KPS Kęty - UKS Hutnik Kraków 0:3 (21:25, 15:25, 23:25)
KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Szpyrka, Zygmunt, Kramer, Biegun, Gandyk, Toczko (libero).
Hutnik: Maruszczyk, Ferek, Golec, Dudziński, Bachmatiuk, Adamski, Galiński (libero) oraz Kołek.
To były nie tylko derby Małopolski, ale przede wszystkim starcie zespołów z dna tabeli. Obie strony przystępowały do walki z hasłem, że jak nie teraz, to kiedy i z kim szukać punktów?
- O __zwycięstwie zdecydują chłodne głowy - powiedział przed meczem Mirosław Janawa, prezes krakowian, który z konieczności poprowadził zespół, bo trener Zenon Matras tego dnia brał ślub.
Gospodarze zaczęli całkiem nieźle. Po skutecznym bloku Lewandowskiego prowadzili 7:4. Jednak wtedy krakowianie wzięli czas. Po nim zaczęli odrabiać straty. Owszem, miejscowi prowadzili jeszcze 8:6, ale w końcu, jak Adamski zablokował Czubińskiego, zrobiło się 8:9. Potem na podwójny blok nadział się Kluth i przy stanie 8:10 to trener miejscowych Marek Błasiak musiał poprosić o czas.
Zrobiło się 10:10, ale potem było 10:12. Ostatni remis goście podarowali miejscowym po ataku w siatkę przez Maruszczyka (13:13). Potem kęczanie zaczęli tracić grunt pod nogami. Było 17:20, a po sprytnym zbiciu piłki przez Tomczaka zrobiło się 18:21. Miejscowi nie mogli jednak zbliżyć się do rywali.
Pierwsza piłka setowa została obroniona, bo Błasiak skutecznie skończył atak (21:24), ale potem Kluth uderzył w aut i to krakowianie zrobili pierwszy krok.
O drugiej partii miejscowi chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Zaczęli ją od prowadzenia 2:0, ale szybko zrobiło się 3:6, a potem 11:18. W tej odsłonie to nie krakowianie zdobywali punkty, tylko gospodarze im je darowali. - Popełniliśmy 16 błędów w tym okresie gry, rywale nie musieli się martwić o punkty - zwrócił uwagę Marek Błasiak.
Emocje były w ostatniej partii. Zaczęło się od 3:0, ale potem było 3:3. Do końca walka była na styku. Kęczanie nie potrafili zgubić rywali. W końcu odskoczyli na 21:19. Goście wzięli czas i był remis po 21. Przy stanie 22:24 miejscowi wzięli czas. Błasiak doprowadził do 23:24, ale ostatnie słowo należało do gości. - Nie wiem, kiedy zdołamy się podnieść - westchnął trener Błasiak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?