Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Genialni od najmłodszych lat

Włodzimierz Knap
Jeden z wielu młodych geniuszy w dziejach świata - Wolfgang Amadeusz Mozart. Cenił go inny cudowny młodzian, Albert Einstein
Jeden z wielu młodych geniuszy w dziejach świata - Wolfgang Amadeusz Mozart. Cenił go inny cudowny młodzian, Albert Einstein
Pojutrze międzynarodowy dzień dziecka i przy tej okazji warto uświadomić sobie, ile w dziejach świata mieliśmy „cudownych dzieci” Nie ma właściwie takiej dziedziny wiedzy, sztuki czy sportu, której by nie opanowali najtęższe dziecięce umysły, i w wieku dojrzałym, zadziwiały świat.

Albert Einstein mówić nauczył się późno. Dopiero po ukończeniu drugiego roku życia zaczął składać słowa, ale robił to tak nieporadnie, że służąca nazywała go gamoniem, a rodzina bała się, że jest opóźniony w rozwoju umysłowym. Maria, młodsza siostra Alberta, która go uwielbiała, wspominała: „Miał takie kłopoty z mówieniem, że obawiano się, czy zdoła podjąć naukę w szkole”. A kiedy podjął naukę, to wyleciał ze szkoły.

Geniusz od dziecka

Już od około stu lat dość powszechne jest przekonanie, że Einstein, najbardziej twórczy geniusz w ostatnich kilku wiekach, był dzieckiem mało zdolnym, a nawet tępym. Fama niesie, że repetował z powodu matematyki, ale ze stanem faktycznym ocena taka nie ma nic wspólnego, coć z mówieniem miał rzeczywiście do końca życia problemy. „Ja rzadko myślę słowami. Wpadam na jakiś pomysł i dopiero potem staram się go wyrazić słowami” - wyznał w wieku dorosłym.

Jako dziecko lubił układać budowle z klocków, a z kart stawiał 14-piętrowe wieże. Nie ulega wątpliwości, że bywał agresywnym dzieckiem. Jako pięciolatek rzucił krzesłem w domowego nauczyciela, a ze szkoły wyleciał, bo buntował się przeciwko bezmyślnemu przyjmowaniu wiedzy. Od małego negował każdego przełożonego, np. nauczyciela. Nie miał jednak kłopotów ze zdobywaniem kolegów, z dziecięcymi przyjaźniami.

Gdy miał 4 czy 5 lat i był chory, ojciec podarował mu kompas. Po latach Einstein opowiadał, że tajemnicza siła kierująca igłą magnetyczną tak go zafascynowała, że dostał dreszczy. Zdaniem historyków nauki, zauroczenie igłą kompasu, posłuszną niewidzialnemu polu, wpłynęło na to, że Einstein do końca życia pozostał wierny tzw. teoriom polowym, jako tym, które najwłaściwiej opisują naturę i prawa nią rządzące.

Od dziecka uczył się gry na skrzypcach. Szczególnie cenił Mozarta. Swojemu przyjacielowi powiedział, że widział w jego muzyce „odbicie piękna samego wszechświata”. Uważał, że oddaje ona sedno matematyki i fizyki.

Do szkoły poszedł jako sześciolatek. Był jedynym Żydem wśród 70 chłopców z jego rocznika, ale na lekcjach religii nie miał sobie równych ze znajomości reguł katolicyzmu. Jako 9-latek stał się żarliwym wyznawcą judaizmu (być może na złość areligijnym rodzicom), przestrzegając rygorystycznie wszystkich żydowskich norm i zakazów, a w dodatku komponował hymny sławiące Boga, które śpiewał w czasie drogi do i ze szkoły.

W szkole zdarzały mu się kłopoty - z francuskim i nauką na pamięć, np. wierszy i słówek. „Nidy nie oblałem matematyki. Przed 15. rokiem życia byłem całkiem dobry w rachunku różniczkowym i całkowym” - mówił w 1935 r. w Princeton, gdy go o to pytano. Ludzie, którzy znali Einsteina jako dziecko wspominali, że nigdy nie widzieli go czytającego tzw. lekką literaturę. Mając 9 lat „połknął” 21-tomową sumę ówczesnej wiedzy na poziomie ogólnym z nauk przyrodniczo-ścisłych. Szczególnie zainteresowała go kwestia prędkości światła. Jako 13-latek przeczytał całego Kanta, który wydał mu się prosty. Pochłaniał też innych filozofów, lecz przede wszystkim poznawał matematykę, przez wiele godzin dziennie rozwiązując coraz trudniejsze zadania . W wieku 16 lat napisał pierwszy artykuł z fizyki teoretycznej.

- Ale choć matematykiem był znakomitym, niemal genialnym, to fizykiem był absolutnie genialnym - ocenia ks. prof. Michał Heller, kosmolog, fizyk, matematyk, a także historyk nauki.

Euler, Clifford i inni

- Dzisiejsze podręczniki fizyki często powołują się na Newtona, co zrozumiałe, lecz więcej jest w nich fizyki Eulera - mówi ks. prof. Heller. Leonhard Euler (1707-1783), bazylejczyk, jeden z największych matematyków, jako 16-latek zakończył edukację uniwersytecką, pisząc pracę magisterską o Newtonie i Kartezjuszu, a trzy lata później doktorat na temat rozchodzenia się dźwięku. Już jako dziecko znał grekę, hebrajski i teologię.

Zanim został matematykiem, ojciec szykował go na pastora. Na szczęście spotkał Johanna Bernoulliego (1667-1748), który sam uważał się, nie bez racji, za najwybitniejszego żyjącego matematyka. Dawał lekcje 13-letniemu Leonhardowi, ale szybko zrozumiał, że uczeń go przewyższa.

William Clifford (1845-1879) był genialnym matematykiem, ale zanim zajął się królową nauk, jako dziecko, poza angielskim, biegle władał francuskim, niemieckim, hiszpańskim, greckim, arabskim i sanskrytem. Dla ćwiczenia umysłu studiował egipskie hieroglify, filozofię, literaturę, teologię, stenografię, władał alfabetem Morse’a. Jak każde dziecko bawił się także np. latawcem, ale jednocześnie szukał sposobu na znalezienie równania napięcia linki latawca pod działaniem wiatru.

W wieku 26 lat Clifford został profesorem matematyki. Być może bez jego osiągnięć Einstein nie miałby szans sformułowania ogólnej teorii względności. - A blisko jej stworzenia był Henri Poincaré (1854-1912), matematyk, fizyk, filozof, pisarz. Był też o krok od odkrycia szczegółowej teorii względności - twierdzi ks. prof. Heller. Poincaré to także genialne dziecko. Profesorem na Sorbonie został w wieku 23 lat. Zresztą w świecie nauk ścisłych genialne dzieci nie są niczym nadzwyczajnym. Sporo miejsca zajęłoby samo wymienienie nazwisk tych, których śmiało można byłoby określić takim mianem. W innych dziedzinach też ich nie brakowało i nie brakuje.

Szachowi geniusze

Podobnie jak w matematyce i fizyce teoretycznej młody wiek jest sprzymierzeńcem szachistów. W tej dyscyplinie cudownych dzieci nie brak, począwszy od Amerykanina Paula Morphy’ego (1837-1884), nieoficjalnego mistrza świata w latach 1858-1884.

Warto też wymienić Węgierkę Judit Polgár (ur. w 1976 r., dziś na szachowej emeryturze), która w wieku 15 lat została najmłodszym arcymistrzem wśród mężczyzn, a w świecie kobiet nie miała sobie równych od 12. roku życia.

Do grona genialnych szachistów niewątpliwie zaliczyć należy José Raúla Capablankę (1888-1942), który nauczył się grać w szachy jako 4-latek. Siedem lat później był mistrzem Kuby, przy czym nie poświęcał się wyłącznie szachom, bo równie wielki talent i zacięcie zdradzał do brydża, tenisa i języków. Do historii przeszedł jednak jako szachista. Grał od dzieciństwa „lekko”, jakby od niechcenia, a przy tym bardzo szybko. Cechowała go niebywała intuicja i niezwykłe wyczucie pozycji. Wyjątkowo rzadko przegrywał.

Przeciwieństwem Capablanki pod względem zaangażowania w szachy był Robert Fischer (1943-2008). Ojca nie znał, a matka Regina pochodziła z rodziny polskich Żydów. Szachy pokazała mu starsza siostra Joan, gdy miał pięć lat. Jako 14-latek był już mistrzem USA, rok później został najmłodszym na świecie arcymistrzem. Było to w czasach, gdy tytuł ten wiele znaczył. Porzucił szkołę, bo uznał, że stoi mu ona na przeszkodzie w zdobyciu tytułu mistrza świata. Nauczył się rosyjskiego, bo w ZSRR szachy były swego rodzaju świecką religią, a tamtejsi świetni i bardzo dobrzy gracze mogliby utworzyć batalion. Chciał ich pokonać i po kilkunastu latach pokonał, zdobywając szachowy tron.

Michaił Tal (1936-1992) mistrzem świata był tylko przez rok i tydzień. Miał opinię cudownego dziecka, bo w wieku trzech lat czytał, jako pięciolatek obliczał w pamięci skomplikowane zadania matematyczne, dysponował znakomitą pamięcią i absolutnym słuchem muzycznym. I był czas, że Fischera gromił (wygrał z nim np. 4:0 w 1959 r.). Naukę w szkole rozpoczął od III klasy, a w 15. roku życia podjął studia filologiczne. „Tal to jedyny gracz, który nie przeliczał wariantów, bo po prostu widział je na wskroś. Jego mózg podsuwał setki fantastycznych kombinacji. „Fantazja Tala nie miała granic” - tak o geniuszu z Rygi napisało inne genialne dziecko - Garri Kasparow, z którego także wyrósł wielki szachista.

Piłkarze i koszykarz

Wśród piłkarzy nie brakuje takich, których talent mocno zabłysnął w wieku wczesnomłodzieńczym. I tak np. Pele w Santosie zadebiutował, mając 15 lat (1955 r.), a w reprezentacji Brazylii dwa lata później. Jego drużyna przegrała z Argentyną, ale Pele strzelił gola.

Włodzimierz Lubański w pierwszym meczu w drużynie narodowej też trafił do siatki; strzelił gola Norwegii w meczu wygranym przez Polskę 9:0 (1963 r.). Lubański miał wtedy 16 lat i 228 dni. Pięć miesięcy wcześniej zdobył pierwszą bramkę w I lidze (obecnej ekstraklasie).

Lionel Messi w kadetach Barcelony zadebiutował jako 13-latek. Miał 16 lat i 145 dni, gdy rozegrał pierwszy mecz w I drużynie, ale w spotkaniu towarzyskim. W Primera Division zagrał 10 miesięcy później. Krótko po ukończeniu 18. roku życia zadebiutował w reprezentacji Argentyny.

32-letni dziś koszykarz LeBron James w tym tygodniu siódmy raz z rzędu rozpocznie walkę o tytuł mistrza NBA. Matka miała 16 lat, gdy go urodziła. Ojca nie zna. Choć Michael Jordan zapewne był nieco lepszym koszykarzem, to nie uchodził - jak James - za cudowne dziecko. Tymczasem LeBron liczył sobie 17 lat, gdy ukazało się wydanie elitarnego „Sports Illustrated” z jego zdjęciem na okładce i dużym tytułem „The Chosen One”, czyli „Wybraniec”. Nieco wcześniej telewizja ESPN po raz pierwszy w historii pokazała w ogólnokrajowym paśmie mecz rozgrywek zasadniczych szkół średnich tylko dlatego, że grał LeBron.

Bach, Mozart, Chopin

Ojcem muzyki naszej epoki jest Jan Sebastian Bach (1685-1750), ósme i ostatnie dziecko Marii i Johanna Bachów. Jaka jest tajemnica jego geniuszu? Biografowie przypisują to m.in. genetyce, bo Jan Sebastian należał do szóstego pokolenia muzyków, a od wielu dziesięcioleci inny zawód w tej rodzinie był rzadkością.

Bach chodził do szkoły, w której nauka trwała 5-6 godzin dziennie, jedną - dwie godziny przeznaczano na odrabianie lekcji, zaś na muzykę nie pozostawało wiele czasu. Naukę kontynuował w liceum w Ohrdruf, gdzie był wybijającym się uczniem, ale i tam muzyka zajmowała tylko 4 godziny tygodniowo. Musiał wykorzystywać każdą chwilę, a w jego dziecięcym mózgu powstawały niezwykłe kompozycje, które wykorzystał w starszym wieku .

Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756-1791) określa się mianem „geniusza samorodnego”, najbardziej zdumiewającego nie tylko w dziejach muzyki, lecz w ogóle. Mając cztery lata, zaczął komponować, jako sześciolatek grał świetnie na fortepianie i nieźle na skrzypcach, zaś w wieku 12 lat napisał pierwszą operę.

Nie brakuje też znawców, którzy są przekonani, iż najczystszym muzycznym geniuszem był nie Mozart czy Bach, lecz Fryderyk Chopin (1810-1849). Na przełomie czwartego i piątego roku życia rozpoczął naukę gry na fortepianie, a przed ukończeniem siódmego miał już na koncie kilka drobnych kompozycji. Ośmioletniego Fryderyka słuchały warszawskie elity. Gdy był dzieckiem, podziwiano też jego talent literacki i malarski.

Mówimy po krakosku (odc. 6). "Łapsztos?"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski