Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Gołcza. Jak śmierdziało, tak śmierdzi

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
O tym, jak Saria ma zamiar walczyć z uciążliwymi zapachami, mówił dyrektor Arkadiusz Sokołowski
O tym, jak Saria ma zamiar walczyć z uciążliwymi zapachami, mówił dyrektor Arkadiusz Sokołowski Marzena Glanowska
Zdaniem mieszkańców gminy Gołcza zamontowana w 2015 roku kosztem kilku milionów złotych instalacja antyodorowa w zakładzie Saria w Wielkanocy nie spełniła swojej roli. Nadal są dni, gdy z powodu smrodu trudno wytrzymać!

Wprawdzie głównym powodem zaproszenia do Gołczy dyrektora Sarii Polska Arkadiusza Sokołowskiego były sprawy związane z planowaną budową gazociągu do centrum gminy, ale jak to zwykle w przypadku zakładu w Wielkanocy bywa, dyskusja została zdominowana przez kwestię tzw. „uciążliwości zapachowej”.

- Najgorzej było w latach 2000 i 2001, gdy mieliśmy tu interwencje telewizji, posłów i panowały bardzo złe nastroje - przypomina wójt Lesław Blacha. W kolejnych latach dokuczliwość zakładu zajmującego się przede wszystkim utylizacją padłych zwierząt była różna. W zależności od pogody, pory roku, nawet sytuacji na rynku - intensywność dochodzących z Wielkanocy zapachów zwiększała się lub zmniejszała, ale nigdy one nie znikły.

Wszyscy mieli nadzieję, że przełomem będzie zamontowanie w 2015 roku instalacji antyodorowej, która kosztowała około pięciu milionów złotych. Niestety tak się nie stało. - Była poprawa, ale to jeszcze nie to, czego wszyscy oczekiwaliśmy. Zwłaszcza, że potem było coraz gorzej - uważa wójt Blacha.

Podczas tegorocznych upałów sytuacja była często nie do zniesienia. - Mieszkam w Trzebienicach, dziewięć kilometrów od zakładu i nawet tam czuć smród - mówi miejscowa radna Urszula Tabaka i dodaje, że w położonej bliżej Rzeżuśni nie sposób było wyjść z dziećmi na pole.

- To, co działo się ostatnio, to jest makabra. Smród było czuć nawet w Przybysławicach - przekonuje wójt Blacha. Jego zdaniem powodem dużej uciążliwości w ostatnim czasie jest zbyt duża liczba przyjmowanego przez zakład „surowca”, którego instalacje nie są w stanie na bieżąco likwidować. W efekcie padłe zwierzęta zalegają w kontenerach, z których wydobywa się odór.

Dyrektor Arkadiusz Sokołowski nie próbował zaprzeczać informacjom o przykrych zapachach, których źródłem jest zakład w Wielkanocy. Zapewnił, że ten problem „spędza władzom spółki sen z powiek”. Przyznał, że o tej porze roku padnięć zwierząt jest więcej, a padlina jest w złym stanie. Z problemem ciężko się uporać, mimo iż zakład pracuje na maksimum swoich mocy przerobowych. Zwłaszcza, że ilość „surowca” w ostatnich latach zwiększyła się o około 30 procent. - Lekarze weterynarii stają na rzęsach, by zwiększyć moce przerobowe zakładów zajmujących się utylizacją, ale nie da się tego zrobić ot tak - mówi. Według kierującego zakładem w Wielkanocy Leszka Heriana, firma miesięcznie przerabia 5,5 tysiąca ton odpadów.

Zdaniem dyrektora Sokołowskiego, sposobem na zmniejszenie niedogodności związanych z funkcjonowaniem Sarii byłoby uszczelnienie zakładu. Problem w tym, jak to zrobić. - Trzeba szukać rozwiązań, które byłyby optymalne w przypadku tej konkretnej lokalizacji - mówi dyrektor i przyznaje, że lokalizacja zakładu w Wielkanocy jest nieszczęśliwa. To nieszczęście wynika z faktu, że jest on usytuowany na terenie silnie zaludnionym. Jak zwrócił uwagę wójt Lesław Blacha, inne zakłady wchodzące w skład spółki Saria są położone w otoczeniu lasów, z dala od ludzkich siedzib.

Radny Jan Słaboń uznał z kolei, że smród nie jest największym problemem. Zarzucił władzom Sarii, że emitując do atmosfery szkodliwe substancje, jak benzen i dioksyny, przyczynia się do zachorowań na raka i inne groźne choroby. - Uciążliwe zapachy przy tym, to jest mały pikuś - uważa. Dyrektor Sokołowski stwierdził z kolei, że firma posiada wszelkie wymagane pozwolenia oraz spełnia wszystkie normy stawiane tego typu zakładom.

Podczas spotkania poruszono też kwestię korzyści i problemów, wynikających z funkcjonowania na terenie gminy nietypowego zakładu. Wójt Blacha poinformował, że z tytułu podatków firma wpłaca do gminnego budżetu około 400 tys. złotych rocznie. - Nie są to pieniądze, bez których gmina nie mogłaby się obejść - zaznaczył. Arkadiusz Sokołowski zwrócił natomiast uwagę, że oprócz korzyści finansowych firma zatrudnia ponad 130 osób. - To też jest jakiś dochód dla gminy - mówi.

Niewątpliwą korzyścią będzie też zgoda Sarii na przyłączenie zakładu do sieci gazowej. Dyrektor Sokołowski zapewnił, że firma jest tym zainteresowana. To z kolei ma pozwolić na doprowadzenie gazu do tej części gminy, która jeszcze go nie posiada. Bez zainteresowania ze strony Sarii, budowa gazociągu byłaby nieopłacalna. Według zapewnień, umowa między spółką a PGNiG miałaby zostać podpisana we wrześniu. Tak długi okres wynika z tego, że należy precyzyjnie określić zapotrzebowanie zakładu na gaz. Pozytywne stanowisko Sarii powoduje, że do sieci gazowej będzie się mogło w 2022 roku przyłączyć około 200 gospodarstw domowych, które są tym zainteresowane. Gorsza wiadomość jest taka, że przejście na paliwo gazowe nie spowoduje znaczącej poprawy w zakresie emitowanych przez zakład zapachów.

WIDEO: Krótki wywiad

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski