NAWOJOWA. Leśnicy uważają, że wycinanie wiklin i orka do samej rzeki spowodowały erozję brzegów i większe zagrożenie ze strony Kamienicy
W sądeckich lasach nie ma zagrożenia pożarowego, ale ściąga się i tnie zwalone huraganami i wodą drzewa. Wiele szlaków używanych przez leśników jest zamkniętych.
Za to lasy wędrują jak w "Makbecie". Przez osuwiska zamknięta została droga na uroczysko Kryszczów między Homrzyskami a Złotnem w paśmie Jaworzyny Krynickiej. Zatarasowane są przejścia leśne w okolicach Nowej Wsi, Łosia, Łabowej. Tadeusz Chlipała wylicza uszkodzone zapory przeciwrumoszowe, podmyte asfalty na drogach śródleśnych.
- Zwaliło nam w tych okolicach Łabowej 6 tys. metrów sześć. drewna. To jest tyle ile leśniczy tnie tam w ciągu dziesięciu lat - wylicza nadleśniczy Gryzło. - Duże szkody powstały nad Kamienicą w rejonie Frycowej i Nawojowej. Wielu rolników wycina nadbrzeżną wiklinę, pomniejsze drzewa i stara się podorać pole do samego brzegu rzeki. Podczas powodzi brzegi spływają z polem ornym i kamieniami. Skutki takiego naporu można oglądać między Nowojową i Nowym Sączem, gdzie w tym roku oberwał się dalszy fragment lasu z drogą.
(WCH)