Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnicy cieszą się z pracy, mieszkańcy boją się tąpnięć

Magdalena Balicka
Na poziom 780 metrów można dostać się tylko specjalnymi „wiaderkami”. Mieszczą one sześć osób
Na poziom 780 metrów można dostać się tylko specjalnymi „wiaderkami”. Mieszczą one sześć osób Fot. Piotr Idem
Libiąż. Kopalnia „Janina” schodzi 800 metrów pod ziemię. Nasi reporterzy byli tam z górnikami. Libiąski zakład inwestuje 200 mln zł, żeby wydłużyć swoją żywotność minimum o 60 lat. Jest szansa na nowe miejsca pracy.

Kopalnia „Janina” budzi sprzeczne emocje. Z jednej strony nadzieję na byt dla ponad 2,6 tys. górników i ich rodzin, a z drugiej strach przed groźnymi wstrząsami. Po trzech ostatnich posypały się dachy, kominy, popękały ściany. Kilkuset mieszkańców wystąpiło o odszkodowania.

Inwestycje na lata

Okazuje się, że „Janina” sięga coraz głębiej po węgiel. Mieliśmy okazję sprawdzić, jak wyglądają prace przy drążeniu nowego poziomu. Gwarkowie dotarli już 784 metry pod ziemię. Do zakończenia prac zostało im jeszcze 40 metrów. Mają na to czas do jesieni przyszłego roku.

Potem zaczną się prace na powierzchni. Inwestycja już pochłonęła 100 mln zł. Drugie tyle trzeba będzie jeszcze wydać, zanim ruszy wydobycie węgla. A to planowane jest na 2020 rok.

- Dzięki inwestycji pracę będzie miało zagwarantowanych prawie trzy tysiące osób i to na co najmniej 60 najbliższych lat - zaznacza Witold Kasperkiewicz, dyrektor Zakładu Górniczego „Janina” w Libiążu. Dodaje, że w planach jest zejście jeszcze niżej pod ziemię do poziomu 1050 metrów. - Oprócz gwarancji bytu wielu ludzi z naszego regionu nowy poziom zwiększy też ich bezpieczeństwo - podkreśla. Jak tłumaczy, w planach jest budowa nowej klatki, która nie dość, że pomieści naraz 200 osób, to dotrze bezpośrednio pod ścianę, gdzie prowadzona będzie eksploatacja. - Górnicy nie będą musieli tracić sił i czasu na dojście nawet kilku kilometrów do celu - precyzuje. Na nowym poziomie będzie także znacznie mniejsze ryzyko pożarowe.

Obawy przed wstrząsami

84-letnia Irena Malik z Żarek, której wstrząs z 30 września zniszczył dom, boi się, że podobnych silnych tąpnięć będzie więcej i będą częstsze. - Straciłam cały dobytek życia - załamuje ręce starsza pani, która zatrzymała się u córki i zięcia. I choć kopalnia obiecała jej odszkodowania, nie zdąży z naprawami przed zimą. Boi się, że i ich dom, choć znacznie nowszy, też popęka.

Wstrząsów obawiają się także mieszkańcy Chrzanowa, także w blokach wielorodzinnych. Anna Gruszka z os. Północ przyznaje, że nigdy w życiu nie czuła, jak traci grunt pod nogami. - Ziemia zakołysała, łóżko się przesunęło o kilka centymetrów, a sąsiadowi spadł telewizor z półki - mówi.

Witold Kasperkiewicz nie zamierza obiecywać, że wstrząsy się nie powtórzą. - To naturalne zjawisko, z którym zmagają się wszystkie zakłady wydobywcze - podkreśla, zapewniając, że kopalnia zrobi wszystko, by im zapobiec lub chociaż je zminimalizować. - Już dziś według wytycznych Okręgowego Urzędu Górniczego znacznie zwiększyliśmy ilość wystrzałów torpedujących - informuje. Liczy, że wkrótce zakład wznowi wydobycie na zamkniętym po wstrząsach pokładzie 207. I choć równocześnie „Janina” fedruje jeszcze na dwóch innych pokładach, straty z zamknięcia jednego poziomu liczone są w milionach.

Zjazd pod ziemię

Nasi reporterzy mieli okazję zjechać 781 metrów pod ziemię, gdzie aktualnie drążone są korytarze i sprawdzić, jak ciężka jest praca górników z dala od powierzchni, ale też dopytać władze kopalni i Taurona, czy niebezpieczeństwo wstrząsów rzeczywiście jest tak duże.

Spotkanie w kopalni wyznaczono na godz. 9, choć zjazd planowany był dwie godziny później. Potrzebny był czas na podstawowe szkolenie na temat tego, jak zachować się w razie zagrożenia, jak poradzić sobie ze sprzętem ratunkowym, w który wyposażona jest każda osoba przebywająca pod ziemią. Kolejnym miejscem, do którego trafiliśmy, była szatnia. Każdy dostał flanelową koszulę i spodnie, bawełniane skarpety, kalosze kask, okulary i rękawice. Tak przebrani, zostaliśmy wyposażeni w aparaty ratunkowe, baterie i lampki górnicze, ważące kilka kilogramów.

Sporo emocji wzbudzało czekanie na transport pod ziemię. Tym bardziej że nie mieliśmy się tam dostać tradycyjną windą, a specjalnym, sześcioosobowym „wiaderkiem”. Musieliśmy wejść po drabince do wiszącego na grubych linach kubła, w którym zmieściło się sześć nietęgich osób ściśniętych jak sardynki.

Na dole zastaliśmy grupę sześciu górników, którzy wiercili otwory w górotworze. Do wbicia się na poziom 800 zostało im jeszcze tylko 41 metrów. Nie mogą być pod ziemią dłużej niż sześć godzin dziennie.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski