Gazem (g)łupku!

Zbigniew Bartuś: KWADRATURA KULI

Nasze zakupy, zwane konsumpcją wewnętrzną, były dotąd głównym paliwem gospodarczego wzrostu. Kiedy kilka miesięcy temu konsumpcja przyhamowała, gospodarka zrobiła to samo. Na razie, by utrzymać poziom życia, przejadamy oszczędności. Kiedy się skończą, będziemy wydawać jeszcze mniej. Firmy zmniejszą produkcję, będą zwalniać ludzi. Itd. Na tym polega kryzys.

Według GUS średnia płaca w Polsce stale rośnie, ale to... średnia. Pensje większości Polaków od roku stoją w miejscu. Zżera je inflacja, ona jednak nie jest najgorsza. Najbardziej niepokoją nas koszty utrzymania mieszkań, które rosną u nas w tempie absurdalnym. Z ich powodu mamy coraz mniej pieniędzy na zakupy. Zajęci kretyńskimi pyskówkami politycy mogli i mogą w tym zakresie mnóstwo zdziałać. Najbardziej grzmocą nas po kieszeni ceny prądu i gazu, jedne z najwyższych na świecie. A są one (dla gospodarstw domowych) regulowane przez państwo. Hurtowe ceny prądu na giełdach lecą na pysk i są najniższe od trzech lat. Czy ktoś z Państwa to odczuł? Musimy się raczej liczyć z podwyżkami!

To samo z gazem, którego cenę państwowe PGNiG chce nam podnieść ponoć o 20 proc. (a podniosło już w tym roku o 15!). Zwala na Gazprom, który sprzedaje nam paliwo o 20 proc. drożej niż bogatemu Zachodowi. A ja patrzę w raporty PGNiG. Prezes zarobił w zeszłym roku 356 tys. zł. Tylko tyle, bo podpada pod ustawę kominową. Ale w spółkach zależnych PGNiG "dorobił” półtora miliona, czyli ponad połowę więcej niż rok wcześniej. Podobnie inni członkowie zarządu. Średnia płaca licznej załogi to 5,5 tys. zł. W ostatnich latach rosła ponad inflację. Tak samo było w państwowej energetyce. No i wiemy, skąd się biorą średnie GUS. A ja idę w pole szukać łupków. Lepsze to od kłótni głupków.