Dzielnice chorych otoczone przez wojsko, ludzie przemykający ukradkiem po ulicach w nadziei, że nikogo nie spotkają. Jak bardzo zakorzeniła się w Afryce Zachodniej obawa przed śmiertelnym wirusem, świadczy choćby fakt, że prezydent Ghany, odwiedzający niedawno „zarażone” państwa, żadnemu ze swoich gospodarzy nie podał ręki.
Z kolei pewien liberyjski lekarz, który przeżył już wojnę domową, napisał w internetowym pamiętniku, że dzisiejsza epidemia jest najgorszym rozdziałem w jego życiu. Wystarczyły 3 tys. śmiertelnych ofiar, by choroba zaraziła strachem i nieufnością całe kraje i sprawiła, że powoli kruszą się tam struktury społeczne. Trudno się dziwić. Wirus rozwija się bez objawów nawet do 3 tygodni, po czym unicestwia w męczarniach 70 proc. zakażonych.
Niemal 100 lat temu epidemia grypy hiszpanki uśmierciła ponad 50 mln ludzi, czyli więcej, niż zginęło podczas I wojny światowej. A przecież wirus nie miał wtedy tak potężnych możliwości ekspansji jak dzisiaj. Obecne superszybkie środki transportu są idealnym sojusznikiem dla najagresywniejszych chorób, pozwalając im w kilkanaście godzin dotrzeć na „ucztę” do największych skupisk ludności na świecie.
Uczyniliśmy świat dostępnym na wyciągnięcie ręki, tyle że nie zawsze wiemy, co z tą ręką potem zrobić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?