Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gigant kontra mrówka czyli pisarka idzie na wojnę z Empikiem

Aleksandra Suława
Aleksandra Suława
10.11.2018  katowiceempik  w scc otwarcie po remoncielucyna nenow /dziennik zachodni/ polska press *** local caption *** empik w scc  otwarcie po remoncie otwarcie empiku
10.11.2018 katowiceempik w scc otwarcie po remoncielucyna nenow /dziennik zachodni/ polska press *** local caption *** empik w scc otwarcie po remoncie otwarcie empiku Lucyna Nenow / Polska Press
Sylwia Kubryńska złożyła doniesienie do prokuratury. Zarzuca w nim Empikowi zatajanie informacji o wynikach sprzedaży jej książek.

- Maksymalnie dwa złote – tyle zarabia pisarz na sprzedaży każdego egzemplarza swojej książki. To znaczy, powinien zarabiać, bo z moich doświadczeń wynika, że często trzeba się porządnie natrudzić, żeby w ogóle zobaczyć te pieniądze na koncie – mówi Sylwia Kubryńska, autorka m.in. „Furii mać!” i „Kobiety dość doskonałej”.

Autorka perypetie z wydawcami i siecią Empik opisała na stronie „Najlepszy blog na świecie”. Jak tłumaczy nad mechanizmem sprzedaży książek zaczęła zastanawiać się, kiedy wydawca (Czwarta Strona, należąca do Wydawnictwa Poznańskiego) poinformował ją, że „Furia mać!” przez pół roku sprzedało się w liczbie 44 egzemplarzy. „Książka wypromowana, nominowana do nagrody Gryfia, obecna we wszystkich 206 Empikach w całym kraju – sprzedała się w liczbie 44 sztuki przez pół roku?” - pisze. - „Jakim cudem w jednym sklepie przez pół roku poszło średnio 0,1 książki?”

Wydawnictwo poproszone o wyjaśnienia, miało zaproponować jej przeprowadzenie audytu na własny koszt. Na audyt autorki stać nie było, postanowiła jednak przeprowadzić małe śledztwo w Empikach. Powołując się na zapisy Ustawy o Prawie Autorskim (zgodnie z art. 47 jeśli wynagrodzenie twórcy zależy od wpływów z utworu, autor może mieć wgląd do dokumentów dot. m.in. sprzedaży), wysłała do sieci prośbę o udostępnienie zestawienia sprzedaży wszystkich książek jej autorstwa. Empik jednak odmówił, powołując się na tajemnicę handlową. - Dane żądane przez Panią Kubryńską stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu art. 11 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji ” tłumaczy nam sieć. Pisarki to jednak nie przekonuje

– Empik według mnie nadużywa zapisu prawnego, zasłaniając się absurdalną tajemnicą handlową. Tajemnica handlowa ma uzasadnienie tylko wtedy, kiedy jej ujawnienie szkodzi przedsiębiorstwu. A jaką szkodę może wyrządzić dostarczenie mi wyników sprzedaży moich książek? Jeśli są uczciwi to żadną, prawda? – mówi Kubryńska i dodaje, że jej prawnik już skierował sprawę do prokuratury, ona zaś postanowiła sama wydawać swoje książki, zakładając spółdzielnię literacką baba.com.pl.

Empik - zapytany przez nas o opinię, zarzuty odpiera, argumentując że owszem autor może żądać informacji, ale tylko od tych podmiotów, które mają obowiązek wypłaty wynagrodzenia. „ Empik ma podpisaną umowę z wydawcą a nie z autorką. Autorce przysługuje prawo do żądania określonych informacji oraz wglądu do dokumentacji jedynie od wydawcy, z którym łączy ją umowa” - pisze spółka. Wydawnictwo zaznacza zaś, że z jego strony o nieprawidłowościach nie ma mowy, bo wszystkie zasady rozliczeń zawarte były w podpisanej przez autorkę kontrakcie. „Wszystkich naszych autorów informowaliśmy i informujemy o zasadach rozliczeń finansowych na linii autor-wydawca-dystrybutor oraz o zależności między liczbą egzemplarzy zamówionych przez dystrybutora a ich sprzedażą” - deklaruje wydawnictwo.

Sylwia Kubryńska jest jedną z nielicznych autorek, która zdecydowała się formalnie dochodzić swoich praw. Jednak, prawdopodobnie nie jedyną, która ma za sobą takie doświadczenia. - Są wydawnictwa uczciwe, ale są i takie, które nigdy nie wysyłają raportów o wynikach sprzedaży. Autorzy w takiej sytuacji maja tylko jedno wyjście-sąd. Na taki krok decydują się jednak nieliczni, bojąc się że pozew zaskutkuje konfliktem z branżą – mówi pisarka i dziennikarka Barbara Gawryluk. - Najlepsza metoda jest oczywiście czytanie umów, ale o tym, gdy człowieka przepełnia entuzjazm z powodu nowego tytułu, rzadko się pamięta.

O tym, jakie efekty mogłaby dać taka interwencja, pokazuje historia Zygmunta Miłoszewskiego: przeprowadzona przez niego kontrola w wydawnictwie wykazała że przedstawiane mu rozliczenia były „znacząco” niepoprawne. W efekcie wydawnictwo na mocy ugody musiało zwrócić autorowi zaległe wynagrodzenie. - Autorzy często traktują wydawców jako swoich przyjaciół, a to nie jest właściwa postawa. Ufajmy sobie, ale się kontrolujmy i przede wszystkim czytajmy umowy – mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski