MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gmina wydała 20 tys. złotych na sanie

Robert Gąsiorek
Marek Materowski (z lewej) i Waldemar Sztorgin nie mogą się doczekać większych opadów śniegu. W sobotę słupki rtęci docierały nawet do +10 stopni Celsjusza, a to uniemożliwiało jazdę saniami
Marek Materowski (z lewej) i Waldemar Sztorgin nie mogą się doczekać większych opadów śniegu. W sobotę słupki rtęci docierały nawet do +10 stopni Celsjusza, a to uniemożliwiało jazdę saniami FOT. ROBERT GĄSIOREK
Jodłowa. Gminne Centrum Kultury i Czytelnictwa kupiło w grudniu ubiegłego roku sześć sań do organizacji kuligów. Niestety, do tej pory nie wyjechały ani razu.

Plan był prosty – dostarczyć rozrywki mieszkańcom regionu i przyciągnąć turystów. W tym celu Gminny Ośrodek Kultury w Jodłowej postawił na kuligi, jakie jeszcze kilka lat temu cieszyły się w tej okolicy sporą popularnością.

Niestety, nad projektem zawisło fatum. Bo choć nowe sanie pojawiły się prawie dwa miesiące temu to nadal bezużytecznie zalegają w stodole. Próbę generalną miały przejść w minioną sobotę, ale i ta zimowa eskapada nie doszła do skutku.

– Cały czas przeszkadza nam pogoda. Jeśli śnieg już spadnie, to jest go albo za mało, albo utrzymuje się przez krótki czas – mówi Waldemar Sztorgin dyrektor Gminnego Centrum Kultury i Czytelnictwa w Jodłowej. W sobotę słupki rtęci osiągały nawet +10 stopni Celsjusza.

– Nawet nie odśnieżaliśmy dróg, którymi miał przebiegać kulig. Są to drogi mało uczęszczane. Znajdują się na terenach zalesionych, więc nikomu to nie przeszkadzało – podkreśla Dorota Krzyżak, zastępca wójta gminy Jodłowa. – Niestety, przegraliśmy z aurą – podkreśla.

Problemy wynikają jednak nie tylko z braku śniegu. Sanie zaprzężone muszą być w konie. Tymczasem gmina nie ma zwierząt, a w prywatnych gospodarstwach jest ich coraz mniej.

– Do sześciu sań potrzebujemy 12 koni. Jest problem z ich pozyskaniem. Na razie dzięki uprzejmości mieszkańców moglibyśmy zaprzęgnąć tylko trzy sanie – zaznacza Waldemar Sztorgin. – Może w przyszłości pomyślimy o własnej stadninie – snuje plany.

Sanie, które miały stać się wizytówką tego regionu, jak na razie stoją zakryte plandeką w stodole Marka Materowskiego – stolarza, który je wykonał.

– Szkoda, że moja praca może pójść na marne. Chciałem promować gminę przez moje dzieło. Jednak na pogodę nie wpłynę – wzdycha Marek Materowski

Jak podkreśla, spędził na pracy nad nimi prawie rok. – Najtrudniejsza była do zrobienia pierwsza sztuka. Musiałem wszystko tak wymierzyć i skonstruować, aby sanie nie okazały się za wysokie lub za niskie i przybrały odpowiednią formę. Jak już mi się udało, to było znacznie łatwiej z następnymi
– zaznacza Marek Materowski.

Stolarz wykonał pięć sań sześcioosobowych o wymiarach 2,2 na 1,2 metra i jedne, większe na 10 osób. Powozy zostały wykonane z drewna bukowego, natomiast ławki i ścianki z drewna iglastego. Całość została zaimpregnowana. – Długo szukałem kowala, który podjąłby się wykonania metalowych okuć do płóz i obręczy – tłumaczy Materowski. – Dopiero jeden emeryt się zgodził. Jak pomyślę, ile trudu w to włożyłem i jaki jest efekt, to serce mi się kraje.

I zaznacza, że na sanie daje pięcioletnią gwarancję. Będzie je konserwował. – Jak kolejna zima również okaże się taka łagodna, to zacznę się obawiać, czy inwestycja była trafiona – przyznaje Waldemar Sztorgin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski