- Nie ma Pan wrażenia, że jesteśmy narodem bardziej zacietrzewionym niż inne?
- Tak! To bierze się właśnie stąd, że nie przeszliśmy lekcji tej oświeceniowej rozumności, tylko wyłącznie braliśmy lekcję emocjonalności. Mówiąc w dużym skrócie oczywiście, bo to nie dotyczy wszystkich grup w równym stopniu. Nie ukształtowaliśmy takich zdolności praktycznych jak Anglosasi, o których mówiło się kiedyś pogardliwie, że to naród kupczyków, naród handlarzy. To oczywiście jest przejaskrawieniem, ale tak na to z polskiej perspektywy patrzono. Podobnie jak na tę niemiecką skrzętność, oszczędność, zapobiegliwość. Te lutry niemieckie! Natomiast u nas nic nie ograniczało upustu emocjonalności: w Polsce więc, to charakterystyczne, można zranić uczucie religijne, a nie można zranić religijnego rozumu.
- I tacy pyszałkowaci jesteśmy trochę, prawda? Niektórzy mówią: duma narodowa. Nie wiem, czy to duma narodowa, czy pyszałkowatość właśnie.
- To jest kompensacja, tak mi się wydaje. Ponieważ mamy poczucie małości, braku znaczenia, to pojawia się dęcie w puzon, wyolbrzymianie symbolicznych wymiarów istnienia, martyrologii dziejowej, siły ducha. Tymczasem liczy się pozycja materialna, finansowa, sprawna gospodarka, skuteczność polityczna. Liczą się dokonania w świecie naukowym, wielkie wynalazki, rozwiązania techniczne, dokonania artystyczne i intelektualne. To się liczy i zawsze liczyło się bardziej niż duma narodowa.
- Może jako naród mamy jakieś zalety, bo dość ponuro ta charakterystyka Polaków wypada?
- Oczywiście, że mamy zalety! Ten nasz heroizm jednak - czasem fałszywy i fatalny, czasem prawdziwy i zbawienny - różne rzeczy przynosi. Zależy, w co ten polski heroizm zostanie przekuty: czy w takie próżne demonstrowanie siły, czy w działania, które Polskę podnoszą. Wiele więc dokonaliśmy - i dobijając się wolności, i po 1989 roku. A taki smutny głos z siebie wydaję dlatego, że stoimy w obliczu roztrwonienia tego wszystkiego, zmarnowania, rozrzucenia tego, co udało się wielkiej części społeczeństwa wygospodarować.
Polska ma bowiem z czego być dumna, w tym wymiarze takim zwyczajnym. Możemy być dumni z wyglądu miast, ulic, z różnych osiągnięć związanych z codziennością i gospodarką, która jest - do tej pory była przynajmniej, mimo wszystkich błędów - porządnie działającym mechanizmem. Błąd polegał na tym, że tym rozwiązaniom gospodarczym nie towarzyszyła odpowiednia praca w kwestiach sprawiedliwości społecznej czy też edukacji.
- Ale przecież uchodzimy za pracowitych i otwartych, gościnnych. Pan też tak odbiera Polaków?
- Tu właśnie daje znać o sobie pewne „pęknięcie”. Bo jedni są pracowici, a drudzy chcą żyć z ręką w kieszeni sąsiada. Wcale więc nie jesteśmy jako społeczeństwo rozrzutni, wbrew temu, co niektórzy myślą. Jesteśmy raczej skąpi. Gościnni też jesteśmy do pewnych granic. I gościnność często kończy się tam, gdzie przychodzi zetknąć się z poświęceniem i innością. Gościnni często jesteśmy też wobec tych, wobec których czujemy niższość (w dawnych czasach to byli przybysze z Zachodu).
To raz. A dwa - gościnni jesteśmy dla tych, którzy są jakoś do nas podobni. Taka gościnność jest przy tym gościnnością akcyjną, jednorazową. Nakarmić, napoić - i precz. Żeby ten gość trochę ze mną pomieszkał, pracował w tej samej firmie, ożenił się z moją córką - to już nie bardzo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?