę do ogrzewania mieszkań. Usłyszał, że woda wracająca z kaloryferów, już po ogrzaniu toruńskich domów, jest gorętsza niż ta z głębi ziemi. Zdaniem części ekspertów, bez dotacji i zbiórek inwestycja nie miałaby ekonomicznego sensu.

Według wyliczeń prof. Jacka Zimnego, wykorzystanie biomasy i biogazu pozwoli zaoszczędzić połowę obecnie zużywanego w naszym kraju gazu ziemnego. Drugą połowę mamy zaoszczędzić budując ciepłownie napędzane gorącymi wodami pozyskiwanymi z głębin ziemi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski