Głuche telefony

Od 5 lutego kolejne odłączenia

Od 5 lutego kolejne odłączenia

Telekomunikacja Polska nie zmienia

metod egzekwowania długów

   (INF. WŁ.) Prawie 9 tysięcy abonentów z krakowskiego obszaru Telekomunikacji Polskiej zostanie pozbawionych możliwości telefonowania ze swoich numerów. Drugą już akcję odłączenia telefonów z powodu zalegania klientów z opłatami spółka zaplanowała na 5 lutego 2004 r. Tymczasem wciąż trwa postępowanie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w sprawie naruszenia przez TP interesów zbiorowych. Kontrolę funkcjonowania Błękitnej Linii - nowego, telefonicznego systemu obsługi klienta - rozpoczął także Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty.
   Błękitną Linię uruchomiono w Krakowie i okolicach 3 listopada 2003 r. Telekomunikacja jednocześnie zlikwidowała dotychczasowe, stacjonarne punkty obsługi klienta i zainstalowała centralną bazę dłużników, która w grudniu ubiegłego roku umożliwiła jednostronne odłączenie numerów telefonicznych około 25 tys. krakowskich abonentów. Przedstawiciele firmy zapewniali, że telefony wyłączono tylko tym osobom, które zalegają z opłatami. Pracownicy Błękitnej Linii informowali abonentów, że numer zostanie ponownie podłączony w ciągu 5 dni od przesłania przez klienta potwierdzenia uregulowania należności.
   Jak kilkakrotnie pisaliśmy na łamach "Dziennika", wielu abonentów skarżyło się jednak, że wyłączono im telefony bez powodu, a na ponowne podłączenie są zmuszani czekać nawet miesiąc. Klienci mieli też kłopoty z zamawianiem usług za pośrednictwem Błękitnej Linii, m.in. z otrzymaniem zamówionych billingów lub blokadą konkretnych numerów.

   Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów postawił spółce zarzut naruszania interesów zbiorowych. Kontrolę nowego systemu obsługi klienta rozpoczął także Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty; zbadane będzie przede wszystkim przestrzeganie przez spółkę przepisów dotyczących przyjmowanych zgłoszeń i reklamacji, urząd skontroluje także warunki ograniczania i zawieszania przez TP usług telekomunikacyjnych.
   Wojciech Jabczyński, zastępca szefa Biura Prasowego Telekomunikacji Polskiej przyznaje, że firma ma problemy z realizacją zamówień za pośrednictwem Błękitnej Linii. - To bardzo świeży system, który obsługuje około 3 miliony klientów miesięcznie. Problemy są więc nieuniknione - twierdzi - ale staramy się je na bieżąco rozwiązywać. Zatrudniliśmy dodatkowych pracowników, dopracowujemy też szczegóły systemu informatycznego.
\\\
   Tymczasem Telekomunikacja zapowiada, że już 5 lutego odłączonych zostanie kolejnych 9 tysięcy krakowskich numerów.
   - Podobnie jak tamtym razem, wyłączymy telefony tylko dłużnikom - mówi Wojciech Jabczyński. - Musimy stosować metody, które pozwolą nam jak najskuteczniej egzekwować należności. Z 25 tysięcy krakowskich abonentów, którym wyłączyliśmy telefony dwa miesiące temu, 93 procent uregulowało już rachunki. To oznacza, że system windykacyjny jednak się sprawdza.
   Telekomunikacja podkreśla, że egzekwowanie obecnych długów będzie się odbywać według jasnych i ogólnie znanych procedur. W ciągu około 2 tygodni po upływie terminu płatności z klientem powinien skontaktować się pracownik Telecentrum Windykacyjnego, po czym abonent otrzyma pisemne wezwanie do zapłaty. Gdy to nie pomoże, TP skontaktuje się z dłużnikiem telefonicznie. Po 45 dniach od terminu zapłaty telefon zostanie jednostronnie odłączony (do abonenta będzie się można dodzwonić, ale on sam nie będzie mógł telefonować). Gdy - pomimo tych działań - abonent nie ureguluje rachunku, sprawa zostanie oddana firmie windykacyjnej. Po 3 miesiącach numer zostanie odłączony dwustronnie, a po 136 dniach nastąpi rozwiązanie umowy z TP.
\\\
   O zachowaniu takich samych procedur pracownicy TP opowiadali nam w grudniu ubiegłego roku - miały one zagwarantować szybkość i solidność ściągania należności. Praktyka okazała sie jednak zupełnie inna. Do dziś do naszej redakcji zgłaszają się abonenci, którym - choć uregulowali rachunki - nie przywrócono możliwości telefonowania z ich numerów. Czy podczas kolejnej akcji egzekwowania długów obędzie się bez bałaganu? Czekamy na sygnały od naszych Czytelników.
MARIA WILCZEK-KRUPA