Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głównym problemem człowieka są jego myśli. Negatywne i oceniające

Rozmawia Monika Jagiełło
Ks. Stanisław Radoń: Uczymy się zauważać wszystkie bodźce i wracać do koncentracji
Ks. Stanisław Radoń: Uczymy się zauważać wszystkie bodźce i wracać do koncentracji Andrzej Banaś
Czujesz, że rozpraszasz się w modlitwie? Świetnie, to znaczy, że się rozwijasz. Medytacja polega na zauważaniu tych zbędnych myśli. Nie osądzajmy się za nie, bo one też nas dokądś prowadzą - mówi ks. dr Stanisław Radoń, teolog i psychoterapeuta, badacz medytacji i uważności

- Jak zacząć żyć bardziej świadomie?

- Pierwszy trening zaczyna się od obserwacji rodzynka. Trzeba położyć go na dłoni i dobrze mu się przyjrzeć. Zauważyć jego kształt, obejrzeć wszystkie fałdy, kolory, doświadczyć jego miękkości, twardości, poczuć jego dotyk na ustach, jego zapach...

- Zaczynamy od małych rzeczy?

- Oczywiście. Na testach uważności padają pytania o to, czy czujemy podmuch wiatru we włosach lub krople wody płynące po ciele pod prysznicem. Kto to zauważa? Pod prysznicem raczej myślimy o tym, że za długo tam stoimy, albo oglądamy własne ciało, zupełnie nie będąc z niego zadowolonym. Zaczynają się ruminacje...

- Czym są ruminacje?

- Męczą każdego codziennie. Podają w wątpliwość cudze intencje i jakość własnych czynów. To galopujący ogrom bezładnych myśli. Dotykają wszystkich ludzi. Wykonane trzy lata temu badania pokazały, że w szesnastosekundowym cyklu myśli medytującego mnicha zaledwie trzy sekundy to czas czystego skupienia. Reszta to szaleństwo bezładnych myśli - a badano osoby o przynajmniej 30-letniej praktyce medytacyjnej!

- Czyli osoba modląca się nie powinna się winić za rozproszenie myśli?

- Jeśli zauważa swoje rozproszenie, to fantastycznie! To dowód na to, że się rozwija. Uświadamia sobie np., że wzrokiem błądzi po kościelnych obrazach, że denerwuje ją czasem głos księdza, czyjeś chrząkanie... O to chodzi! Medytacja polega na zauważaniu tych zbędnych myśli, a nie entuzjastycznym wykrzykiwaniu: „Mam kontakt z Bogiem!”. Mówimy jednak o specyficznym rodzaju uwagi, bez osądzania siebie.

- Co to właściwie jest mindfulness?

- Tłumaczymy to na język polski jako „uważność”, ale to nieadekwatne tłumaczenie. Chodzi nie tyle o uważność, ile o przypominanie sobie, że po zauważeniu rozproszenia należy powrócić do stanu koncentracji. Słowa „koncentracja” też używam z ostrożnością. Celem koncentracji jest stabilizacja szalejących myśli - a to jest dopiero wstęp do uważności, medytacji.

- Z tym porządkowaniem mamy kłopot.

- I to wszyscy, jak pokazał przytoczony przykład mnichów. Z badań nad ludzkim umysłem, bez względu na to, czy badamy umysł mnicha czy kogoś, kto nie poświęca czasu na duchową praktykę, wyłania się wniosek: główny problem człowieka stanowią jego myśli. Są negatywne, oceniające i stresujące.

- Aż tak?

- Wielu nie wie, jak bardzo dołuje się własnymi myślami! A większość myśli jest negatywna. W nich znajduje się zalążek wszystkich chorób. Żeby to zobaczyć, człowiek musi nauczyć się być i akceptować to, jaki jest.

- Jak zaczął się ruch mindfulness?

- Spopularyzował go w Stanach Zjednoczonych Jon Kabat-Zinn. Na przełomie lat 70. i 80 XX wieku w klinice Uniwersytetu Massachusetts badał osoby cierpiące na bóle i ostre stany lękowe. Jako praktykujący buddysta postanowił wypróbować ze swoimi pacjentami ośmiotygodniowy kurs medytacji mindfulness. Okazało się, że bóle zarówno fizyczne, jak i psychiczne udało się zredukować. Wielu osobom taki trening może pomóc na schorzenia kręgosłupa, na które cierpi większość z nas z powodu siedzącego trybu życia. W tym przypadku trzeba nauczyć się obserwować własny ból i to, jak się zmienia. Mindfulness to „odblokowanie” rzeczywistości, a jej częścią jest też ból. Wypieranie negatywnych myśli jest błędne, tak jak ich „odczarowywanie”, tj. zmienianie na lepsze. To jedynie wzmacnia lęk. Technika mindfulness jest całkowitym otwarciem się na ich różnorodność, zmienność, przemijalność. Dostrzeganie niepożądanych stanów umysłu prowadzi do dobrej zmiany.

- Dlaczego tak siebie osądzamy?

- Na Wschodzie nazywano to „małpim umysłem”. Małpy zawsze robią dużo hałasu i zamieszania o nic... Dziś neurolodzy zachodni mówią z kolei o „funkcjonowaniu w trybie zombie”. Negatywne myśli sprawiają, że nie widzimy świata takim, jaki jest. Wpadamy w paranoidalne myśli, które nami kierują .

- Czy wzrost zainteresowania medytacją w Polsce to znak, że chcemy stać się bardziej uważni?

- Często myli się medytację z zestawem praktyk relaksacyjnych. Ci, którzy świadomie zwracają się w stronę medytacji, najczęściej sięgają do buddyjskiej tradycji. W związku z tym w polskim chrześcijaństwie do medytacji podchodzi się z ostrożnością... Z drugiej strony ci, którzy przechodzą na buddyzm, też często odrzucają chrześcijaństwo z powodu braku głębi. Bo idą na mszę, która jest powtarzalnym rytuałem, siedzą w ławce, nudzą się... Niektórzy szukają alternatyw, angażują się w neokatechumenat, spotkania modlitewne czy jeżdżą nad Lednicę...

- Ksiądz trochę się krzywi, kiedy o tym mówi. Dlaczego?

- Tego typu doświadczenia zazwyczaj są pewnym etapem na drodze do dojrzałości duchowej. Jeśli człowiek, szukając głębszych doświadczeń duchowych, kieruje się własnymi potrzebami lub niskimi pobudkami, to w rzeczywistości wcale nie medytuje, nie staje się bardziej uważny. Podkreślają to również mistycy chrześcijańscy. Paradoksalnie, obrzędowość katolicka daje szansę poznania sedna mindfulness. Spójrzmy na osoby modlące się w kościele. Człowiek, który popadł w dewocję, wyrywa się z modlitwy po to, żeby ostrym wzrokiem zmierzyć każdego przechodzącego przez kościół. Człowiek uważny też widzi ludzi wokół, ale płynnie wraca ze stanu rozproszenia do stanu skupienia na modlitwie. To jest uważność. Zauważanie bodźców i powrót do koncentracji.

- Medytacja zmienia coś w nas na stałe?

- Obserwujemy widoczne zmiany w mózgu, polegające na zatrzymaniu jego procesów degeneracyjnych. 80-letni mnisi po dziesiątkach lat medytacji mają mózgi na poziomie młodych mnichów.

- A zwykli szarzy obywatele?

-Tu różnice również były widoczne. Widać to na przykładzie tzw. testu Stroopa. W teście oznaczamy litery trzema wybranymi kolorami. Na przykład literą „C” oznaczamy kolor „czerwony”. Jedna z liter jest oznaczona błędnie. Test polega na jak najszybszym wyłapywaniu tej pomyłki. Z czasem nasza uważność w teście spada, ale u osób medytujących umiejętność wyłapywania błędu była zawsze wyższa niż u osób, które medytacji nie praktykowały. Czyli w stresie tacy ludzie lepiej myślą. Podobnie jest z percepcją podprogową. Ludzie o niskiej uważności nie zauważają tego typu komunikatów świadomie, ale je odczuwają! Po ok. 10 sekundach od bodźca przeżywają ataki lęku. Jego źródeł nie potrafią zidentyfikować. Pojawiają się bóle głowy, uczucie pragnienia, ruminacje. Świadomie nie wiedzą, co wyprowadziło ich z równowagi.

- Uważność można ćwiczyć samemu?

- Jeśli nie ma się większych zaburzeń, to jak najbardziej. Kurs mindfulness kosztuje około tysiąca złotych, to sporo pieniędzy. Ale informacji, jak to robić samemu, jest sporo w internecie, między innymi na stronie Instytutu Psychoterapii i Rozwoju Integralnego. Faktem jest, że u prawie wszystkich osób na początku treningów mogą pojawić się bardzo intensywne doznania, pozytywne, ale i negatywne. Wskazana jest obecność, a przynajmniej kontakt telefoniczny, kogoś doświadczonego w treningach uważności, a w niektórych przypadkach psychologa klinicysty, psychoterapeuty.

***

Ks. dr Stanisław Radoń

Pracownik naukowy Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II i Krakowskiej Wyższej Szkoły Promocji Zdrowia, teolog i psychoterapeuta. Od wielu lat zajmuje się zagadnieniem medytacji i doświadczeń mistycznych, a w szczególności uważności. Badania potwierdzają, że praktykowanie uważności („mindfulness”) wpływa pozytywnie na zaburzenia lękowe, nerwice, nawroty depresji, tendencje samobójcze, ADHD, chorobę Alzheimera, schizofrenię i wiele innych. Stosuje się je w szkolnictwie, biznesie, wojsku, policji czy przeciw wypaleniu zawodowemu. Ks. Radoń jest też koordynatorem prac dotyczących utworzenia ośrodka naukowo-badawczego Instytutu Psychoterapii i Rozwoju Integralnego w Krakowie (www.ipri.pl) , który w głównej mierze opiera się na technikach uważności. Wkrótce ukaże się książka ks. Radonia „Czy medytacja naprawdę działa?” - pierwsza w Polsce naukowa publikacja poświęcona temu zagadnieniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski