Tydzień temu w kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do tragicznego wypadku. Z powodu zapalenia się, a prawdopodobnie także wybuchu metanu poszkodowanych zostało tam aż 29 górników. Jeden z nich zmarł, kilku nadal walczy o życie.
Pracownicy kopalni twierdzą, że w podziemnym wyrobisku już w piątek, 3 października był problem z pożarem endogenicznym, czyli samozapaleniem się węgla. Dlatego wśród rannych oprócz górników byli także ratownicy, którzy prowadzili tam prace. Potwierdził to Mirosław Koziura, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.
Zdaniem zarządu kopalni zastępy prowadziły tylko prace profilaktyczne. Według relacji poszkodowanych to była regularna akcja ratownicza. Jak było naprawdę? Sprawdzają to eksperci Wyższego Urzędu Górniczego i śledczy Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
„Szły dymy” – relacjonowali górnicy, którzy tam pracowali. Opowiadali też o problemach z podwyższonym stężeniem metanu i zagrożeniu wybuchem. Bali się zjeżdżać na dół. Anonimowe informacje o tym wpłynęły do WUG-u. Niestety, dopiero po wypadku.
Jolanta Talarczyk, rzecznik WUG-u informuje, że powołano 20-osobową komisję do zbadania wypadku. Zaraz po zdarzeniu zabezpieczono dokumentację w kopalni i przesłuchano pierwszych świadków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?