MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Górskie ściganie

Redakcja
Krakowianie trzymają się mocno

Wyścigi górskie to szansa na stosunkowo tanie uczestnictwo w wyczynowym automobilizmie. Przygotowanie sprzętu, treningi i udział w zawodach nie wymagają tak znacznego zaangażowania finansowego i czasowego, jak ma to miejsce w przypadku innych dyscyplin sportu samochodowego. W ciągu całego sezonu zawodnicy przejeżdżają zaledwie kilkadziesiąt kilometrów, stąd też niewielkie jest zużycie sprzętu i może on służyć przez wiele lat, a koszty jego serwisowania są nieporównywalnie mniejsze niż w rajdach czy wyścigach płaskich. W polskich realiach jest to niewątpliwy atut. Niskie koszty pozwalają bowiem wielu młodym zawodnikom, zdanym jedynie na swoje skromne środki, zaistnieć w zawodach rangi mistrzostw Polski.
 O tym, że nie brakuje chętnych do uprawiania tej dyscypliny, najlepiej świadczą listy startowe kolejnych eliminacji rozgrywanych w tym sezonie, na których za każdym razem widnieje kilkadziesiąt nazwisk. Za nami jest już 6 eliminacji Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Tegoroczny sezon rozpoczął się tradycyjnie zawodami na Górze Świętej Anny. Niewątpliwie największym powodzeniem wśród zawodników cieszył się jednak Międzynarodowy Bieszczadzki Wyścig Górski, rozgrywany na niezwykle malowniczej trasie prowadzącej z Załuża do Tyrawy Wołoskiej, w niczym nie ustępującej trasom, na których odbywają się mistrzostwa Europy. Jego ostatnia - 22. edycja stanowiła równocześnie 5. rundę Mistrzostw Strefy Europy Centralnej oraz 3. i 4. eliminację mistrzostw Polski.
 Serpentyny Gór Słonnych (w ich paśmie zlokalizowana jest trasa wyścigu) stały się miejscem konfrontacji specjalistów od rajdów i wyścigów płaskich.Tym razem, w klasyfikacji mistrzostw Polski, zwycięsko wyszli z niej rajdowcy - Lech Koraszewski (audi S3) i krakowianin Jan Kościuszko (mitsubishi lancer evo4). Do ich sukcesu niewątpliwie przyczyniły się trudne warunki pogodowe, bowiem padający z krótkimi przerwami deszcz zdecydowanie faworyzował auta napędzane na cztery osie.
 Nieźle sobie także radził na bieszczadzkiej trasie Marek Ryndak, który mimo 57 wiosen na karku wygrał zdecydowanie klasę H-1150, wprawiając w osłupienie o pokolenie młodszych rywali. Należy dodać, że popularny "Dziadek" zasiadał za kierownicą cinquecento sporting tuningowanego przez Bogdana Wozowicza.
 Bieszczadzki wyścig był także miejscem wydarzenia o randze historycznej. Otóż w drugim dniu zawodów Wiesław Stec musiał uznać wyższość swojego syna Mariusza. Senior Stec był bardzo mocno zaskoczony takim obrotem sprawy, tym bardziej że dzień wcześniej zdecydowanie wygrał rodzinny pojedynek. Ciekawe, czy dotrzyma złożonej przed sezonem obietnicy. Zapowiadał przecież, że gdy przegra z synem, zawiesi hełm na kołku. Mamy nadzieję, że nie nastąpi to jeszcze tym razem, bo rajdy i wyścigi bez udziału Wiesława Steca wiele straciłyby na swojej atrakcyjności.
 V i VI runda GSMP odbyła się w Sopocie. Należy przyznać, że wyścigi górskie rozgrywane nad morzem to fenomen na skalę światową, tym bardziej że sopocka trasa biegnie przez miasto. Mimo to jednak na starcie stanęło aż 90 zawodników, wśród których nie mogło zabraknąć rzecz jasna głównych pretendentów do końcowego sukcesu w klasyfikacji generalnej - Mirosława Krachulca i Lecha Koraszewskiego. A tak na marginesie, kiedy wyścigi powrócą do Karkonoszy, na wymarzoną wręcz trasę z Jarkowic do przełęczy Okraj, gdzie jeszcze kilka lat temu rozgrywano Międzynarodowy Puchar Alp i Dunaju, nie wspominając o Bereście czy Salmopolu?. Wracając do sopockich zawodów, nie można nie wspomnieć o licznych zaniedbaniach organizacyjnych, które źle rokują tej imprezie na przyszłość. Z pewnością wyścig w Sopocie dobrze będzie wspominał Jan Kościuszko, który dzięki świetnej jeździe zapewnił sobie przed zakończeniem sezonu tytuł mistrza Polski w grupie A. Popularny "Naczelnik" od lat należy do najlepszych "górali" w Polsce. Ma również na swoim koncie cenne wyniki w Górskich Mistrzostwach Europy. W swoich klasach wygrali także krakowianie Marcin Bełtowski i Wit Wawrzycki.
 Nieźle radzi sobie także w tym sezonie inny reprezentant Automobilklubu Krakowskiego, Janusz Jania, który po eliminacjach rozegranych na Górze Świętej Anny zdecydowanie prowadził w klasie H-1600. Niestety, defekt silnika w wysłużonym peugeocie 205 rallye nie pozwolił mu na ukończenie wyścigu w Bieszczadach. Częściowo straty te krakowianin nadrobił dzięki dobremu występowi w Sopocie (drugie miejsce w klasie). Aktualnie zajmuje trzecią lokatę w swojej klasie, nie bez szans na jej poprawienie w ostatnich dwóch eliminacjach, które ponownie zostaną rozegrane we wrześniu w Bieszczadach. Wtedy też poznamy mistrza w klasyfikacji generalnej i zwycięzców w poszczególnych grupach i klasach.

KM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski