Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gerard Oliva (Cracovia): Miałem złe nawyki, ale dojrzałem

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Gerard Oliva ma 28 lat. Wiosną występował na trzecim szczeblu rozgrywek w Hiszpanii, w UCAM Murcia
Gerard Oliva ma 28 lat. Wiosną występował na trzecim szczeblu rozgrywek w Hiszpanii, w UCAM Murcia Cracovia
- Czytam dużo książek o rozwoju mentalnym. Staram się ciągle uczyć się czegoś nowego. Wcześniej tak nie miałem, w ogóle nie czytałem książek. A teraz np. grając na PlayStation mam poczucie, że tracę czas - mówi GERARD OLIVA, hiszpański napastnik Cracovii.

- Jakie wrażenia po obozie przygotowawczym z Cracovią? Coś Pana zaskoczyło?
- Futbol w Polsce jest bardzo fizyczny. W Hiszpanii wszystko robi się z piłką, również w okresach przygotowawczych. To jest ta najważniejsza różnica, ale nie jest to dla mnie rzecz zupełnie nowa. Sposób trenowania i gry przypomina mi to, co znam z Austrii, z czasów gry w SV Reid. Wiele rzeczy jest podobnych.

- A osoba trenera Probierza?
- Widać, że ma silny charakter. Dzięki temu jest w stanie wykrzesać z zawodników to, co w nich najlepsze. I sprawić, by dawali z siebie maksimum.

- W szatni „Pasów” od początku ma Pan wsparcie rodaka - Javiego Hernandeza. A zna Pan któregoś z Hiszpanów występujących ostatnio w drugim z krakowskich klubów, Wiśle?
- Znam Frana Veleza. Przez jakiś czas mieliśmy okazję trenować razem w Gimnasticu Tarragona. Ale nie pytałem go o opinię na temat Krakowa. Przed podjęciem decyzji o przyjściu do Cracovii konsultowałem się tylko z Javim. Natomiast kiedy już przyjechałem do Polski, to w kwestii m.in. poszukiwań mieszkania kontaktowałem się z byłym graczem Wisły Polem Llonchem. O Krakowie mówiono mi, że to miasto na poziomie europejskim. Na pewno dużym wsparciem będzie tu dla mnie obecność Javiego. Pomagał mi otworzyć konto w banku czy znaleźć mieszkanie.

- To, jaki sukces odniósł w zeszłym sezonie w Polsce inny hiszpański napastnik Carlos Lopez, było dla Pana argumentem, by przyjąć ofertę z naszej ligi?
- Kiedy widzisz, że inni piłkarze z Hiszpanii przyjeżdżają do Polski i są zadowoleni, chwalą sobie te rozgrywki, to przemawia na plus. Widać, że to poważna liga i poważny kraj. To sprawia, że gdy człowiek dostaje stąd ofertę, rozważa ją na serio. Miałem też propozycje z innych krajów, ale właśnie - pójdziesz do Grecji albo na Cypr i nie będziesz miał pewności, czy zobaczysz obiecane pieniądze. Dlatego kiedy dostałem ofertę z Krakowa, zgodziłem się.

- Na początku kariery próbował Pan sił za granicą, we włoskiej Catanii. Czemu tak szybko postanowił Pan wtedy wrócić do ojczyzny?
- Do Włoch przeniosłem się, kiedy byłem bardzo młody. Stało się to za sprawą pewnego agenta, który zresztą wprowadził mnie w błąd. Obiecywał, że będę grał w pierwszym zespole, a tymczasem wylądowałem w drużynie grającej w rozgrywkach Primavera (młodzieżowych - przyp.). Kiedy zorientowałem się, że to nie to, co mi obiecywano, po sezonie wróciłem do Hiszpanii.

- Tęsknił Pan tak bardzo za rodzinnymi stronami?
- Tak, tym bardziej że byłem wtedy młodym chłopakiem. Nie jest łatwo opuścić dom w takim wieku. Teraz jestem już na zupełnie innym etapie życia i kariery. Sądzę, że jestem już wystarczająco dojrzały i przygotowany, by odnieść sukces za granicą. W Austrii zresztą było podobnie jak we Włoszech, nadal byłem nieco niedojrzały. Przebywanie za granicą szybko mnie zmęczyło. Teraz jednak jest inaczej. Mówi się, że do trzech razy sztuka.

- Miał Pan sezony, w których strzelał sporo goli, ale też takie, w których skuteczność gdzieś znikała.
- Wiele zależy od czynnika mentalnego. Trzy czy cztery lata temu nie miałem jako piłkarz tak dobrych nawyków jak teraz. Obecnie naprawdę dobrze się odżywiam, dbam o siebie. W pełni jestem skoncentrowany na futbolu. A wcześniej nie do końca tak było. Człowiek wychodził na imprezy… Byłem zbyt niedojrzały. Teraz tworzę spokojny związek z moją partnerką i lepiej się czuję.

- Był jakiś szczególny moment, który pozwolił Panu przejść taką przemianę? A może jakaś inspirująca osoba, którą napotkał Pan w swojej karierze?
- Zacząłem pracę z panią psycholog. Półtora roku temu udało mi się strzelić 18 goli w sezonie. To wszystko mnie zmieniło, zacząłem się koncentrować tylko na futbolu.

- Teraz w Polsce zrobiła się moda na hiszpańskich napastników. Po sukcesach Lopeza w Wiśle i Igora Angulo w Zabrzu, oczekiwania wobec Pana pewnie będą spore.
- Z Angulo zetknąłem się w czasach mojej gry w Numancii. A co do tych oczekiwań, to jestem ich świadom. W końcu jeśli już zatrudnia się zawodnika z tak daleka, to po to, by robił różnicę w grze. Ale podchodzę do tego spokojnie. Jak się pracuje dobrze dzień po dniu, to efekty same przyjdą.

- Miał Pan okazję grać w rezerwach Atletico Madryt. Dostawał Pan czasem szansę treningów z pierwszym zespołem?

- Miałem możliwość brać udział w zajęciach prowadzonych przez Diego Simeone. To niezwykle wymagający trener, o wielkim charakterze. Swoją drogą, był nawet taki mecz półfinałowy Pucharu Króla, w którym Atletico grało z Sevillą. Pamiętam to doskonale, to było 31 stycznia. Falcao był wtedy kontuzjowany i była szansa, abym to ja zagrał wraz z Diego Costą. Tuż przed meczem drugi trener poinformował mnie, że jednak nie mogę zagrać ze względów formalnych. Zdziwiłem się, ale rzeczywiście w Hiszpanii jest taka zasada, że jeżeli zawodnik ma więcej niż 23 lata, a zagra mecz w pierwszej drużynie, nie może już wrócić do gry w rezerwach. Gdyby więc to się zdarzyło miesiąc wcześniej, nie byłoby tego problemu. A prawda jest taka, że taki mecz mógł zmienić moje futbolowe życie.

- Jak zaczęła się w ogóle Pana przygoda z futbolem?

- Moja ciotka zawsze opowiada, że gdy miałem cztery lata, ciągle ją pytałem: co muszę zrobić, żeby grać tam? I pokazywałem na telewizor. Wychodzi więc na to, że od małego ciągnęło mnie do piłki.

- Miał Pan jakieś futbolowe inspiracje, piłkarskich bohaterów?

- Najbardziej podobała mi się gra Zlatana Ibrahimovicia i Ronaldo, ale tego brazylijskiego.

- Pański wzrost - 190 cm - przekłada się na bramki zdobywane głową? To Pana mocna strona?

- Ja jestem raczej typem zawodnika lubiącego dostawać podania do nogi - taki hiszpański sposób gry. Ale zaadaptuję się do tego, czego będzie oczekiwał trener. Jeśli będzie chciał grać „długą” piłką, to oczywiście będę się starał grać jak najlepiej w powietrzu.

- Pana rodzina przyjechała z Panem do Krakowa?

- Moja partnerka chciała tu ze mną być, ale okazało się, że ze względów zawodowych nie może. Będzie przylatywać na niektóre weekendy. Dlatego bardzo doceniam dobre połączenia lotnicze z Barceloną. Poza tym w Katalonii zostaną też moje dwa psy - boksery.

- Co Pan porabia w czasie wolnym od piłki?

- Lubię czytać. Robię teraz on-line kurs psychologii. Czytam dużo książek o rozwoju mentalnym. Staram się ciągle uczyć się czegoś nowego. Wcześniej tak nie miałem, w ogóle nie czytałem książek. Ale zauważyłem, że czytanie pozwala mi odkryć wiele nowych rzeczy. Teraz np. grając na PlayStation mam poczucie, że tracę czas. A jeszcze cztery lata temu potrafiłem tak grać przez cały dzień.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski