Słowa te przypomniały mi się przy okazji całego zamieszania wokół Luisa Suareza. Urugwajczyk, gryząc Włocha Giorgio Chielliniego jeszcze raz udowodnił, że ma poważny problem z zapanowaniem nad swoimi emocjami. A te w czasie takiej imprezy jak mistrzostwa świata sięgają zenitu.
Dla zawodowego piłkarza umiejętnością równie ważną jak panowanie nad piłką, jak mocny, celny strzał, jest jednak również panowanie nad nerwami, nad emocjami właśnie. To m.in. dlatego zawodnicy zarabiają tak ogromne pieniądze, że potrafią poradzić sobie ze stresem, że w najważniejszych meczach to ci najlepsi zachowują zimną krew. Jeśli popatrzeć na umiejętności Suareza - te czysto piłkarskie - to jest graczem wyjątkowym.
Ewidentnie chłopak ma jednak problem z samym sobą. To przecież nie pierwszy tego typu wybryk w jego wykonaniu. A gdy emocje biorą górę, to za rogiem czai się porażka. Przekonał się o tym kiedyś choćby Zinedine Zidane, gdy "z byka" pociągnął Marco Materazziego, a później Francuza zabrało w serii rzutów karnych i mistrzami świata zostali Włosi.
Przekona się o tym zapewne również Urugwaj, który w Brazylii będzie musiał radzić sobie już bez Suareza i jakoś trudno wyobrazić sobie, żeby w takiej sytuacji powtórzył wynik z RPA, gdzie zajął czwarte miejsce.
Słowa Shankly'ego odnieść można również do histerii, jaka zapanowała w Urugwaju. Sprawa Suareza jest tak ewidentna, że doprawdy trudno zrozumieć te wszystkie opowieści o spisku wymierzonym w ten kraj. Skala prostestów, zaangażowanie w to wszystko czołowych polityków pokazuje jednak, jak futbol jest tam traktowany. I że czasami jest ważniejszy niż zwykły ludzki, zdrowy rozsądek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?