Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Nagły atak zimy w środku stycznia zaskoczył kierowców i drogowców

Lech Klimek
Lech Klimek
W Bednarce terenowy samochód wylądował na dachu w rowie. Kierowca twierdził, że jechał tylko czterdziestką
W Bednarce terenowy samochód wylądował na dachu w rowie. Kierowca twierdził, że jechał tylko czterdziestką OSP Kryg
Intensywne opady śniegu i niedostosowanie prędkości do czasami ekstremalnie trudnych warunków to główne powody kilkunastu wypadków w czasie ostatniego weekendu w regionie.

- To była naprawdę ekstremalna jazda - opowiada z przejęciem jeden z kierowców gorlickiej firmy przewozowej. - Mój popołudniowy kurs z Krakowa mógł się spokojnie zakończyć na podjeździe na rynek w Bieczu. W pewnym momencie zauważyłem jadącą z góry piaskarkę i tylko przytomność umysłu jej kierowcy uratował nas przed zderzeniem - dopowiada.

Piaskarka w ostatniej chwili skręciła w stronę chodnika, wjeżdżając na niego, zostawiając całą szerokość ulicy autobusowi. Po dojeździe do przystanku i wysadzeniu pasażerów autobus kilka minut walczył z lodem, by ruszyć.

- Rozgrzane opony zrobiły po prostu dołki w tym, co było na nawierzchni - stwierdza kierowca.

Ostatni weekend przyniósł zaskakujący wielu, ale przecież całkowicie naturalny zważywszy na porę roku atak zimy. Wielu kierowców nie sprostało warunkom, jakie panowały na drogach.

- Mieliśmy kilkanaście zgłoszeń o różnych zdarzeniach - relacjonuje Dariusz Surmacz, oficer prasowy PSP w Gorlicach. - Zaczęło się jeszcze w czwartek przed intensywnymi opadami śniegu - dodaje.

Na zjeździe z Kwiatonowic w stronę Zagórzan w rowie wylądował samochód osobowy. Było bardzo ślisko.

Sobotnie przedpołudnie upłynęło na terenie naszego powiatu pod znakiem dość intensywnych opadów. Drogi stawały się coraz bardziej śliskie, a drogowcy nie nadążali z odśnieżaniem. Jednym z pierwszych, który się o tym przekonał, był mieszkaniec Zagórzan, który w Bednarce wylądował swoim terenowym suzuki w rowie. Działo się to na cieszącej się złą zimową sławą drodze wojewódzkiej nr 993, z Gorlic do Dukli.

- Na drodze było wręcz dramatycznie ślisko - mówi Piotr Mika, prezes OSP w Krygu. - Kierowca samochodu mówił, że jechał bardzo powoli około 40 kilometrów na godzinę - dodaje.

Tym razem również skończyło się tylko na stratach materialnych. Dodatkowo korowca dostał jeszcze mandat, bo zdaniem policji nie dostosował jednak prędkości do warunków.

Niedziela nie przyniosła zmian na lepsze. Przed godziną 13 służby ratownicze zostały wezwane na drugi kraniec powiatu do Hańczowej: - Gdy strażacy dojechali na miejsce, zastali w rowie samochód osobowy z rozbitym przodem - mówi Dariusz Surmacz. - W samochodzie nie było nikogo - dodaje.

Policjanci musieli ustalić, kto kierował pojazdem i jakie tak naprawdę okoliczności doprowadziły do tej dziwnej sytuacji. - Dość szybko udało się ustalić, kto prowadził samochód. To mieszkaniec powiatu gorlickiego - mówi Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy KPP w Gorlicach. - Policjanci odnaleźli go w Wysowej. Gdy przeprowadzono u niego badanie alkomatem, wykazał on w jego organizmie 2,7 promila. Przypuszczamy, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu - dodaje.

Kierowcy zatrzymano prawo jazdy, a wyniki badań alkomatem zostaną przekazane biegłym, którzy ustalą, czy w chwili, gdy doszło do wypadnięcia auta z drogi, kierowca był już pod wpływem alkoholu.

- Analiza biegłych będzie tu kluczowa i może potwierdzić nasze podejrzenia - stwierdza policjant.

Kończąca weekend noc z niedzieli na poniedziałek to karambol na podjeździe z Uścia Gorlickiego do Klimkówki. Jadący tam zestaw, vw sprinter ciągnący lawetę nie był w stanie pokonać podjazdu. Na drodze zalegała około 30-centymetrowa warstwa ciągle padającego śniegu. Jezdnia pod śniegiem pokryta była lodem. - W pewnym momencie bus zatrzymał się, a następnie zaczął zsuwać się w dół - relacjonuje Dariusz Surmacz. - Sytuacja stawała się niebezpieczna, bo zestaw zaczął tarasować całą drogę - dodaje.

Chcąc uniknąć dalszego niebezpieczeństwa, kierowca przypiął busa do przydrożnej bariery energochłonnej. Pozostało czekać na piaskarkę. Patent z przypięciem samochodu do bariery najprawdopodobniej pozwolił zapobiec skutkom zdarzenia, które nastąpiło chwilę później.

- W stronę Uścia zjeżdżał opel astra - opowiada strażak. - Na śliskiej nawierzchni auto „zatańczyło” i doszło do kontaktu między samochodami - dopowiada.

Kierowca sprintera zgłosił trudne warunki pod numer alarmowy ok. godz. 22.20. Piaskarka dotarła do feralnego miejsca kilka minut przed godziną pierwszą w nocy. Przez ten czas ruch na drodze łączącej Ropę z Wysową był wstrzymany.

Gazeta Krakowska

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 18. "Kijak"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gorlice. Nagły atak zimy w środku stycznia zaskoczył kierowców i drogowców - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski