Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Góra nieszczęść

Redakcja
Miliony metrów sześciennych błotnej lawy zmiotły z powierzchni ziemi jedenaście domów

GRAŻYNA STARZAK

GRAŻYNA STARZAK

Miliony metrów sześciennych błotnej lawy zmiotły z powierzchni ziemi jedenaście domów

Osiedle Zawodzie w Lachowicach. Zwalone domy, przewrócone słupy wysokiego napięcia, przecięta wpół, jakby wielką piłą, asfaltowa dróżka. Stojący na niej samochód chyba pozostanie tu na wieki. Błotna lawina oszczędziła pojazd, ale nie ma sposobu, aby ściągnąć go z drogi, prowadzącej obecnie donikąd. Wokół pusto i cicho.
W pewnej chwili słychać odgłos łamanych, jakby wiatrem, drzew. - Uwaga. Góra się rusza. Bądźcie gotowi do ucieczki - woła młody mężczyzna w podkoszulku z napisem "Straż" do pracujących przy usuwaniu gruzu. - Nieszczęście przyszło z gór - tłumaczy sens ostrzeżenia Stanisław Lachowszczak, komendant Ochotniczej Straży Pożarnej z Kukowa. Odgłos łamanych drzew - to znak osuwania się w dół zwałów gruzu, kamieni i błota. - Jeśli lawina zejdzie do potoku, stworzy naturalną tamę, a wtedy woda zaleje nie tylko tę jedną wieś - prorokuje Lachowszczak.
 Obserwacje strażaka potwierdzają specjaliści. - Zbocze Pierchałowej Góry nadal się osuwa, ale dzięki Bogu, jest trochę przestrzeni pomiędzy potoczkiem a drogą. Jednak trzeba tam czuwać, bo spiętrzenie wody może wywołać kataklizm, kto wie, może jeszcze bardziej tragiczny w skutkach niż osunięcie się zbocza - mówi dr Jan Golonka, geolog z UJ.
 - Czy może być coś bardziej tragicznego niż nieszczęście, jakie w miniony piątek spotkało moją rodzinę i kilkunastu sąsiadów? - pyta Józef Zawara, emerytowany górnik, urodzony w Lachowicach, dokąd powrócił kilka lat temu. - Nam zawalił się cały świat. Dorobek życia legł w gruzach. Patrzyłem na to, wyłamując palce z bezsilności. Żona była w szoku. Powtarzała w kółko: "Józek, ratujmy, co się da". Musiałem ją mocno trzymać, żeby nie pobiegła pod walący się dom.
 Józef Zawara twierdzi, że nie było "żadnych symptomów" kataklizmu: - Myśl o tym, że zbliża się nieszczęście, przemknęła mi przez głowę dopiero wówczas, gdy zobaczyłem, że stojący na podwórku pojemnik z wodą przewrócił się, jakby ktoś spod ziemi szturchnął go w dno. Patrzę zdumiony, a tu na ścianach pokazały się rysy. Błyskawicznie powiększały się. A potem,

budynek się rozsypał,

niczym domek z kart. Na to wszystko przybiegła z pomocą mieszkająca obok siostra Anna. Nie zdążyła ust otworzyć, gdy jakaś ogromna, niewidzialna siła wybrzuszyła jej dom od strony stodoły, aby później przewrócić go dachem do dołu. Z drugiej strony rzeki stali jacyś ludzie. Krzyczeli: "Uciekajcie. Góra się rusza". Myśleliśmy, że to trzęsienie ziemi. Dopiero gdy przyjechali strażacy, dowiedzieliśmy się, że osunęło się zbocze.
 Władysław Barzycki był akurat u sąsiadki, która wezwała go, bo "jakieś dziwne rzeczy" działy się w jej posesji. Oglądali razem zniszczone, nie wiadomo z jakiego powodu, lastrikowe płytki, gdy usłyszeli, jak drewniany dom zaczyna trzeszczeć. - Pobiegłem do siebie, żeby dzwonić po pomoc. Czułem, że dzieje się coś niedobrego, choć nie miałem pojęcia co - opowiada Barzycki.
 - Nagle i mój dom zatrząsł się w posadach. Wybiegłem na zewnątrz. W tym momencie budynek zjechał jakieś sto pięćdziesiąt metrów w dół i zatrzymał się dopiero w kartoflisku. Ziemia zmiażdżyła jedną ścianę, potem następną. Pozostała tylko kupa gruzu i błota. Serce waliło mi jak młotem. Przymknąłem na chwilę oczy. Kiedy je otworzyłem, zobaczyłem wokół same ruiny. Przypomniałem sobie, że wyżej, na drodze, stał mój samochód. Spoglądam w tamtą stronę. Jeszcze stoi. Na jedynym, nie zniszczonym odcinku asfaltu, tuż nad wielkim zapadliskiem.
 Tragedia rozegrała się w miniony piątek, około czternastej, na oczach Grzegorza Krawczyka, sołtysa Lachowic: - Akurat jechałem oszacować szkody powodziowe. Nie były wielkie. Płynący przez Lachowice potok tym razem nie dał się nam za bardzo we znaki. Z niepokojem słuchałem komunikatów z leżącego po drugiej stronie Suchej Beskidzkiej Budzowa i z Makowa. U nas było spokojnie. Woda opadała. W rejonie Zawodzia zatrzymałem się na chwilę. Popatrzyłem na drugą stronę rzeczki. I nagle, w tym momencie,

osunęło się zbocze,

na którym stała osada Zawodzie. Trwało to może piętnaście minut. Nie więcej. Chwilę stałem jak słup soli. Potem wezwałem przez telefon komórkowy straż pożarną. Przyjechała natychmiast. Sądzę, że dzięki natychmiastowej ewakuacji nie było ofiar w ludziach. Patrzyliśmy na to, co się dzieje, wstrzymując oddech. Zbocze zjechało jakieś 30 - 35 metrów. Czoło lawiny zatrzymało się nad potokiem. Gdyby zeszło niżej, do wody, sytuacja byłaby nie do opanowania - mówi sołtys Lachowic.
 Błotna lawina zmiotła z powierzchni ziemi jedenaście domów. Naruszyła konstrukcję kilkunastu innych budynków. Kilkadziesiąt osób pozostało bez dachu nad głową. Ludzie, którzy w jednej chwili stracili dorobek całego życia, nie mogą pogodzić się z losem. Mimo iż teren osuwiska został zabezpieczony, a na każdym kroku widoczne są tabliczki z ostrzeżeniem: "Poruszanie się po osuwisku grozi śmiercią", mieszkańcy Zawodzia wracają na miejsce, gdzie stały ich domy. Gołymi rękami usuwają cegły i pustaki, próbując wydobyć niektóre sprzęty.
 - Zostaliśmy praktycznie w tym, co mieliśmy na sobie w chwili tragedii - mówi Józef Zawara. - Mnie udało się ocalić dokumenty, które schowałem do kieszeni spodni, gdy rano jechałem do Suchej załatwiać sprawy urzędowe. Inni nie mieli takiego szczęścia.
 W dzień po tragedii, w pobliżu miejsca, cały czas słychać odgłosy

łamiącego się drzewa.

 Stanisław Lachowszczak spotkał Annę Zawarę, siostrę Józefa, która siedziała na cudem ocalałym progu swojego domu, podpierając głowę rękami. - Co pani tu robi?! - krzyczał komendant kukowskiej OSP. - Krowę uratowałam, ale kury mi się przez to wszystko rozpierzchły - odpowiedziała zamyślona, jakby nieobecna siostra nie żona.
 - Rodzinę Trzopów musieliśmy usuwać stąd siłą. Stali i patrzyli na agonię swojego domu, którego nie zabrała błotna lawina, ale który rozpadał się na ich oczach. W miejscach, gdzie początkowo były rysy i pęknięcia, zrobiły się takie szczeliny, że rękę można było w nie włożyć - relacjonują strażacy.
 Jacek Zając, wójt gminy Stryszawa, do której należą Lachowice, mówi, że mieszkańcom Zawodzia potrzebna będzie nie tylko pomoc finansowa, ale również odpowiednia terapia. - Ci ludzie są w szoku, tymczasem sytuacja wymaga od nich pełnej mobilizacji. Muszą szybko otrząsnąć się z tej tragedii. Podjąć decyzje dotyczące dalszego życia.
 Wójt Stryszawy twierdzi, że gmina już podjęła "pewne decyzje". - Pójdziemy tym ludziom na rękę, pomagając w zdobyciu działek i materiałów budowlanych, aby jak najprędzej odbudowali swoje domy. Oni ponieśli ogromne straty. Wiele domów, które zniszczyła wędrująca ziemia, było komfortowo urządzonych i dobrze wyposażonych. Ich właściciele przez lata żyły sobie wypruwali, żeby do czegoś dojść. A teraz muszą

dorabiać się od początku...

 Wójt Stryszawy i sołtys Lachowic podkreślają, że nie spodziewali się, iż tak wiele obcych osób okaże pomoc w obliczu tej tragedii. - Wciąż nadchodzą do nas transporty z żywnością, odzieżą, kocami. Tych artykułów mamy już wystarczającą ilość. Boimy się nawet, że niektóre produkty spożywcze mogą ulec zepsuciu. Teraz najbardziej potrzebne są materiały budowlane i pieniądze - mówią.
 Solidarność z poszkodowanymi okazali przede wszystkim pozostali mieszkańcy Lachowic. Pomagali m.in. wywozić ze spękanych domów dobytek. Są i tacy, którzy oferują gościnę. Rodziny Siwców i Zawarów znalazły np. schronienie w starym, nie zamieszkanym od pewnego czasu domu Pacygów. Józef Zawara mówi, że sam nie brałby się już za budowę. Liczy na zięcia, któremu pomoże, dokładając ze swojej emerytury. - Jedno jest pewne - powtarza z naciskiem - na pewno nie wrócę na Zawodzie.
 Taką samą deklarację złożyli inni.
 Czy dramat może się powtórzyć w tym samym miejscu? W opinii specjalistów, cały rejon Pierchałowej Góry to obszar, gdzie istnieje zagrożenie osuwaniem się ziemi. - Prawdopodobnie w tym rejonie były wcześniej mniejsze osuwiska, które nie spowodowały większych szkód. Nie możemy tego autorytatywnie stwierdzić, bo te osuwiska mogą się znajdować pod zwałami ziemi - mówi dr Jan Golonka, geolog z UJ. - Do tragedii mogło dojść na skutek obfitych deszczów, podcięcia zbocza przez rzekę, co przy nachyleniu terenu wynoszącym 20 stopni - spowodowało katastrofę - sugeruje naukowiec, który sporządzał mapy geologiczne tego obszaru. Przyjechał do Lachowic wraz z innym specjalistą - prof. Nestorem Oszczypką, wprost ze Lwowa, w dwa dni po osunięciu się zbocza. Przygotowują teraz dokumentację osuwiska, którą podarują władzom gminy Stryszawa.
 - Osuwiska ziemne są charakterystyczne dla obszarów górskich, zbudowanych ze skał o niezbyt dużej wytrzymałości, bardzo

podatnych na przemieszczenia

- wyjaśnia prof. Nestor Oszczypko. - Właśnie Karpaty, w łańcuchu których znajduje się Podbeskidzie, są utworzone z takiego mało stabilnego przekładańca piaskowcowo-łupkowego. Łupki ilaste - to materiał skalny bardzo podatny na oddziaływanie wody. Tracą swoje własności mechaniczne i mogą się przesuwać.
 Profesor twierdzi, że tereny osuwiskowe są dokładnie zlokalizowane i powszechne w Karpatach, ale takie tragedie, jak ta w Lachowicach zdarzają się niezmiernie rzadko, zazwyczaj po intensywnych opadach deszczu. Woda wsiąka w podłoże. To ułatwia zsuwanie się ziemi. W Lachowicach zbocze zsunęło się ze skały, jak po śliskim asfalcie. Coś takiego widziałem po raz pierwszy - mówi profesor Oszczypko.
 Dr Jan Golonka, _mimo że "widział wiele osuwisk, np. szczyt Babiej Góry jest jednym, wielkim osuwiskiem", przyznaje, iż również "nie spotkał się z czymś takim"._ - W Lachowicach zbocze zeszło na obszarze około 16 hektarów. Obliczamy, że zwały ziemi mają objętość od 2,5 do 3 mln metrów sześciennych! Poza tym cały dramat rozegrał się bardzo szybko. Zazwyczaj taki proces trwa kilka godzin. W tym wypadku była to kwestia nie godzin, a minut.
 Czy tragedii w Lachowicach można było uniknąć? Dr Jan Golonka uważa, że można wytypować pewne obszary, na których nie powinno się wydawać zezwoleń na budowę. Na mapach, sporządzonych przez geologów widać pasma gór, gdzie występują łupki. W takich rejonach, pewne szanse na przetrwanie, w razie osunięcia się ziemi mają jedynie drewniane budynki.
 Prof. Nestor Oszczypko przypomina, że w latach 1968-70 Państwowy Instytut Geologiczny zarejestrował i wykonał dokumentację osuwisk występujących na terenie całych Karpat. Uważa on, że w razie np. zagrożenia powodzią informacje te powinny być wykorzystywane przez lokalne sztaby kryzysowe.
graŻyna starzak
Zdjęcia: AUTORKA

 
 Osuwisko w Lachowicach jest jednym z największych w dziejach naszego kraju. Podobna tragedia wydarzyła się w 1913 r. w Szymbarku koło Gorlic. Wówczas błotna lawina zniszczyła kilkanaście budynków. Ofiar w ludziach nie było. W 1978 r. osunęła się ziemia koło Strzyżowa w powiecie jasielskim, ale straty nie były znaczne. Tego samego rodzaju dramat wydarzył się podczas powodzi w 1997 r. W Kamionce Małej koło Laskowej zwały ziemi, błota i kamieni, osunęły się na dom, w którym przebywały cztery osoby. Strażacy wydobyli spod gruzu i błota 87-letniego nestora rodu, jego syna oraz wnuka. 50-letnia kobieta, nauczycielka w miejscowej szkole, zginęła na miejscu.
 - Usłyszałem wielki huk. W tym momencie domku państwa Z. już nie było widać - opowiadał cztery lata temu reporterowi "Dziennika Polskiego" Roman Marcisz, jeden z sąsiadów rodziny Z. - Strażacy uprzedzali, że w tym rejonie jest niebezpiecznie, ale oni nie chcieli się ewakuować. Przed tragedią widzieliśmy w oknach ich domku świeczki. Pewnie modlili się, aby jakoś przetrwać - relacjonował Roman Marcisz.
 Podczas tegorocznej powodzi z osuwiskami walczyli m.in. mieszkańcy podsądeckiej Piątkowej. Tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę, sunąca po zboczu ziemia zniszczyła trzy domy. Dwa inne są popękane. W kilka godzin później, w Lipiu nad Jeziorem Rożnowskim, osuwisko zniszczyło cztery domostwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski