Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głód, gigantyczna susza, kilka zatopionych miast. Apokalipsa? Nie, tajny raport Pentagonu o zmianach klimatycznych

WŁODZIMIERZ KNAP
Dziś, częściej niż kiedyś, występują u nas ekstremalne zjawiska pogodowe FOT. ARCHIWUM
Dziś, częściej niż kiedyś, występują u nas ekstremalne zjawiska pogodowe FOT. ARCHIWUM
Wszędzie zapanuje chaos i będą wybuchać konflikty". To nie fragment "Apokalipsy", przepowiedni Nostradamusa czy królowej Saby. Sprawa nie dotyczy też odległej przyszłości.

Dziś, częściej niż kiedyś, występują u nas ekstremalne zjawiska pogodowe FOT. ARCHIWUM

Polska ma opinię truciciela. Tymczasem użycie węgla w 2012 r. najbardziej wzrosło w tych krajach UE, które żarliwie walczą o czystą energię. U nas zmalało!

To fragment ze ściśle tajnego raportu Pentagonu, czyli ministerstwa obrony USA, sprzed niecałej dekady, a prognoza dotyczy roku 2020. Ujawnił go brytyjski tygodnik "The Observer". Pentagon ostrzegał, że w bardzo nieodległej przyszłości dojść może do kolosalnych zmian klimatu. Temperatura może wzrosnąć o 2 stopnie, co spowoduje topnienie lodów, a w konsekwencji kilka dużych miast europejskich zostanie zatopionych. Dotkną nas gigantyczne susze, zapanuje głód, na całym świecie będą wybuchać zamieszki i dojdzie do konfliktów z użyciem broni jądrowej.

Prof. Janina Trepińska, wybitna znawczyni klimatu z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przyznaje, że taki scenariusz jest możliwy, lecz prawdopodobieństwo jego wystąpienia jest mikroskopijne, w zasadzie równe zeru. - Ze 100-procentową pewnością można natomiast stwierdzić, że natura jest silniejsza od człowieka.

Co by się jednak stało, gdyby średnia temperatura na kuli ziemkiej podniosła się o 2 stopnie? - Wówczas niewątpliwie musiałoby dojść do tragedii w skali całego globu. Ale nie obawiałabym się spełnienia tak złowieszczej prognozy, bo wielkie zmiany w przyrodzie nie zachodzą radykalnie - podkreśla prof. Trepińska. Przypomina, że jeszcze w latach 70. XX wieku wieszczono rychłe nadejście epoki lodowcowej, m.in. z powodu większych niż wcześniej opadów śniegu. Od lat 80. tendencja w Europie się odwróciła. W konsekwencji, od pewnego czasu panuje moda na "krakanie" w drugą stronę. Niczym mantrę powtarza się tezę, że obecnie częściej niż kiedyś występują ekstremalne zjawiska pogodowe, np. tajfuny czy powodzie.

I chyba faktycznie w ostatnim czasie mamy do czynienia z wyjątkowo częstym występowaniem tego typu zjawisk. Ale też nie można lekceważyć głosów przeciwników tego stanowiska, którzy mówią, że nie tyle mamy obecnie do czynienia ze wzrostem liczby ekstremalnych zjawisk, co dzięki postępowi techniki o wiele więcej niż kiedyś ich rejestrujemy. Dlatego warto raz na zawsze zapamiętać słowa prof. Janiny Trepińskiej: -Klimat zmienia się w bardzo długich okresach. Aby coś pewnego o nim powiedzieć, należy badać zmiany w nim zachodzące w sporo dłużej perspektywie niż przeciętne trwanie życia ludzkiego. Wybitna znawczyni klimatu zwraca również uwagę na fakt, że atmosfera jest bardzo skomplikowanym "organizmem", w którym nie ma prostych zależności. Nie jest tak, że wraz ze wzrostem temperatury muszą nastąpić takie i tylko takie zmiany. Możliwych scenariuszy jest wiele. Na przykład kiedy się podniesie, stopnieją lodowce, a tym samym zalane zostaną spore obszary Ziemi. Ale taki scenariusz może prowadzić do... oziębienia. Dlaczego? Wyższa temperatura może wywołać wzrost opadów. Deszcze doprowadzą do większego parowania, z niego powstaną gęste chmury, które ograniczą promieniowanie słoneczne na Ziemię i spowodują oziębienie. To tylko jeden z wariantów.

Celem warszawskiej konferencji klimatycznej jest doprowadzenie do takiego zbliżenia stanowisk w kwestii walki ze zmianami klimatu, by za dwa lata w Paryżu przedstawiciele wszystkich krajów mogli złożyć podpis pod nową globalną umową. By tak się stało, obie strony barykady, umownie mówiąc: "węglowa" i "zielona", musiałyby pójść na poważne ustępstwa. Ale nie będzie łatwo. W grę wchodzą gigantyczne pieniądze i być może kształt gospodarki światowej na długie lata. Wielkim graczom nie chodzi o rzetelną wiedzę, dbałość o fakty. Ważny jest skutek. Trwały jest mit.
Na przykład Polska ma opinię jednego z największych światowych trucicieli. Rzeczywiście, jak żaden kraj na świecie energię wytwarzamy aż w ok. 90 proc. z węgla, surowca uchodzącego za głównego sprawcę efektu cieplarnianego. Za kraje ekologiczne uchodzą np. Niemcy, Skandynawowie, Francuzi czy Brytyjczycy. A ilu Polaków wie, że do atmosfery wyrzucamy dużo mniej dwutlenku węgla niż np. Niemcy. I tak, w 1990 r. Polska emitowała 453 mln ton CO2. W ubiegłym roku - 297 mln ton. Niemcy wydalają natomiast ok. 920 mln ton tego gazu do atmosfery, Brytyjczycy 570 mln ton, Francuzi - 520, Włosi - 490.

Gdyby zaś brać pod uwagę tak ważny czynnik, jak ilość wyemitowanego CO2 na mieszkańca, to też nie wypadamy tragicznie. Na Polaka przypadało w 2012 r. 8 ton gazu. Tymczasem w 2011 r. na Luksemburczyka wypadły 24 tony, na Czecha - 12,8, Fina - 12,5, Holendra - 12,2, Belga - 12, Duńczyka - 11,5, Niemca - 11,2.

A Skandynawowie, którzy tak chełpią się stawianiem na ekologię, podobnie zresztą jak inne nacje z tzw. starej Europy, produkcję swoich towarów zlecają Chińczykom i innym azjatyckim nacjom, które zbytnio nie zważają na ochronę klimatu, a dwutlenku węgla i przepływu innych gazów nie ograniczają granice państwowe. Gwoli ścisłości dodajmy, że Chiny emitują dużo mniej CO2 na głowę mieszkańca niż kraje rozwinięte.

By było oczywiste: Polska ma bardzo wiele do zrobienia w dziedzinie ochrony klimatu. Jednak, o czym prawie nikt nie wie, dużo już zrobiła. Zobowiązaliśmy się, że emisję CO2 ograniczymy o 6 proc. w stosunku do roku 1990. A zmniejszyliśmy - do 2011 r. - o 32 proc. W tym samym okresie średnia unijna wynosiła 16 proc., a niektóre kraje tzw. starej Unii emisję zwiększyły. By nie być gołosłownym, w 2012 r. Niemcy i Wielka Brytania wypuściły w powietrze więcej dwutlenku węgla niż w 2011 r., choć oba państwa uchodzą za walczące o czyste niebo, ekologiczną energetykę.

Zapewne mało kto wie też, że zużycie węgla, przed którym ostrzegają kraje z tzw. Starej Europy, wzrosło w 2012 r. najbardziej w...tychże krajach UE. W Wielkiej Brytanii i Hiszpanii zwiększyło się aż o 24 proc., we Francji, szczycącej się dużym udziałem elektrowni atomowych w produkcji prądu, o 20 proc., w Niemczech o 4 proc. A w Polsce? Spadło o 4 proc.

Dr Janusz Steinhoff, ekspert w dziedzinie surowców naturalnych, zwraca uwagę na inny paradoks: - Unia Europejska w porównaniu z resztą świata wyjątkowo zdecydowanie chce działać na rzecz pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Tymczasem energia z takich źródeł jest w Europie o kilkadziesiąt procent droższa niż w USA czy Japonii.

Kwestie dotyczące ochrony klimatu wywołują wielkie emocje. Osią sporu jest wpływ człowieka. Jedni twierdzą, że nasza działalność ma kluczowe znaczenie, naturalnie negatywne. Inni - że niemal żadne. Prof. Trepińska podkreśla, że sprawa nie jest prosta, jednoznaczna. Naukowcy od lat kłócą się o to, jaki jest wpływ dwutlenku węgla na ocieplanie się klimatu. Część z nich straszy skutkami tzw. efektu cieplarnianego, którego sprawcą jest działalność przemysłowa ludzi. Inni stoją na drugim biegunie. A jak może być w rzeczywistości? - Mimo licznych badań, na wiele pytań nie znamy odpowiedzi - podkreśla prof. Trepińska. Zwraca uwagę, że kiedy mówimy o wpływie człowieka na ocieplanie się powietrza, to pamiętajmy, iż nie chodzi tylko o dwutlenek węgla, ale także o emisję do atmosfery innych gazów, np. metanu, podtlenku azotu czy całej grupy chloro-fluorowców. Są one w znikomej ilości w atmosferze, jednak w erze przedprzemysłowej, mniej więcej do połowy XIX w., bo już wówczas dokonywano pomiarów składu powietrza, było ich znacznie mniej. Obecnie w składzie chemicznym atmosfery dwutlenku węgla jest około 0,034 proc. To znikoma ilość, lecz problemu nie można bagatelizować, ponieważ dość szybko następuje przyrost tego gazu. Martwić musi też to, że utrzymuje się w atmosferze stosunkowo długo. Wyprodukowany dzisiaj, w powietrzu utrzymywać się będzie przez około 200 lat.
Dopóki nie dojdzie do zakłócenia stanu równowagi między poszczególnymi składnikami przyrody, to natura potrafi sama regulować temperaturę Ziemi. Gdy jednak dochodzi do zakłócenia systemu, to wówczas mogą nastąpić spore zmiany w atmosferze, a szczególnie w cyrkulacji atmosferycznej, bo napływ mas powietrza, ich przemieszczanie się, formowanie się wyżów, niżów, frontów atmosferycznych ma decydujący wpływ na nasz klimat .

Tego, że natura jest silniejsza od człowieka, dowodzi choćby następujące szacunkowe wyliczenie: działalność człowieka, wywołana przez meliorację, retencję, ciepło produkowane przez miasta, emisję gazów czy zapylenia - ocenia się na ok. 160 terawatów (10 do 12 potęgi). W tej sumie emisja gazów cieplarnianych zajmuje tylko kilka terawatów. Wpływ natomiast promieniowania słonecznego na klimat szacuje się na ok. 175 tys. terawatów.

[email protected]

Konferencja klimatyczna

Od 11 do 22 listopada 2013 r. terytorium Polski skurczy się o kilkanaście hektarów.

W tym czasie na Stadionie Narodowym w Warszawie odbywa się konferencja klimatyczna, a miejsce obrad jest obszarem eksterytorialnym, zarządzanym przez Organizację Narodów Zjednoczonych.

Konferencja kosztować ma ponad 100 mln zł. Uczestniczy w niej kilkanaście tysięcy osób ze 194 państw, czyli wszystkich należących do ONZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski