Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Prawdziwy horror na naszych drogach. Zima zaatakowała z wielką siłą

Lech Klimek
Lech Klimek
W fordzie, który dachował na granicy Biecza i Binarowej, podróżowały trzy osoby. Do jednej z nich wezwano karetkę
W fordzie, który dachował na granicy Biecza i Binarowej, podróżowały trzy osoby. Do jednej z nich wezwano karetkę halogorlice.info
To, co działo się w czasie weekendu na naszych drogach, to był prawdziwy horror. Takiego ataku zimy jeszcze w tym sezonie nie mieliśmy. W 12 godzin spadło 40 cm śniegu. Służby nie radziły sobie z odśnieżaniem.

- Tego się nie spodziewałam - relacjonowała gorliczanka Małgorzata Śliwa w niedzielne popołudnie. - Jadę właśnie z Nowego Sącza w stronę Gorlic. Pierwsze 20 kilometrów pokonałam w półtorej godziny. Drogi prawie nie było widać. Ale to nie dziwi, bo nie mijała mnie żadna piaskarka czy pług. Przecież to krajówka, a nie jakaś boczna droga - dziwiła się.

W samochodzie pani Małgorzaty poza nią było też dwoje dzieci.

- Właśnie zjeżdżam z góry w stronę Grybowa - mówiła. - Jadę na jedynce, ciągłe hamując. Jestem przygotowana, by w razie jakiegoś nieszczęścia po prostu stoczyć się powoli do rowu i tam zatrzymać - zakończyła dramatyczną relację.

W mieście też nieciekawie

Podobne relacje można było usłyszeć od każdego, kto w niedzielę musiał wyjechać samochodem na którąkolwiek z dróg naszego powiatu.

- Wracałam do domu około godziny 19 w niedzielę - opowiada pani Anna, mieszkanka ulicy Łysogórskiej w Gorlicach. - Gdy wyjeżdżałam po 14, droga była odśnieżona, widać było, że właśnie przejechał pług. Powrót był już nieciekawy. Śniegu było tyle, że nie można było dostrzec miejsca, gdzie kończy się droga, a gdzie zaczyna pobocze - dodaje.

Gdy około godziny 22, gdy opady nie były już tak intensywne, pani Anna ponad godzinę odśnieżała podjazd do swojego domu. - To ponad 100 metrów kwadratowych drogi - mówi. - Ale w poniedziałek rano nie miałam najmniejszych problemów z wyjazdem, choć cała ulica nadal była bardzo dokładnie przykryta śniegiem - podkreśla.

Samochody w rowach

Marcowy atak zimy wystawił kierowcom słony rachunek. Wielu z nich nie sprostało warunkom. Musieli szukać pomocy u strażaków.

- Było naprawdę ciężko - mówi Dariusz Surmacz, rzecznik prasowy PSP w Gorlicach. - Mieliśmy wiele wyjazdów, ale też sporo sygnałów, że drogi są w bardzo złym stanie. Na szczęście obyło się bez tragedii, ucierpiały pojazdy i może duma kierowców - dodaje.

W Dominikowicach, Ropie i Binarowej w rowach wylądowały samochody osobowe. Jedynie w Binarowej była potrzebna karetka, bo jeden z pasażerów zgłaszał ból w okolicy miednicy.

- W Biesnej strażacy musieli pomagać załodze ambulansu, który nie poradził sobie z zaspami - mówi strażak. - Akcja musiała być sprawna, bo transportowano chorego - dodaje.

W Łużnej doszło do zderzenia czołowego, ale kierowcy sami opuścili samochody, nie odnieśli obrażeń. - Było trochę strat, prawie 12 tysięcy - dopowiada strażak.

ZOBACZ KONIECZNIE:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gorlice. Prawdziwy horror na naszych drogach. Zima zaatakowała z wielką siłą - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski