Nie wzywajcie zastępów strażaków do zniszczenia gniazda. Fajermani mogą być potrzebni gdzie indziej. Trzymałem obiektyw pół metra od zapracowanych owadów. Gołą dłonią dotykałem papierowej bani wiszącej u powały. Świeciłem mocną latarką. Pukałem w drewniane belki konstrukcji dachu.
Słyszałem monotonny szelest, gdy robotnice budowały kolejne piętro mieszkania z przeżutego drewna. I nic, ani cienia agresji. Przeżyłem, a nawet pozwoliłem sobie na kilka dowodowych fotografii. Gdybym zaczął gmerać patykiem, to pewnie wizyta miałaby inny finał. Nikogo nie namawiam jednak do naśladownictwa.
Gdzieś w środku delikatnej konstrukcji tkwi samotna królowa wielkości kciuka. Już nie opuszcza gniazda. Znosi kolejne jaja, a robotnice karmią swoje siostrzyczki mięsem upolowanych owadów. Za chwilę zaczną nadgryzać dojrzałe owoce w sadzie. To jedyne szkody, jakie wyrządzają szerszenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?