Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głowę mam z kamienia. Wyzywam całą polską czołówkę na pojedynki

Artur Gac
Tomasz Gargula: Mam tyle lat, że nie interesuje mnie nabijanie rekordu w walkach z „kelnerami”
Tomasz Gargula: Mam tyle lat, że nie interesuje mnie nabijanie rekordu w walkach z „kelnerami” Fot. archiwum zawodnika
Boks. 41-letni Tomasz Gargula, były mistrz świata w kick-boxingu, w marcu, po 11 latach, wyszedł na wolność. Dziś wznowi karierę.

Takiej postaci w polskim boksie jeszcze nie było. Gdy inni w jego wieku najczęściej kończą kariery, a co lepsi odcinają kupony od sławy, on wraca na ring i planuje przebojową karierę.

Przed laty był chlubą rodzinnego Nowego Sącza i wielu kibiców sportów walki w całym kraju. Szczycił się tytułami zawodowego mistrza świata i Europy w kick-boxingu, a zmuszony przejść do boksu, przez dwa lata występował w lidze amatorskiej, by w marcu 2000 roku zadebiutować na gali boksu zawodowego w Libiążu.

Wystarczyło niespełna 16 miesięcy i Gargula w barwach już nieistniejącej grupy Roleski Boxing Team na gali w Tarnowie pokonał na punkty Gruzina Petera Resoura, zdobywając tytuł międzynarodowego mistrza Polski w kat. superpółśredniej. Trofeum odbierał na oczach gościa honorowego imprezy Dariusza Michalczewskiego, a jego pojedynek wieczoru oglądało 4 tys. fanów. Dziś wraca do ringu z mianem niepokonanego zawodowca, legitymując się bilan- sem 15 zwycięstw i 1 remisu.

– Rozdział pod tytułem „więzienie w moim życiu” zamknąłem definitywnie, raz na zawsze. Na pewno tam nie wrócę, bo już nigdy więcej nie popełnię przestępstw – zapewnia. – Jedyną sytuacją, w której musiałbym bronić życia i bezpieczeństwa, jest zdrowie moje i mojej ukochanej rodziny. To świętość. Tylko dzięki żonie i córce, tegorocznej maturzystce Natalii, przetrwałem za kratami 11 długich lat i zrozumiałem cały sens życia.

Tłumaczy: – To, że popełniłem przestępstwa, to rzecz bezsporna, faktycznie tak było. Literalnie zostałem skazany jako przywódca zorganizowanej grupy za handel marihuaną, ale wyrok w mojej sprawie był medialną pokazówką. Zostałem skazany, gdy ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był Zbigniew Ziobro, czyli w czasie polowania na czarownice. Wówczas istniało zapotrzebowanie, by pokazywać ludziom, jak skutecznie walczy się z przestępcami w naszym kraju. Otrzymałem wyrok nieadekwatny do winy, surowszy niż kary zasądzone ludziom z __gangu pruszkowskiego.

Co popchnęło sportowca, kroczącego drogą zwycięstw i zdobywającego trofea, do zboczenia na ścieżkę przestępczą?

Sława, szacunek, uznanie... Tego wszystkiego Gargula dobitnie doświadczył na własnej skórze. Gdy został mistrzem świata, wszyscy czuli się ojcami sukcesu. Był goszczony w ratuszu, możni ze środowiska kick-bokserskiego, a potem pięściarskiego, poklepywali go po plecach, ale za poklaskiem nie szły w parze adekwatne apanaże.

– W tamtych czasach, gdy nie było bumu na sporty walki, nie otrzymywałem ani grosza tak zwanego stypendium sportowego. Boksując w lidze za wygraną walkę dostawałem 400 złotych, a porażka była wyceniona na 50. Średnio toczyłem dwa pojedynki w miesiącu, więc łatwo zsumować, ile w najlepszym i najgorszym razie mogłem zarobić. Oczywiście wartość pieniądza była wówczas inna, ale za 100 złotych i __tak nie dało się przeżyć miesiąca – ubolewa.

– Widząc nieuczciwość działaczy, którzy dbali tylko o siebie, mogłem iść do uczciwej pracy, ale ja chciałem zostać przy moim kochanym sporcie, a jednocześnie zrobić wszystko, by utrzymać rodzinę – mówi Gargula. Tak poznał ludzi, którzy dali mu zarobić pieniądze, ale zapłacił za to bardzo wysoką cenę. – Teraz nimi gardzę – dodaje.

Dziś największą motywacją Garguli nie jest mamona, wspiera go bowiem teść prowadzący małą firmę Anbud. Senior wśród pięściarzy wraca na ring walką w kategorii superśredniej podczas gali „Boxing Night” w Krynicy-Zdroju, organizowanej przez Andrzeja Gmitruka, aby potężną motywację przekuwać w kolejne wygrane. Potem chciałby mierzyć się z całą polską czołówką, aż do wagi półciężkiej.

– Nie jestem kozakiem, ale mam tyle lat, że nie interesuje mnie nabijanie rekordu w walkach z „kelnerami”. Głowę mam naprawdę z kamienia, to mój bardzo mocny atut, dzięki któremu nigdy nie zostałem znokautowany. Mam czym uderzyć, moje ciosy bolą i nie unikam wymian – stroszy się Gargula.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski