Jerzy Rachwał połowę dystansu musiał pokonać... pieszo Fot. Maciej Hołuj
RACIECHOWICE. - Informacja o naszym rajdzie poszła w kraj, cieszymy się, bowiem jest to wspaniała promocja - mówią władze gminy.
Zdaniem wójta Raciechowic Marka Gabzdyla, jest to w dużej mierze zasługa ludzi, którzy organizują zawody. - Prawdziwa siła tej imprezy to organizatorzy, którzy pracują nad tym, aby z roku na rok była ona lepsza pod każdym względem - twierdzi wójt. - 33 konie, które w tym roku stanęły na starcie zawodów przekonują mnie, że raciechowickie zawody zapisały się w pamięci miłośników tej dyscypliny i że piętnaście lat organizacji imprezy nie poszło na marne. Jestem także przekonany, że cele do jakich dążymy, a więc popularyzacja konia małopolskiego, rajdów amatorskich, wreszcie zdrowego spędzania wolnego czasu jest realizowany w stu procentach. I nie chodzi tutaj tylko o zdrowie jeźdźców, ale także o zdrowie koni, które podczas naszych zawodów pozostają pod opieką najlepszych w kraju lekarzy weterynarii, takich jak Janusz Okoński czy Jacek Kańka.
Opinię wójta o coraz większej popularności raciechowickich zawodów potwierdza lista startowa tegorocznej edycji. Tylko w kategorii kuców nazwiska jeźdźców i koni powtarzają się, w innych kategoriach, w gronie koni małopolskich i dużych sporo nazwisk występuje po raz pierwszy. - Informacja o naszym rajdzie poszła w kraj, cieszymy się, bowiem jest to wspaniała promocja dla gminy - mówi wójt. - W tym roku usłyszeliśmy od naszych słowackich gości z zaprzyjaźnionych gmin, którzy przyjechali, aby wraz z nami świętować Dni Gminy, że w przyszłym roku wyślą do Raciechowic swoją ekipę. Jest więc szansa na to, że przyszłoroczna edycja zawodów będzie po raz pierwszy w historii edycją międzynarodową.
Tegoroczne zawody okazały się trudną próbą dla zawodników i ich koni. Trasy, po których przebiegał rajd były rozmiękłe po niedawnych opadach deszczu.
- Obfite opady deszczu spowodowały, że wypłukane zostały drogi polne, po których wiedzie trasa rajdu - mówi Jerzy Rachwał, myślenicki jeździec amator, czterokrotny uczestnik raciechowickiego rajdu. - Na domiar złego mój koń Dino zgubił podkowę mniej więcej w połowie dystansu i drugą połowę musiałem pokonać pieszo, aby nie narazić na szwank mojego rumaka. Samą trasę oceniam jako piękną, ale trudną. Przy odrobinie "oleju w głowie" i wiedzy dotyczącej konia, można było ją pokonać z dobrym rezultatem. Niestety, przypadek zdecydował, że w tym roku nie dane mi było ukończyć zawodów.
Jerzy Rachwał nie wyjechał jednak z Raciechowic z pustymi rękoma. Otrzymał puchar za najlepiej przygotowanego rumaka do badania weterynaryjnego poprzedzającego zawody. - Chcę podkreślić fakt, że podczas zawodów końmi opiekują się lekarze weterynarii z najwyższej półki pracujący tutaj społecznie. Tacy właśnie ludzie jak oni tworzą niepowtarzalny klimat i atmosferę tych zawodów.
Z pucharami opuścili Raciechowice także jeźdźcy dosiadający koni z myślenickiej stadniny Kazimierza Gurbisza. Cztery hucuły: Wielokropek, Bursztyn, Safari i Markiz zajęły w swojej kategorii cztery pierwsze miejsca, zaś sama stadnina otrzymała zaszczytny tytuł najlepiej przygotowanej do zawodów stajni. Oprócz tego, Bursztyn okazał się w swojej kategorii najbardziej wytrzymałym koniem, otrzymując nagrodę Best Condition. - Stratujemy ze swoimi końmi w raciechowickich zawodach nieprzerwanie od 2005 roku - mówi Kazimierz Gurbisz. - Tak się szczęśliwie składa, że za każdym razem odnosimy sukcesy. Jeśli nie wygrywamy, to nasze konie przychodzą na metę rajdu w ścisłej czołówce. W tym roku nie mieliśmy konkurencji. Frekwencja w naszej kategorii niezbyt dopisała, dlatego cztery pierwsze miejsca zajęły nasze konie. Bardzo cieszymy się z tytułu najlepszej stajni w zawodach. To mocno motywuje i daje dużo satysfakcji.
Hucuły, zdaniem Kazimierza Gurbisza i jego żony Renaty prowadzącej stajnię na myślenickim Zarabiu, znakomicie nadają się do rajdów. Są mocne, wytrzymałe i nie sprawiają problemów dosiadającym je jeźdźcom. - Tegoroczny rajd, jak wszystkie inne, w których mieliśmy przyjemność wystawiać nasze konie, był zorganizowany wręcz wzorowo - mówią państwo Gurbiszowie. - Wielki miłośnik i organizator zawodów Krzysztof Pstruś ponownie stanął na wysokości zadania, podobnie jak lekarze opiekujący się końmi. To prawdziwe święto dla wszystkich, którzy kochają konie i mają z nimi kontakt na co dzień.
Małżeństwo Renaty i Kazimierza Gurbiszów to prawdziwi pasjonaci. O koniach mogą opowiadać bez końca. - Marzy mi się bryczka i dwa konie w zaprzęgu - mówi Kazimierz Gurbisz. - Wygląda na to, że w najbliższym czasie dokupimy dwa większe konie. Na bryczkę też pewnie znajdą się pieniądze.
Już teraz zapowiada, że w przyszłym roku jego konie znowu pojawią się w Raciechowicach. Może będzie ich o dwa więcej?
Był jeszcze jeden lokalny akcent raciechowickiego rajdu. Mariusz Pustuła, strażak z Jawornika, wystartował w Raciechowicach po raz pierwszy i od razu zajął w swojej kategorii drugie miejsce (ulegając jedynie... swojej dziewczynie jadącej na koniu z tej samej stadniny). Mariusz Pustuła prowadzi w Jaworniku stadninę koni arabskich. Ma ich w chwili obecnej pięć. - Nie spodziewałem się tak dobrego rezultatu, choć dużo trenowałem przed zawodami. Cieszę się z osiągniętego wyniku, który dobrze rokuje na przyszłość - mówi krótko.
Mariusz Pustuła należy do szwadronu VI Jawornik Małopolskiej Kawalerii im. 21. Pułku Ułanów Nadwiślańskich i w Raciechowicach wystąpił w mundurze ułana.
Maciej Hołuj
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?