Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzki smak sukcesu

Rozmawiał Tomasz Bochenek
Lisowski jeździł w tym roku 650-konnym audi r8 w zespole WRT
Lisowski jeździł w tym roku 650-konnym audi r8 w zespole WRT Lisowski Racing
Rozmowa z MATEUSZEM LISOWSKIM, 24-letnim kierowcą wyścigowym z Wieliczki

- Puchar z Baku Pan przywiózł?

- Nie, jeszcze go nie mam. 28 listopada w Londynie odbędzie się gala kończąca sezon. Wtedy go dostanę.

- W stolicy Azerbejdżanu miał Pan momenty, w których pomyślał, że sytuacja wymyka się spod kontroli? Że Silver Cup (zwycięstwo w klasyfikacji młodych kierowców mistrzostw świata samochodów GT) może przejść koło nosa?

- Zdecydowanie tak. Na własne oczy widziałem, jak mój zmiennik Vincent Abril w kwalifikacji rozbił samochód - przy 200 km/h obróciło go i uderzył centralnie w bandę. Pękła cała karoseria. Mechanicy pracowali dziewięć i pół godziny, by doprowadzić auto do stanu używalności, powiedzieli jednak, że tak naprawdę nadaje się do wyrzucenia, została naruszona konstrukcja.

W takiej sytuacji trudno o optymistyczne nastawienie. Było mi szkoda, bo na torze - wąskim, technicznym, z dużą ilością band i zdradliwymi miejscami - czułem się świetnie, miałem bardzo dobre czasy na treningach. Abril, niestety, od początku nie czuł się komfortowo.

- "Posklejanym" autem wystąpił Pan w dwóch wyścigach. I osiągnął cel na sezon.

- W wyścigu kwalifikacyjnym przestraszyłem się, kiedy pierwszy raz przymahowałem, auto zaczęło skręcać to w prawo, to w lewo. Powolutku, bo takie było zalecenie zespołu, przejechałem 25 minut, po czym padł napęd. Musiałem zrobić coś, czego nie cierpię - do paddocku wrócić spacerkiem. Myślałem sobie wtedy: staram się osiągać jak najwyższe cele, chcę walczyć o laury, a muszę walczyć o przetrwanie...

- W wyścigu głównym gwarancję zdobycia Silver Cup dawało dojechanie do mety.

- W finale pierwszy za kółkiem usiadł Abril. Był trochę przestraszony, jechał spokojnie, oszczędzał samochód. Kiedy przyszła moja kolej, czułem, że auto zaraz się rozleci. Szarpało nim przy zmianie biegów, no i zacząłem po kolei te biegi tracić. Najgorsze, że pozostały trzy okrążenia do zdobycia punktów, naprawdę się przestraszyłem. Na szczęście uratował mnie magiczny przycisk, który blokuje skrzynię na jednym biegu. Dokończyłem wyścig na "trójce" i zostałem mistrzem świata.

- Ten weekend był najtrudniejszym momentem sezonu?

- To, generalnie, nie był łatwy sezon. Dużo komplikacji technicznych, samochód okazał się trochę wadliwy. Przede wszystkim miał być inny, nowszy. Jadąc autem z 2010 czy 2011 trudno walczyć o laury z kierowcami ścigającymi się w samochodach z 2014. A było stać mnie na sukcesy nie tylko w Silver Cup.

- Co do samochodu: takie były ustalenia z zespołem czy został Pan tym zaskoczony?

- To było zaskoczenie. Podczas testów wsiadłem do auta, którym jechał bodajże Laurens Vanthoor (belgijski kierowca, wygrał cały cykl - przyp.). I to auto było na okrążeniu szybsze o sekundę od mojego. Przepaść.

- Co w przyszłym roku? Nadal wyścigi samochodów GT?

- Tak planuję. Uzyskałem złotą licencję, więc będę mógł ścigać się w kategorii Pro. Prawdopodobnie zmienię team, bo nie widzę tu możliwości na zmianę sytuacji. Są tylko dwa naprawdę szybkie samochody, pozostałe to auta dla kierowców, którzy płacą za to, żeby się ścigać. To, co będę robił w przyszłym sezonie, wyjaśni się do końca roku. Jest kilka opcji. Nie ukrywam, że bardzo podoba mi się lamborghini, ale może być też coś zupełnie innego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski