Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Wielka Wieś. Z sentymentu do ratownictwa. Tajemnicze historie unikatowych eksponatów strażackich, medycznych i policyjnych

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Fot. Muzeum Ratownictwa w Krakowie
Eksponaty o niebywałych rozmiarach przybywają codziennie do gminy Wielka Wieś. Tutaj do dworu w Tomaszowicach sprowadza się Muzeum Ratownictwa z Krakowa. Nowa siedziba jeszcze nie jest otwarta, a już atrakcji jest co niemiara.

FLESZ - Która praca skraca życie?

Jako pierwszy przybył śmigłowiec Kania, z którego przyglądano się pielgrzymkom papieża Jana Pawła II oraz Benedykta XVI. Potem pojawiały się kolejne pojazdy - nysa reanimacyjna, która strzegła bezpieczeństwa na uroczystościach w Auschwitz; karetka obsługująca wizyty Lecha Wałęsy w Krakowie; policyjne cinquecento używane do transportu psów tropiących oraz strażacki magirus pojazd-drabina zamówiony na olimpiadę w Innsbrucku, który potem Austriacy przekazali do partnerskiego miasta Krakowa, stąd trafił do Skawiny, następnie do Słomniki, a w końcu do muzeum.

- Każdy z pojazdów i maszyn ma swoją ciekawą historię - mówi Łukasz Pieniążek, prezes Zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej Muzeum Ratownictwa w Krakowie.

Obok eksponatów i ciekawostek historycznych samo prowadzenie muzeum jest ciekawostką, bo działa ono jako stowarzyszenie OSP. Prowadzi je grupa pasjonatów. Zdobywają pojazdy ratownicze, uzupełniają ich wyposażenie, remontują, konserwują, poświęcają swój czas, własne pieniądze i robią wystawy.

Muzeum nie miało szczęścia do siedziby w Krakowie. Już kilka razy się przeprowadzało. Ostatnio znajdowało się na Czyżynach, ale musi opuścić tamtejszy teren.

- Umieszczenie muzeum w naszej gminie, to szansa na nowe atrakcje i promocję. A dla pasjonatów motoryzacji, których na naszym terenie nie brakuje, osiedlenie się muzeum ratownictwa będzie gratką - mówi Krzysztof Wołos, wójt gminy Wielka Wieś. Jest przekonany, że podczas gminnych imprez plenerowych te pojazdy będą przyciągały rzesze ludzi.

Wolontariuszom szukającym miejsca na siedzibę muzeum z pomocą pospieszyli właściciele dworu w Tomaszowicach. List intencyjny o umieszczeniu muzeum przy dworze podpisali wójt Krzysztof Wołos, prezes Muzeum Ratownictwa Łukasz Pieniążek, zarządzający dworem Aram Raoof i Magdalena Szymańską, dyrektorka centrum kultury w Wielkiej Wsi.

- Mamy wokół dworu 10-hektarowy teren, liczymy, że pojazdy muzealne przy naszym hotelu i restauracji Nowy Spichlerz będą atrakcją dla gości - mówi Aram Raoof. - Obecnie śmigłowiec i pojazdy, które już zostały sprowadzone stoją na zewnątrz, ale planujemy dla nich wygospodarować miejsca w przydworskich budynkach. W porze zimowej chcemy zrobić wystawę z najciekawszych pojazdów - mówi zarządca dworu.

Organizatorzy muzeum musieli swoje eksponaty podzielić i poszukać im kilku miejsc. Dlatego teraz muzeum obok siedziby Kraków-Tomaszowice, są także oddziały w Przemyślu i Sosnowcu.

Pasjonaci z Muzeum Ratownictwa starają się, żeby eksponaty były "na chodzie". Wiele napraw i konserwacji robią samodzielnie, ale korzystają także z nieprzecenionej pomocy krakowskiego MPK oraz szkół samochodowych np w Bochni, które w ramach warsztatów uczą się na tych pojazdach jak wyglądała konstrukcja starych aut, a przy okazji wszytko kompleksowo remontują. - Teraz z takiego remontu wracają dwie nasze Warszawy sanitarne - cieszy się Łukasz Pieniążek.

Opowiada historyjki związane z pojazdami ratowniczymi. - Śmigłowiec Kania jest unikatowy, produkcja tych maszyn, to była krótka seria. Powstało 19 takich pojazdów. W Polsce jeden jeszcze lata w straży granicznej, kilka zostało sprzedanych na Cypr. Nasz jest policyjny - a policyjnych było tylko dwa. Służbę zaczynał w Balicach razem z naszym najmniejszym samochodem - policyjnym cinquecento używanym do transportu psów tropiących. Potem zostały rozdzielone, a teraz spotkały się w muzeum - wskazuje szef muzeum.

Wspomina też wystawy pojazdów ratowniczych. - Czasem emerytowane pielęgniarki lub sanitariusze na pokazach muzealnych pojazdów wspominają jak jeździły z pacjentami, jak w trakcie transportu chorych w tych samochodach opadały szyby. Dziś nam się to w głowach nie mieści, a przed laty nikt się nie skarżył na takie usterki - opowiada Łukasz Pieniążek.

Najbardziej przykra jest sytuacja, gdy latami muzealnicy zabiegają o jakiś pojazd, czekają na niego, a instytucja, która go posiada oddaje na złom. Zostają po nich zdjęcia i wspomnienia. A pasjonaci z Muzeum Ratownictwa chcą przecież ratować te unikaty.

Możesz pomóc

Muzealników można wesprzeć finansowo, żeby mogli przeprowadzać konserwacje pojazdów, które przed laty służyły do ratowania zdrowia i życia.
Wpłaty. BGŻ nr konta: 22203000451110000002365830 Tytułem: "Darowizna na cele statutowe"
1 proc. podatku. Przy wypełnianiu PIT należy wpisać: KRS 0000116212 oraz cel szczegółowy: OSP Muzeum Ratownictwa w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski