Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Goniąc czas

Łukasz Gazur
Wystawa „Tempus fugit. Czas i przemijanie” w MCK
Wystawa „Tempus fugit. Czas i przemijanie” w MCK Fot. Joanna Urbaniec
Sztuka Wyboru. W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie dwie wystawy: o czasie i bohaterach. Momentami jest ciekawie, momentami mniej - ale obie wystawy zobaczyć warto. A mowa o „Tempus fugit. O czasie i przemijaniu” oraz o „Ukraina. Czekając na bohatera”.

Jeśli chodzi o pierwszą propozycję - to bez wątpienia rzecz, którą należy zanotować w swoim kalendarzu jako propozycję z adnotacją „obowiązkowo!”.

MCK po raz kolejny sięga do fenomenalnego wręcz zbioru Biblioteki Naukowej PAN i PAU. Zobaczymy tu ryciny Giovanniego Battisty Piranesigo, Egidiusa Sadelera, Hendrika Hondiusa czy Giovanniego Benedetto Castiglione. Krążą one wokół zagadnień takich jak motyw vanitas oraz balansowanie między trwaniem i nietrwałością.

To opowieść o czasie, toczona w czasie. Wiem - brzmi kuriozalnie. Ale na ścianach galerii MCK pisana jest historia ludzkiego mierzenia się z przemijaniem, upływem życia, przemienianiem się teraźniejszości w przeszłość. Wychwycone zostają najważniejsze motywy, ale i mody, które towarzyszyły portretowaniu czasu. Widzimy, jak czaszki i kościotrupy z czasem ustępują miejsca np. modzie na przedstawianie starożytnych ruin. To naprawdę interesująca lekcja historii.

Ale trzeba wręcz zaznaczyć, że ten cykl wystaw graficznych MCK dojrzał i okrzepł. Pierwsze były grzeczne, zawieszone od linijki, bez aranżacyjnych fajerwerków, ale i prób spojrzenia na dziedzictwo grafiki nieco innym okiem. Dziś oglądamy prace dawnych mistrzów zestawione ze współczesnymi dziełami. To dlatego w przestrzeni wystawy pojawiają się prace o zapominaniu Stanisława Dróżdża lub słynne fotografie towarzyszącego „obrazom liczonym” Romana Opałki. To znakomity pomysł, na zrewitalizowanie grafiki, nadanie jej ciekawego, współczesnego odniesienia.

Często zarzuca się MCK, że ich aranżacje wystaw, bardzo skądinąd pomysłowe i dopracowane, są jak barokowa rama do minimalistycznego dzieła. Czyli po prostu cechuje je pewien przerost formy, przytłaczający wręcz snutą przez ekspozycję narrację. W tym jednak wypadku wydaje się, że to zarzut chybiony. Całość dobrze komponuje się z tymi opowieściami utrzymanymi w czerni i bieli, toczonymi w przestrzeni kartki papieru.

Co do drugiej wspomnianej wystawy, mam z nią pewien problem. To ciekawe spojrzenie na współczesną sztukę ukraińską w osobach Wołodymyra Kostyrki i Jewhena Rawskiego.

Po tym, co wydarzyło się na Majdanie, oglądamy ich płótna jako swego rodzaju manifest polityczny. Widzimy grupy krótko ostrzyżonych kiboli, ale i stylizowane na obrazy wielkich mistrzów wizerunki bohaterów. Wszystko pełne patosu, co akurat nie dziwi. Przełomowe wydarzenia wymagają bowiem maniery wielkich mistrzów. Wyzwalają potrzebę opowiadania z rozmachem.

Natomiast nie do końca zrozumiały jest podział obrazów w piwnicach MCK, ich rozlokowanie. Przez to wystawa wcale nie wydaje się spójną opowieścią. A obecność niektórych prac (jak cykl dzieci bawiących się bronią) może wręcz dziwić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski