Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

George Michael miał wielki talent wokalny, ale był zakładnikiem swoich słabości

Paweł Gzyl
Paweł Relikowski
Muzyka. To chyba było jakieś fatum. Co roku śpiewał z radiowych odbiorników, że to „Ostatnie Boże Narodzenie”. I w końcu tak się rzeczywiście stało. Tegoroczne święta okazały się dla George’a Michaela naprawdę ostatnie. Ale „Last Christmas” na pewno będzie nadal grane

Niemal wszystkie rozgłośnie radiowe wciąż nadają „Last Christmas” duetu Wham!, tymczasem przedwczoraj rano światem wstrząsnęła wiadomość o niespodziewanej śmierci śpiewającego tę piosenkę George’a Michaela. Brytyjski wokalista miał zaledwie 53 lata. Zmarł we śnie nad ranem w pierwszy dzień świąt, w swoim domu w hrabstwie Oxfordshire.

Michael Lippman, menedżer piosenkarza, poinformował, że przyczyną śmierci była niewydolność serca. Dodał przy tym, że jest to wstępna ocena, a oficjalna przyczyna zgonu zostanie podana dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Podkreślił również, że wokalista nie miał wcześniej żadnych problemów z sercem i krążeniem. Policja określiła niespodziewaną śmierć gwiazdora jako „niewyjaśnioną, ale nie podejrzaną”.

Mimo świątecznej pory, wielu artystów już wczoraj rano wyraziło swoje ubolewanie z powodu straty słynnego kolegi. „Jestem w głębokim szoku. Straciłem ukochanego przyjaciela - najżyczliwszą, najbardziej szczodrą duszę i genialnego artystę” - napisał na Instagramie sir Elton John. „O Boże, nie! Kocham Cię George. Spoczywaj w pokoju” - dodał Robbie Williams. „Moje serce, podobnie jak Wasze, jest złamane. George Michael był geniuszem i miałam to szczęście, że go znałam. W świecie, który obecnie potrzebuje muzyki bardziej niż kiedykolwiek, dzisiaj jest jej mniej” - spuentowała Liza Minelli.

Dwóch przystojniaków

Naprawdę nazywał się Georgios Kyriacos Panayiotou i pochodził z rodziny greckiego emigranta, który przybył na Wyspy Brytyjskie w latach 50. Muzyczne pasje odziedziczył jednak po matce, która była za młodu tancerką. Nic więc dziwnego, że już w szkole próbował zakładać zespoły i występować publicznie. Pierwszy raz poczuł smak sukcesu, kiedy oklaskiwano go w londyńskim metrze, gdzie śpiewał piosenki Queen.

Przełomem okazała się dopiero znajomość z Andrew Ridgeleyem. Obaj chłopcy założyli w 1981 roku zespół Wham!, który szybko zaczął piąć się po kolejnych szczeblach popularności. Dwóch młodych przystojniaków o wytapirowanych fryzurach, którzy potrafili świetnie ruszać się na scenie i śpiewać słodkimi głosami, szybko wpadło w oko nastolatkom w całej Anglii. Posypały się więc kolejne hity: „Young Guns”, „Wham Rap!” i „Club Tropicana”.

Wham! okazał się również jednym z pierwszych zespołów popowych z Zachodu, które odniosły wielki sukces w Chinach. Na jego występ w Pekinie przyszły prawdziwe tłumy - łącznie z partyjnymi dygnitarzami i telewizyjnymi gwiazdami. Policja miała pełne ręce roboty - ale obyło się bez zamieszek. Występy te udokumentował słynny brytyjski reżyser Lindsay Anderson w filmie „ Foreign Skies: Wham! In China”.

Kiedy kolejne przeboje w rodzaju „Wake Me Up Before You Go-Go” „Freedom”, „Everything She Wants” i „Careless Whisper” zdominowały listy bestsellerów singlowych po obu stronach Atlantyku, wydawało się, że Wham! będzie największą grupą pop lat 80. Niestety - w połowie dekady George Michael postanowił rozpocząć solową karierę. Na pożegnanie duet wylansował „Last Christmas”, piosenkę, która z biegiem lat stała się jednym z największych przebojów bożonarodzeniowych na świecie.

Samotny na szczycie

Jako solowy artysta George Michael objawił się w 1987 roku - prezentując zupełnie inny image niż ten grzeczny z Wham! W podartych dżinsach, czarnych okularach, z krzyżykiem w uchu, z kilkudniowym zarostem, śpiewał przede wszystkim o seksie. I fanki oszalały na jego punkcie, czyniąc z takich utworów, jak „I Want Your Sex”, „Father Figure”, „One More Try” i „Kissing A Fool” wielkie hity. Wszystkie one pochodziły z debiutanckiego albumu Brytyjczyka - „Faith”.

Piosenkarz potrafił również wykorzystywać nowe sposoby promocji muzyki pop - przede wszystkim emitowane w MTV widoeklipy. Nowa wersja dawnego hitu „Freedom” z udziałem najsłynniejszych na początku lat 90. modelek (Naomi Campbell, Cindy Crawford, Linda Evangelista czy Christy Turlington) oraz modeli stała się symbolem erotycznego rozpasania tamtych czasów.

Okazało się jednak, że bycie idolem milionów dziewcząt spod wszystkich szerokości geograficznych wcale nie uszczęśliwiało Michaela. Początkowo deklarował się on jako biseksualista - i jak sam przyznawał w czasach Wham! sypiał przede wszystkim z dziewczynami. Kiedy jednak pierwszy raz zakochał się w mężczyźnie, zrozumiał, że jest gejem. Przestał wtedy wiązać się z dziewczynami, ponieważ uznał, że nie byłoby to wobec nich fair. Otwarcie jednak nie przyznawał się do swej orientacji seksualnej, jak wyjaśniał potem, ze względu na to, że obawiał się opinii rodziców i fanek.

Pierwszą wielką miłością Michaela okazał się brazylijski projektant mody - Anselmo Feleppa. Obaj panowie poznali się podczas wielkiego festiwalu Rock In Rio w 1991 roku. Para jednak nie cieszyła się długo byciem razem - dwa lata później okazało się, że Feleppa jest nosicielem HIV, co ostatecznie doprowadziło do jego śmierci na udar mózgu.

Michael popadł wtedy w depresję. Sposobem na wyrwanie się z niej okazała się twórczość. Tak powstał album „Older”, który ukazywał zupełnie inne oblicze piosenkarza: wyciszone, uspokojone, stonowane, pełne nostalgii i smutku. Teksty na płycie wyraźnie odnosiły się do utraconego partnera, ich wspólnego związku i bólu artysty po jego stracie, choć z drugiej strony Michael odmawiał wyraźnej odpowiedzi na to, jaka jest jego orientacja seksualna i kim jest tajemniczy Anselmo, któremu dedykował krążek.

Kolejny cios spadł na piosenkarza w 1997 roku, kiedy na raka skóry zmarła jego matka. Michael zadedykował jej specjalny koncert „Unplugged”, który zrealizowała MTV. Wiele lat później wokalista stwierdził, że był to najlepszy występ, jaki dał w całej swojej karierze.

W szponach nałogu

Choć potem wokalista związał się z amerykańskim przedsiębiorcą sportowym Kennym Gossem, wybujały apetyt seksualny sprawiał, że szukał partnerów nawet w publicznych toaletach. Po raz pierwszy policja przyłapała go w 1998 roku w Los Angeles. Aresztowanie za „czyny lubieżne” sprawiło, że artysta postanowił przyznać się oficjalnie, że jest gejem. Stało się to na oczach milionów telewidzów w programie stacji CNN. Ostatecznie Michael spuentował nieprzyjemne zdarzenie dwoma żartobliwymi piosenkami - „Outside” i „A Moment With You”.

Sytuacja powtórzyła się jednak w 2006 roku w Londynie. Tym razem piosenkarz został oskarżony o uprawianie seksu w publicznej toalecie w Hampstead Heath. Michael nawet nie zaprzeczał - i otwarcie przyznał publicznie, że czasem zdarza mu się krążyć po mieście w poszukiwaniu przygodnych kochanków i nie ma to nic wspólnego z jego związkiem z Gossem. Ten jednak miał chyba inne zdanie, bo ostatecznie zostawił Michaela.

W tym czasie piosenkarz zaczął mieć również problemy z narkotykami. Policja kilkakrotnie aresztowała go za posiadanie marihuany i kokainy, raz został też zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem używek i skazany na osiem tygodni aresztu. Z czasem podobno Michael tak się uzależnił od marihuany, że palił od dziesięciu do dwudziestu skrętów dziennie.

Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach poważnie szwankowało mu zdrowie. Najpoważniejszy incydent miał miejsce 21 listopada 2011 roku. Przebywając w Wiedniu, artysta zaczął skarżyć się na bóle w klatce piersiowej na dwie godziny przed występem w miejscowej Stadhalle w ramach „Symphonica Tour”. Lekarze jednak zainterweniowali na czas. Piosenkarz do 1 grudnia był na oddziale intensywnej opieki medycznej z powodu zapalenia płuc. Stan ten doprowadził do odwołania pozostałych występów.

Mając na koncie ostatni album studyjny z premierowymi piosenkami wydany w 2004 roku, Michael właściwie przebywał ostatnio na muzycznej emeryturze. Mógł sobie jednak na to pozwolić - jak wynika z corocznego zestawienia brytyjskiej gazety „Sunday Times”, piosenkarz znajdował się do poniedziałku na 22 miejscu najbogatszych brytyjskich artystów. Przez 35 lat pracy dorobił się bowiem 105 mln funtów, czyli ponad pół miliarda złotych.

W ostatnich latach Michael zarabiał koncertując na prywatnych imprezach dla największych bogaczy tego świata. Na imprezie noworocznej u rosyjskiego magnata Władymira Potanina zarobił w 2006 roku 1,6 mln funtów. Kilka miesięcy później zaśpiewał na urodzinach miliardera Philipa Greena - i za godzinę zainkasował 1,5 mln funtów.

Trzeba jednak przyznać, że potrafił się dzielić swymi dochodami. Od wielu lat potajemnie wspierał różne organizacje charytatywne. Zaczęło się w 1985 roku od uczestnictwa w słynnym zespole Band Aid, który zorganizował pamiętne koncerty pod hasłem „Live Aid”. Potem wspierał chorych na AIDS i dzieci z poważnymi problemami zdrowotnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski