Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorące głowy kęczan

Jerzy Zaborski
Kęczanie (białe stroje) blokują atak Pawła Golca (z lewej, Hutnik)
Kęczanie (białe stroje) blokują atak Pawła Golca (z lewej, Hutnik) fot. Jerzy Zaborski
I liga siatkarzy. Gospodarze dobrze rozpoczynają, ale łatwo tracą wypracowaną zaliczkę

KPS Kęty - UKS Hutnik Kraków 0:3 (21:25, 15:25, 23:25)

KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Zygmunt, Kramer, Biegun, Gandyk, Toczko (libero).

Hutnik: Maruszczyk, Ferek, Golec, Dudziński, Bachmatiuk, Adamski, Galiński (libero) oraz Kołek.

To były nie tylko derby Małopolski, ale przede wszystkim starcie zespołów z dna tabeli. Obie strony przystępowały do walki z hasłem, że jak nie teraz, to kiedy i z kim szukać punktów?

- O __zwycięstwie zdecydują chłodne głowy - powiedział przed meczem Mirosław Janawa, prezes krakowian, który z konieczności poprowadził zespół, bo trener Zenon Matras tego dnia brał ślub.

Gospodarze zaczęli całkiem nieźle. Po skutecznym bloku Lewandowskiego prowadzili 7:4. Jednak wtedy krakowianie wzięli czas. Po nim zaczęli odrabiać straty. Owszem, miejscowi prowadzili jeszcze 8:6, ale w końcu, jak Adamski zablokował Czubińskiego, zrobiło się 8:9. Potem na podwójny blok nadział się Kluth i przy stanie 8:10 to trener miejscowych Marek Błasiak musiał poprosić o czas.

Zrobiło się 10:10, ale potem było 10:12. Ostatni remis goście podarowali miejscowym po ataku w siatkę przez Maruszczyka (13:13). Potem kęczanie zaczęli tracić grunt pod nogami. Było 17:20, a po sprytnym zbiciu piłki przez Tomczaka zrobiło się 18:21. Miejscowi nie mogli jednak zbliżyć się do rywali.

Pierwsza piłka setowa została obroniona, bo Błasiak skutecznie skończył atak (21:24), ale potem Kluth uderzył w aut i to krakowianie zrobili pierwszy krok.

O drugiej partii miejscowi chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Zaczęli ją od prowadzenia 2:0, ale szybko zrobiło się 3:6, a potem 11:18. W tej odsłonie to nie krakowianie zdobywali punkty, tylko gospodarze im je darowali. - Popełniliśmy 16 błędów w tym okresie gry, rywale nie musieli się martwić o punkty - zwrócił uwagę Marek Błasiak.

Emocje były w ostatniej partii. Zaczęło się od 3:0, ale potem było 3:3. Do końca walka była na styku. Kęczanie nie potrafili zgubić rywali. W końcu odskoczyli na 21:19. Goście wzięli czas i był remis po 21. Przy stanie 22:24 miejscowi wzięli czas. Błasiak doprowadził do 23:24, ale ostatnie słowo należało do gości. - Nie wiem, kiedy zdołamy się podnieść - westchnął trener Błasiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski