Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Geniusz z drugiej linii

Redakcja
Są chwile, które zmieniają wszystko. Albo prawie. Jak błysk geniuszu, który w jednym momencie zapiera dech w piersiach; odwraca losy pojedynku - nawet jeśli to tylko mecz piłkarski; zaczyna tworzyć legendę.

ANDREA PIRLO. Nieoczekiwanie stał się poważnym kandydatem do "Złotej Piłki"

Zakończone Euro miało wiele twarzy, ale w pamięci zostanie przede wszystkim jedna: kamienna twarz Andrei Pirlo i olimpijski spokój na... olimpijskim stadionie w Kijowie, gdy słynną już podcinką a la Panenka pokonał angielskiego bramkarza Joe Harta. Zdeprymował, odwrócił bieg zdarzeń, dodał pewności siebie swoim kolegom i odebrał ją przeciwnikom. Wszystko naraz. W żadnym spotkaniu na tych mistrzostwach jedno zagranie nie miało takiego znaczenia psychologicznego, nie tylko dla tego konkretnego meczu, ale dla postawy drużyny w całym turnieju.

Oczywiście, potem był jeszcze kontrolowany od początku do końca półfinał z Niemcami, balet z piłką u nogi, ale ten jeden techniczny strzał, będący ukoronowaniem reżyserskiej gry 33-letniego pomocnika otworzył mu drogę do "Złotej Piłki" magazynu "France Football". Najbardziej prestiżowego wyróżnienia dla piłkarza.

Pirlo minimalizuje swoje zasługi. - "Złota Piłka"? To miłe, ale o tym nie myślę. Dopóki będą występować Messi i Cristiano Ronaldo, będzie bardzo trudno ich pokonać. Jeśli ktoś strzela ponad 60 goli w jednym sezonie, jak może nie zdobyć tego wyróżnienia? - pytał jeszcze w ubiegłym tygodniu na konferencji prasowej w Krakowie.

Wiele wskazuje jednak na to, że będzie musiał przyzwyczajać się do tej myśli. Na najważniejszej imprezie w tym roku nikt nie miał większego wpływu na grę swojego zespołu. - Nie wyobrażam sobie dzisiaj drużyny narodowej bez Pirlo. Gdy gra słabo, od razu spada poziom całej ekipy. W tym sensie jest niezastąpiony - mówi nam Fulvio Collovati, mistrz świata z 1982 roku, obecnie komentator telewizji RAI.

A przecież wcześniej Pirlo poprowadził Juventus Turyn do mistrzostwaWłoch. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to zabrzmi, długowłosy pomocnik jest najpewniej jedynym piłkarzem na świecie w tak mocnej lidze - i niewykluczone, że tak już zostanie - którego seria nieprzegranych meczów sięga ponad... półtora roku. Z Juve nie poniósł w ostatnim sezonie żadnej porażki w Serie A, a w barwach Milanu przegrał ostatni raz w grudniu 2010 r.

Na treningi woził go... Marek Koźmiński

Wszystko zaczęło się w Brescii.

- Od dziecka moim największym marzeniem było to, aby zostać piłkarzem - mówi Pirlo. Już w wieku sześciu lat młody Andrea występował w kadrze regionu; trzy lata później został dołączony do drużyny, w której grali najbardziej uzdolnieni zawodnicy, mający w przyszłości szanse na występy w pierwszym zespole. Debiut przyszedł jednak szybciej, niż ktokolwiek oczekiwał. Trener Mircea Lucescu, znany potem m.in. z Interu albo z Szachtara Donieck doszedł do wniosku, że 15 lat to odpowiedni wiek, aby dokooptować małolata do pierwszego składu, a kilka miesięcy później - gdy zaledwie skończył 16 lat - dać mu szansę w meczu ligowym w Serie A. Wprawdzie na ostatnie minuty, ale zawsze. Tak zaczęła się wielka kariera niepozornego pomocnika, który do dzisiaj robi wszystko, aby było o nim możliwie jak najmniej głośno.
Wtedy, w Brescii, po raz pierwszy spotkał Marka Koźmińskiego. Polski obrońca mieszkał niedaleko, więc zdarzało się, że podjeżdżał po Pirlo i zabierał go na treningi. Jak mówi, już wówczas był znakomity technicznie i taktycznie, brakowało mu jednak zwrotności.

Z tamtego okresu jeszcze jedno wydarzenie jest godne uwagi. Szczególnie z dzisiejszego punktu widzenia. W 1996 roku ekipa Pirlo wygrała międzynarodowy turniej w Viareggio, pokonując w finale Parmę, w której bronił niejaki Gianluigi Buffon. Teraz to dwaj najważniejsi piłkarze w kadrze Cesare Prandellego.

Dzisiaj na boisku Pirlo ma oczy dookoła głowy, widzi niemal wszystko, ale oprócz tego posiada inną, równie cenną umiejętność: strzał z rzutu wolnego. Pokazał to w meczu przeciwko Chorwacji. - To naturalny dar, który starałem się pielęgnować od dziecka. Dwa razy w tygodniu, na koniec treningu zostawałem jeszcze pół godziny i ćwiczyłem. Jeśli rzut wolny jest dobrze wykonany, bramkarz nie ma szans na obronę - mówił już w 2005 roku, w wywiadzie dla dziennika "La Reppublica", po tym jak strzelił Szkotom dwa gole. Obydwa z rzutów wolnych.

Teraz potwierdza: - Na początku jest talent, który powinien być poparty pracą. Jeśli go nie masz, możesz ćwiczyć cały dzień i nie wyjdzie na wierzch.

Jak Pirlo został reżyserem

Pirlo miał dwóch mistrzów. - Platiniego oglądałem w telewizji. Z Roberto Baggio mogłem trenować. To od niego nauczyłem się najwięcej.

Baggio wpłynął również, mimowolnie, na zmianę jego pozycji na boisku. Młody Andrea zaczynał bowiem jako pomocnik, ale wysunięty do przodu. Włosi mówią: trequartista. To miejsce było jednak zarezerwowane i trener Mazzone przeprowadził w Brescii eksperyment. Udany. W ten sposób na Półwyspie Apenińskim można było mówić o Pirlo - regista, czyli zawodnik grający przed obrońcami, mający jeszcze lepszy przegląd pola. - Gdy przeszedłem do Milanu, poprosiłem Ancelottiego, żeby mnie tak ustawił. Wiedziałem, że tam mam więcej miejsca.

I tak zostało przez dziesięć lat. Z Milanem Pirlo odkrył wielką piłkę i zdobył wszystkie możliwe trofea: dwa razy mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Włoch, dwie Ligi Mistrzów, klubowe mistrzostwo świata. Występując barwach rossonerich sięgnął też po najważniejszy tytuł - mistrza świata.

Jak na ironię, z Milanu do Juventusu odszedł - za darmo! - bo trener Allegri zobaczył na jego pozycji innych piłkarzy. - Kiedy zaczęliśmy rozmowy o przedłużeniu kontraktu, Milan zaproponował mi roczną umowę. Ja chciałem trzy lata. Ale prawdziwym powodem odejścia było to, że Allegri chciał ustawić przed obrońcami Ambrosiniego albo van Bommela. Oznaczało to dla mnie zmianę pozycji, więc podziękowałem. Juventus dał mi wtedy do zrozumienia, że ma ogromną motywację, aby znowu odnosić sukcesy. Wybór był prosty - mówił Pirlo w maju na łamach "La Gazzetta dello Sport".

Efekt? W minionym sezonie to był najprawdopodobniej najlepszy ruch transferowy. I choć z działaczami Milanu rozstawał się w napiętych okolicznościach, piłkarze o nim nie zapomnieli. Jak twierdzi, po zdobyciu mistrzostwa przez Juventus otrzymał wiele SMS-ów od zawodników Milanu, którzy gratulowali mu kolejnego sukcesu. Jako piłkarzowi, ale też jako koledze.
Bo Pirlo, choć skryty i małomówny - kultywujący życie rodzinne z żoną Deborah oraz dziećmi, starszym Niccolo i młodszą Angelą - nie da się nie lubić. Ostatnio wspominał nawet, że adresatem jego żartów w Milanie był najczęściej Gattuso, a w Juve jest Matri.

Być jak legendarny Gianni Rivera

Komentatorzy od lat porównują Pirlo do Gianniego Rivery, legendy Milanu i reprezentacji lat 60. i 70. Ze względu na elegancję w grze i kulturę poza boiskiem. Symbolicznym zbiegiem okoliczności, gdy Andrea przychodził na świat w marcu 1979, Rivera właśnie zdobywał swoje ostatnie scudetto i przygotowywał się do zakończenia kariery.

- Nigdy nie widziałem na żywo, jak gra, bo urodziłem się... trochę za późno. Ale wszystkie porównania do jego gry zawsze sprawiały mi ogromną radość. Chciałbym stać się tak ważny dla reprezentacji jak on kiedyś - mówił Pirlo w przywołanym już wywiadzie dla "La Reppubliki" z 2005 roku.

Po siedmiu tłustych latach na najwyższym poziomie, w czerwcu i lipcu 2012 roku marzenie się spełniło i to z nawiązką. Teraz kolej na następne. Przypomnijmy tylko, że w 1969 roku Rivera, będąc u szczytu kariery, został laureatem najważniejszego dla siebie wyróżnienia. "Złotej Piłki".

Nauczyciel Roberto Baggio też ma ją w swojej kolekcji.

REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski