Sprzedajesz oscypki – kasy ci nie zabraknie! Na Podhalu nikt nie wątpi w prawdziwość tych słów. Biuro Promocji Zakopanego ogłosiło właśnie wyniki przetargu na dzierżawę stoisk z owczymi serkami pod Gubałówką. Kwoty za wynajem 1 metra kwadratowego lady przyprawiają o zawrót głowy.
Średnio za stoisko dzierżawca zapłaci 6,4 tys. zł miesięcznie, czyli 76,8 tys. zł rocznie. Nic więc dziwnego, że wiele osób zaczęło zastanawiać się, ile na serach można zarobić, aby pozwolić sobie na taki czynsz?
– Jesteśmy zadowoleni – uśmiecha się Andrzej Kawecki, dyrektor Biura Promocji Zakopanego. – Wyniki tegorocznego przetargu na dzierżawę stoisk z serami pod Gubałówką wyszły bardzo dobrze.
Andrzej Kawecki ma powody do radości. Po tym jak w zimie „na pniu” – i za ogromne pieniądze (przekraczające 11 tys. zł) – rozeszły się stoiska z serkami na Krupówkach, teraz górale prześcigali się w konkursie na stoiska pod słynną górą. Najwyższa cena, za jaką „poszedł” jeden z 20 kramów, to 9,1 tys. zł – najniższa 4,4 tys. zł. Biuro Promocji Zakopanego w każdym miesiąca zarobi na wynajmie wszystkich stoisk aż 128 tys. 223 zł i 55 groszy. W skali roku daje to tej instytucji ponad 1,5 miliona złotych dochodu.
– Oczywiście, o ile wszystkie osoby, które wygrały przetarg, podpiszą z nami umowy – zaznacza Kawecki. – Wyniki konkursu ogłoszono 9 czerwca, a nie wszyscy to jeszcze zrobili. Jeśli ktoś wycofa się, będzie nowy przetarg i ceny mogą być niższe. Może się również zdarzyć, że po pewnym czasie ludzie, którzy wynajęli stoiska, stwierdzą, że źle oszacowali koszty i zerwą umowę. Mają takie prawo.
Wydaje się jednak, że to tylko dmuchanie na zimne. W grudniu 2013 roku, kiedy rozstrzygnięto konkurs na stoiska z oscypkami przy Krupówkach, BPZ miało podobne wątpliwości. Do dziś nikt z tamtych najemców nie zrezygnował.
– Wszyscy płacą. A skoro tak, to muszą przecież zarabiać – mówi Artur Mąka, mieszkaniec Zakopanego. – Zastanawiam się jaki zysk może przynieść sprzedaż serów. Wygląda na to, że prawdziwe krocie – stwierdza.
Policzyliśmy. Osoba, która pod Gubałówką co miesiąc płaci 9,1 tys. zł za czynsz i wynajmuje pracownika (otrzymuje około 80 zł dniówki), już ma około 12 tys. zł kosztów miesięcznie. Żeby mogła wyjść na zero, musiałaby sprzedać miesięcznie około 1200 średnich serków, tzw. gołek (po 10 złotych). Dziennie wychodziłoby więc minimum 38 sztuk.
Na oscypki po 1,5 zł trzeba byłoby znaleźć aż 8000 chętnych miesięcznie, czyli 258 dziennie. I to przy założeniu, że najemca sam produkuje sery. Część z nich kupuje je jednak po niższych cenach od baców.
Skoro ludzie sprzedają tam sery, to muszą mieć z tego zyski. Jakie, oficjalnie nie da się tego dowiedzieć. Nieoficjalnie jedna z kobiet pracujących pod Gubałówką zdradziła nam, że w szczycie sezonu (np. weekend majowy czy sierpniowy) obrót z jednego kramu to nawet 2,5 tys. zł na dobę. Po 30 dniach – 75 tys. zł.
– Nie wiem, czy rzeczywiście zarabiają aż tyle – przyznaje Andrzej Kawecki. – Skoro są w stanie zapłacić za dzierżawę nawet 6 razy więcej niż cena wywoławcza – wynosiła 1500 zł – to muszą zarabiać sporo. Mnie to cieszy. Po pierwsze, wynajmując stoiska moje biuro ma pieniądze – w całym mieście około 2,8 mln zł rocznie – na organizację koncertów i innych imprez. Po drugie, skoro tyle oscypków się sprzedaje, to wiadomo, że nasze miasto, wbrew temu co się czasem mówi, nie upada. Oscypki pod Gubałówką kupują głównie turyści – mówi.
Wyniki ostatniego przetargu wskazują, że na górskich serach znów będą zarabiać górale. Zimą kramy przy Krupówkach wzięli w dzierżawę m.in. mieszkańcy Nowej Huty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?