O tym, jak żyło się na Kowieńszczyźnie, przeczytamy w przypomnianych niedawno przez oficynę LTW wspomnieniach Zdzisława Chrząstowskiego.
Chrząstowski urodził się w jednej z wielu polskich rodzin zamieszkujących od wieków Litwę kowieńską. Ukończył gimnazjum w Kownie, podczas I wojny światowej służył w armii rosyjskiej, a potem polskich formacjach w Rosji. W niepodległej Polsce był zawodowym oficerem WP.
W latach 30. napisał dwie niewielkie wspomnieniowe książeczki. Jedna („Legenda murmańska”) poświęcona była jego służbie w polskich oddziałach na Murmaniu, druga („Górne i durne”) dzieciństwu i młodości w majątku Teodorów i gubernialnym Kownie.
Wprawdzie Chrząstowski był zawodowym oficerem i kawalerzystą z powołania, to odznaczał się niewątpliwym literackim zacięciem. Lektura jego litewskich wspomnień to prawdziwa przyjemność. Mamy tu z jednej strony dziecięce i młodzieńcze przeżycia – chłopięce przygody rodem niczym z Wańkowicza czy Gomulickiego, pierwsze i następne miłości, doświadczenia erotyczne, atmosferę polskiego kresowego dworu otoczonego obcojęzyczną wsią.
Z drugiej zaś realia życia Polaków na ziemiach zabranych w końcu XIX i na początku XX w. Pamięć o powstaniu styczniowym jest tam ciągle żywa i to dosłownie, bo żyją jeszcze ci, którzy brali w nim udział.
O powstaniu nadal mówi się tylko w gronie rodzinnym. Pamiątki po uczestnikach chowa się przed okiem rosyjskich urzędników, którzy od czasu do czasu odwiedzają dwór. Rosyjskie represje, jakie spadły na Polaków, w opowieści Chrząstowskiego nabierają przerażającej realności.
Oto dziadek autora trafił na zesłanie, bo „przejechał z Joć do Taurogów zaprzęgiem z krakowskimi chomątami”. „No to co?” – pyta młody Zdzisław. „Za te krakowskie chomąta zesłano go na Sybir, a majątek skonfiskowano” – odpowiada matka… Nie można było mówić po polsku, modlić się po polsku, ubierać się po polsku i nawet zaprzęgać po polsku koni. A i teraz rosyjskie panowanie daje się we znaki. Gdy matka na korytarzu gimnazjum upomina po polsku Zdzisława, by nie psocił, przechodzący obok nauczyciel Rosjanin strofuje ją: „Zdies Rossija! Zdies po polski goworit nielzia!”.
Ciekawe są też relacje Polaków z Litwinami. Działają już tzw. litwomani, czyli świeży inteligenci litewscy odcinający się od polskości i budzący świadomość narodową u ludu. Ba, niektórzy Polacy wybierają litewskość i zmieniają nazwiska na litewskobrzmiące.
Z drugiej strony stosunki polskiego dworu z litewską wsią są jak najlepsze i nie psują ich nawet zawirowania wielkiej wojny i rewolucji. Litewscy mieszkańcy Teodorowa dają wzruszające dowody przywiązania do polskich właścicieli, za co niektórym z nich przyjdzie zapłacić życiem. Jakże inne to doświadczenia od koszmarnych przeżyć Polaków na ogarniętej rewolucyjną pożogą Ukrainie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?