Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie pamięć tak boli

Redakcja
Maestro Leopold Kozłowski Fot. Andrzej Głuc
Maestro Leopold Kozłowski Fot. Andrzej Głuc
Po sobotnim "Szalom na Szerokiej" z lubością skryłem się w niedzielny wieczór w synagodze Tempel na prezentowanym od lat programie "Rodzynki z migdałami", który firmuje Leopold Kozłowski z przyjaciółmi. Po dwóch godzinach biłem wraz z innymi na stojąco brawo, dziękując za piękny koncert, z kilkoma premierowymi piosenkami.

Maestro Leopold Kozłowski Fot. Andrzej Głuc

Jacek Cygan, który od lat z krakowskim kompozytorem współpracuje (i kończy jego biografię) dokonał m.in. nowych tłumaczeń tekstów Mordechaja Gebirtiga, pojawiła się też w programie piosenka "Jak artyści szli do nieba" Młynarskiego i Kozłowskiego, ładnie podana przez Kamilę Klimczak.
Zmieniony program stał się weselszy, pogodniejszy - m.in. dzięki nowym utworom, jak "Bulbes" Katarzyny Jamróz, "Rabejnu tan", w której porwała do wspólnego śpiewu publiczność Renata Świerczyńska czy "Warniczkes", w której brawurowo pokazała swe ogromne możliwości wokalne i aktorskie Marta Bizoń. A jak wspaniale rozśpiewał salę Andrzej Róg, pytając "Gdzie ty byłeś, jak pieniądze były?". W taki nastrój wpisał się także Leopold Kozłowski, który zza fortepianu wtórował śpiewającym i wdawał się w żartobliwe pogwarki z prowadzącym wieczór Jackiem Cyganem.
Na tym tle tym bardziej poruszały rzewne nuty, przywołujące tragedię żydowskiego narodu - na przykład los Szmulika, który by przeżyć, przeistaczał się w niewidomego żebraka grającego na schodach kościoła św. Katarzyny... Nie dało się bez wzruszenia słuchać tej opowieści snutej przez Martę Bizoń, wspieranej lamentem skrzypiec Haliny Jarczyk i akordami akordeonu Andrzeja Włodarza.
Bo ten program, od lat prezentowany w wielu częściach świata, szczególnie, jak sądzę, odbiera się na Kazimierzu właśnie, "gdzie pamięć tak boli". Wszak opowiada o synagodze Tempel, o niegdysiejszych mieszkańcach ulic Berka Joselewicza, Kupa, Szerokiej, Miodowej. To przy niej mieszkał szewc Moric z piosenki "Memento Moric". Niesłychanie przejmująco zaśpiewała ją w niedzielę Katarzyna Jamróz; długo jeszcze po wybrzmieniu piosenki, po brawach, które rozległy się z wyjątkowym natężeniem, siedziałem ze ściśniętym gardłem, a i maestro Kozłowski był wyraźnie poruszony.
Na Kazimierzu, gdzie tworzył Gebirtig, nazwany "lutnią polskiego żydostwa", na Kazimierzu, gdzie tak dojmująco słychać "szept zgasłych miast", takie opowieści mają moc szczególną. "Tyle lat byli tu, więc czemu nagle poszli nagle w świat" - śpiewali wszyscy wykonawcy w finałowej piosence "Drzewka Kazimierza", a w wypełnionej do granic synagodze panował nastrój, jakiego wyjątkowo doświadcza się przy okazji koncertu.
Oby jak najszybciej te piosenki pojawiły się na płycie; od ukazania się poprzedniej firmowanej przez Leopolda Kozłowskiego, "ostatniego klezmera Galicji", minęło wszak siedem lat.
Piękny koncert, myślę, że jeden z najwspanialszych tego festiwalu. Bo osadzony w tym, co dla tej kultury tak istotne - w tradycji. Zdecydowanie bardziej wolę takie wieczory od komercjalizującego się maratonu przy Szerokiej...
Wacław Krupiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski