Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie kontrola?

Redakcja
Głos z Monachium

ALINA GRABOWSKA

ALINA GRABOWSKA

Głos z Monachium

Dwa zdarzenia, jakie ostatnio stały się tematem dnia, wywołują szereg retorycznych pytań. Pierwsza sprawa wybuchła przy okazji aresztowania b. prezesa PZU Grzegorza Wieczerzaka. Prasa ujawniła wówczas - i żadna rządowa instytucja, żaden rzecznik premiera temu nie zaprzeczył
- że Wieczerzak jest podejrzewany przez prokuraturę o danie pożyczki w wysokości 24 milionów dolarów firmie, która ani pożyczki nie spłaciła, ani nie uregulowała odsetek. Inny zarzut wobec b. prezesa to kupno po niekorzystnej cenie akcji jednego z NFI i spowodowanie strat w wysokości ponad 4250 mln złotych. Chodzi więc o wielkie pieniądze, o miliony, które b. prezes miał - jak z tego wynika - inwestować wedle swojego uznania i w ramach wypracowanych przez siebie kontaktów.
 Pytanie: jak to było możliwe, skoro chodzi o państwową instytucję z udziałem państwowego kapitału? Jak to było możliwe, że prezes Wieczerzak sam dokonywał takich inwestycji, sam podpisywał niekorzystne umowy, przelewał miliony złotówek i dolarów na inne konta innych firm i sam podejmował decyzje, np. o umieszczeniu 930 tys. dolarów w banku na wyspie Jersey? Gdzie była rada, zarząd, gdzie był NIK, gdzie były odpowiednie urzędy centralne? Przecież osoby tam zatrudnione nie pracują za darmo, lecz mają dobre pensje i stanowiska. Gdzie był cały system kontrolny państwa, gdy prezes Wieczerzak decydował, jakiej firmie on sam daje milionowe pożyczki?
 Podobne wątpliwości budzi sprawa Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. Nie ma wątpliwości, że strona niemiecka wykorzystała powstałą sytuację, by wypłacić odszkodowania w wersji niekorzystnej dla Polski. Ale: jak do tego doszło, że strona niemiecka miała taką możliwość? Dowiedzieliśmy się, że była to inicjatywa polska, by wypłaty przelano w złotówkach i że zarządowi fundacji chodziło o uzyskanie bankowych procentów na własną dzialalność administracyjną. Procenty od walut są niskie, procenty od złotówek w okresie przebywania pieniędzy na kontach polskich miały przynieść 15 mln złotych, co mogło częściowo zaspokoić roczne koszta w wyskości 30 mln złotych.
 Podstawowe pytanie brzmi: kto upoważnił zarząd fundacji do samodzielnego dysponowania pieniędzmi stanowiącymi własność byłych więźniów i robotników przymusowych III Rzeszy? I drugie pytanie: jakie cele administracyjne fundacji wymagają tak ogromnych pieniędzy? Opinia publiczna ma prawo poznać te koszta i cele, na które rocznie ma iść 30 milionów.
 I wreszcie najważniejsze pytanie: jaki urząd państwowy kontrolował poczynania Fundacji, kto zatwierdził budżet, dlaczego budżet ten nie został włączony do wydatków państwowych, skoro fundacja pełni rolę państwowej instytucji, dlaczego fundacja sama starała się o pieniądze na swoją dzialalność? Rząd premiera Buzka zaraz po wybuchu skandalu z ubytkiem przynajmniej 54 milionów złotych na skutek niekorzystnych przeliczeń kategorycznie zaprzeczył, by zarząd fundacji miał zgodę rządową na zawarcie takiej umowy z Niemcami. Więc - jak to było? Kto kontrolował Fundację "Pojednanie"? Jaki urząd, jaka instancja w państwie kontrolę taką prowadziła?
 Rodzi się przypuszczenie, że winę ponosi struktura państwa, niedostateczna kontrola poczynań urzędniczej biurokracji, brak ustawowych mechanizmów, gwarantujących nadzór nad działalnością państwowych firm i instytucji. Jeśli tak jest rzeczywiście, to wymaga to zmian w owej strukturze i powołania nowych, odpowiedzialnych instancji. Są to zasady, którymi w tej sytuacji winny się kierować także wszystkie przyszłe gabinety rządowe po 23 września, niezależnie od ich polityczno-partyjnego poparcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski